[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Babci i mnie zależy na tym, żebyś był zdrowy i cały.
Musimy się troszczyć o ciebie. Bo jeśli nie będziesz mógł
dla nas pracować...
Urwała na widok furii malującej się na twarzy John-
ny ego.
 Nie martw siÄ™, wykonam swojÄ… robotÄ™. ZrobiÄ™, co
do mnie należy  wycedził przez zaciśnięte zęby.
 Miałam na myśli zupełnie coś innego. Ja tylko...
Johnny odwrócił się i ruszył do wyjścia. Przystanął
w drzwiach i powiedział przez ramię:
 Prosiłem, abyś własne spostrzeżenia zachowała
wyłącznie dla siebie. Jeśli w tym mieście narobisz sobie
wrogów, chérie, możesz być pewna, że nie pozbÄ™dziesz siÄ™
ich do końca życia. Uwierz człowiekowi, który to wie
z własnego doświadczenia.
 Nie boję się tutejszych mieszkańców  warknęła
Nicole, gdyż nagle poczuła się dotknięta.
 A powinnaÅ›. To dziwni ludzie, jedni gorsi od
drugich. Jeśli uznają, że cię nie lubią, to już nigdy nie
uda ci się zmienić ich stosunku do ciebie.
 Mieliby nie polubić mnie za to, że oświadczyłam
szeryfowi, że uważam Farrela i jego kumpli za łajdaków
i że powinien ich wsadzić?
 Cholera, chérie, czy ty naprawdÄ™ nie rozumiesz, co
zrobiłaś?
 Nie musisz mi mówić.  Nicole poczuła tak silny
ucisk w gardle, jakby za chwilę miała się udusić.  Czy
oni pobiją także i mnie?
DÅ‚ugie upalne lato 135
Odpowiedz Johnny ego na jej dramatyczne pytanie
zabrzmiała śmiertelnie poważnie.
 Jeśli ktokolwiek cię dotknie, to go zabiję.
Rozdział dziewiąty
Dwa dni pózniej, po powrocie na przystań, Johnny
znalazł węża przybitego do drzwi domku. Zdjął go i wrzucił
do zalewiska na przynętę dla ryb, a potem poszedł do siebie
na górę. Był już zmęczony ciągłym nękaniem. Nadal jednak
miał co najmniej jeden powód, żeby je wytrzymywać.
Wszyscy mieszkańcy Oakhaven pokładali w nim zaufanie.
Rozejrzał się po małym pomieszczeniu. Nie zauwa-
żywszy nic podejrzanego, wyszedł z domu. Odcumował
łódz i odbił od brzegu z zamiarem spędzenia samotnie
niedzielnego popołudnia. Miał już dość nadskakiwania
i zrzędzenia Mae, a także zbyt obfitych posiłków Clair.
Przede wszystkim jednak miał dość milczenia Nicole.
Od ich ostatniej kłótni nie odezwała się ani słowem.
Nadal był zły, że go nie posłuchała.
Kiedy już znalazł się daleko od brzegu, zamknął oczy.
Będąc chłopcem, poznał labirynt przesmyków i zaka-
marki zalewiska. Wpływał nawet głęboko w grzęzawisko,
zanim się nie przekonał, że to miejsca lęgowe gigantycz-
nych aligatorów.
DÅ‚ugie upalne lato 137
Manewrując zręcznie łodzią wśród cyprysowych pni,
Johnny odszukał znany przesmyk i po chwili zniknął pod
osłoną gęstej zieleni. Dopłynął do brzegu u stóp wzgórza,
na którym znajdowało się stare domostwo. Podtrzymując
ręką bolące żebra, ruszył pod górę.
Opadły go wspomnienia niedzielnych popołudni spę-
dzanych z rodzicami na zboczu. Leżeli we trójkę obok
siebie, wpatrywali się w niebo i opowiadali różne wymyś-
lone historie. Potem zapadali w drzemkÄ™. Byli bardzo
ubodzy, Johnny musiał to przyznać, ale łącząca ich
miłość była cenniejsza niż złoto.
Wyciągnął się w wysokiej trawie i po dniach pełnych
napięcia wreszcie się rozluznił. Po chwili zapadł w drzem-
kę. Godzinę pózniej obudziło go wołanie.
Spod przymkniętych powiek patrzył, jak Nicole klęka
w trawie. Przypomniał sobie, że są na wojennej ścieżce.
 Johnny, obudz siÄ™.
 Nie śpię. Słyszałem warkot twojego samochodu
 skłamał, obracając się powoli na bok i podpierając
głowę łokciem.  A więc znów ze sobą rozmawiamy?
 To ty wtedy odszedłeś, nie ja.
 Miałem powód.
Nicole usiadła na trawie i podciągnęła nogi.
 Nie zamierzam cię przepraszać, bo nie czuję się
winna.  Spojrzała w stronę pobliskiego domu.  Zamie-
rzasz go odbudować?
 Jasne, że nie. Nadaje się tylko do zrównania
z ziemiÄ….
Skierowała wzrok ku rozciągającemu się w dole
zalewisku.
 Jest przepiękne.
138 Wendy Rosnau
Było przepiękne, to fakt. Ale nie tak pociągające, jak
siedząca obok kobieta. Z każdym dniem coraz bardziej
jej pożądał. Nie potrafił pojąć, jak taka mała istota może
uczynić w mężczyznie tak gigantyczne spustoszenie, i to
w tak krótkim czasie.
Nie panując nad odruchami, chwycił Nicole za kola-
no, tak że straciła równowagę i padła na plecy. Rozpostarł
dłonie po obu stronach jej ciała, tak że nie mogła się
wyrwać.
 Lubisz mnie, mam racjÄ™?
 Zwariowałeś?
 Bo jaki inny miałabyś powód, żeby chodzić do
szeryfa?  Uśmiechnął się krzywo.  Nie masz co się
wstydzić. Przyznaj siÄ™, chérie, nikomu nie powiem. BÄ™-
dzie to nasz sekret.
Niebieskie oczy Nicole w jednej chwili stały się
lodowate.
 Miałabym cię lubić? Aroganckiego byłego koman-
dosa, byłego przestępcę, byłego... kto wie, kogo jeszcze.
Odpowiedz brzmi: nie. A teraz złaz ze mnie i pozwól mi
wstać.
 Przyłapałem cię, jak gapisz się na mnie  powie-
dział prowokacyjnie.
 Nic dziwnego. W Kalifornii neandertalczycy sÄ…
prawdziwą rzadkością  odcięła się z miejsca.
Johnny zagwizdał przez zęby.
 Nie masz być z czego dumny.  Skarciła go
wzrokiem.  Chyba że nie wiesz, o kim mówię.
 Masz ochotę jeszcze raz pocałować neandertalczyka?
Nicole na chwilę odebrało dech. Poczerwieniały jej
policzki.
DÅ‚ugie upalne lato 139
 Nie  oznajmiła wyzywająco.
 Nie mówisz prawdy. Sądzę, że po to tu przyszłaś.
 Padło ci na mózg popołudniowe słońce.  Zaczęła
się wiercić i odpychać od jego torsu.  Daj mi wstać.
 Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
 Nie będzie żadnych warunków.
Pchnęła go mocniej.
 Auuu!  Przetoczył się na bok i jęcząc złapał za żebra.
 Boże!  Przypadła do niego.  Nie chciałam...
Przepraszam.
 Dama przeprasza za to, że wbiła mi w płuca
połamane żebra.
 Połamane? Naprawdę?  Nicole nerwowo wciąg-
nęła powietrze.
Johnny otworzył jedno oko i zobaczył, że naprawdę
jest zmartwiona.
 %7łartowałem.
 Nie. Od początku wiedziałeś, że są złamane, mam
racjÄ™?
Johnny podniósł się powoli do pozycji siedzącej.
 Goją się całkiem niezle. Lubisz wędkować?
 Nie bardzo.
 A pływać łodzią?
 Czasami  odparła ostrożnie.
 Znakomity dzień na małą wyprawę  uznał, popat-
rzywszy na błękitne niebo.
 Prosisz, żebym z tobą popłynęła?  Zabawnie
przekrzywiła głowę.
 Coś w tym sensie  mruknął.  Pokażę ci zalewisko
od nie znanej strony. Rosną tam gigantyczne stare [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •