[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ty znasz wartość pieniądza. Nie pożyczałbyś, a potem zapominał oddać. Po
drugie, masz poczucie odpowiedzialności, tak jak większość płetwonurków.
Mick tego nie miał. Stale gonił za czymś nowym i zapominał albo bagatelizował
to, co powinien zrobić. Nudziłam go. Powinnam była przewidzieć, że tak się
stanie.
- Trudno mi sobie wyobrazić, że mogłabyś kogokolwiek znudzić - zdziwił
się John.
- A jednak. - Abbey uśmiechnęła się blado. - Nawiasem mówiąc, Mick
zginął podczas nurkowania. To było na małej wysepce na Karaibach. Nurkował
z przyjacielem, niejakim Scottym. Mick go podziwiał, mówił, że to twardy
facet. Zeszli pod wodę razem, ale tylko jeden z nich wypłynął. John, sam jesteś
nurkiem, znasz zasadę. Nie opuszczasz swojego towarzysza! Tymczasem Mick
został sam. Ten Scotty pózniej kilka razy do mnie pisał. To były bardzo
rozsądne listy, wydawał się przybity tym, co się stało. Ale ja uważam, że jest
winien! Nie porzuca się towarzysza.
- Na ogół nie. Co było dalej?
- Nie poleciałam na tę wyspę. Ciała nie odnaleziono. Tamtejsze władze
zawiadomiły mnie, że prawdopodobnie nigdy nie zostanie odnalezione.
Prowadzono śledztwo w tej sprawie i uznano, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Ojciec chorował, więc mój brat z Florydy wysłał prawnika, żeby dopilnował
moich tak zwanych interesów.
- Ale teraz masz już to wszystko za sobą - powiedział John.
- Nie lubię do tego wracać. - Abbey rozpłakała się. - Wiem, że nasze
małżeństwo było skończone, ale to takie smutne, że Mick nie żyje. Wszyscy go
lubili, nikomu nie zrobiłby krzywdy. A czasami, choć ostatnio już nie tak często,
śni mi się po nocach. Ale to jest koszmarny sen, widzę jego martwe ciało
pływające w morzu.
Poczuła, że John się wzdrygnął.
- Ten mężczyzna chyba cię skrzywdził - mruknął. - Ten Scotty, czy jak
mu tam. Wciąż winisz go za to, co się stało?
- Muszę - odparła Abbey. - Mick był dobrym płetwonurkiem, więc jak
mogło mu się coś nie udać? A poza tym nie porzuca się towarzysza. Mick
umierał samotnie. - Otarła łzy. - Najwidoczniej ten Scotty naprawdę był
twardzielem, i to dość bezwzględnym. Bezpośrednio przed tą wyprawą
uczestniczył w wyścigu  Mężczyzn z żelaza" na Hawajach. Wiesz, co to jest?
- Słyszałem. Podobno najcięższe zawody sportowe na świecie.
- Samo przystąpienie do takiej imprezy już o czymś świadczy - zauważyła
Abbey. - Ci, którzy ukończą wyścig, robią sobie tatuaż na kostce u nogi. To
specjalny typ facetów. Mick zawsze zazdrościł Scotty'emu. Niekiedy
zastanawiam się, czy nie zginął, próbując za nim nadążyć.
Abbey zaczerpnęła głęboko powietrza i uśmiechnęła się do Johna przez
łzy.
- Ale to już za mną. Czy nie możemy porozmawiać o czymś innym?
Teraz ty opowiedz mi o sobie.
- Jest tylko jedna rzecz, którą powinnaś o mnie wiedzieć - rzekł John po
długim milczeniu.
Uniósł nogę, podciągnął spodnie i zsunął skarpetkę. Na kostce widniał
mały tatuaż. Poznała go, bo Mick przysłał jej rysunek. Wykropkowana litera M.
Abbey wpatrywała się w nią osłupiała, nie wierząc własnym oczom,
- To tatuaż zawodnika - wyjaśnił John. - Nazywam się John Cameron
Scott. Znasz mnie jako Scotty'ego.
Zapadła cisza. Abbey szeroko otworzyła oczy.
- Od kiedy wiesz, że jestem wdową po Micku? - wykrztusiła wreszcie.
- Od wczoraj. Kiedy zobaczyłem ten zaadresowany do ciebie list.
- Prawda - stwierdziła beznamiętnie. - Czy mógłbyś teraz odejść? Wrócę
do domu sama.
Gdy John się oddalił, jeszcze przez dłuższą chwilę siedziała wpatrzona w
morze. Znowu miała wizję, która kiedyś powtarzała się regularnie, a ostatnio
sporadycznie. Zobaczyła ciało męża, w kombinezonie płetwonurka, wydane na
pastwę drapieżników morskich.
Tej nocy John nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, dręczony
natrętnymi myślami. W pewnej chwili usłyszał jakiś szelest i zauważył kartkę
papieru, którą ktoś wsunął pod drzwi. Nie musiał otwierać, by wiedzieć, kto to
zrobił. Szybko przebiegł kartkę wzrokiem.
Drogi Johnie!
Musimy razem pracować, a ponieważ jesteśmy oboje profesjonalistami,
wierzę, że nam się uda. Nie spodziewam się jednak, że będę cię widywać tak
często jak dotychczas. Jest jeszcze parę rzeczy, o które chciałabym cię zapytać,
ale dopiero za jakiś czas. %7łałuję, że nie wiedziałam, kim jesteś.
Abbey
John podzielał jej odczucia. Gdyby wiedział, że jest wdową po Micku
Linderze, wszystko ułożyłoby się inaczej.
Wciąż czuł ból po śmierci przyjaciela. Są ludzie, którzy zawsze wierzą w
najgorszą wersję i ci uważali, że to on jest odpowiedzialny za wypadek. A
przecież stracił towarzysza. Lubił Micka, mimo jego wad.
Uzmysłowił sobie teraz, że ciągła ucieczka, przemieszczanie się z miejsca
na miejsce nie rozwiążą jego problemów. Przeszłość zawsze będzie dawać o
sobie znać. To z jej powodu właśnie stracił Abbey. Dopiero teraz uświadomił
sobie, ile dla niego znaczyła.
Jakoś zdołali przepracować razem cały dzień, i to tak, że płetwonurkowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •