[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pracy. Nikt zresztą nie odmówił. Wiem, że parę osób miało zarezerwowane bale, ale zrezygnowali,
tracąc niemałą kasę.
My nie mieliśmy żadnych planów, a mimo to musiałam namawiać Jerzego cały tydzień. Zgodził się
wreszcie łaskawie na wyjazd, ale żeby nie było nudno, nie zgodził na garnitur. I zabawa zaczęła się od
nowa. Nie miałam już siły na awantury z upartym osłem, do którego nie przemawiały żadne argumenty,
nawet to, że nie będzie miał co jeść, jak mnie zwolnią, i zadzwoniłam do teściowej, prosząc ją o pomoc.
Usłyszałam, że niepotrzebnie się martwię, bo Jureczek to przecież artysta i może być ubrany inaczej niż
wszyscy. Odłożyłam słuchawkę i zaczęłam najpierw wyć z wściekłości, a potem płakać. Zastał mnie taką
rozmoczoną i zgodził się na garnitur, koszulę i krawat, który był dla niego typowym narzędziem niewoli.
%7łeby jednak nie było całkiem gładko, chciał włożyć trampki. Zwykłe, czarne trampki. Nie powiedziałam
nic, tylko na dno torby spakowałam jedyną porządną parę jego butów, dziwiąc się, że do ślubu nałożył je
bez buntu.
Już w hotelu, gdy przebierałam się w balową suknię, zrobił mi o nie awanturę. Krzyczał, że to moja
wina, że mama miała rację, mówiąc, że o niego nie dbam. %7łe jestem niedobra i& już nie pamiętam, co
jeszcze, ale jęczał i jęczał. Gdy skończył i zobaczył, że nie reaguję, to siadł na łóżku i schował
w dłoniach twarz, udając płacz. Warto było to oglądać. Na to też nie dałam się nabrać, więc wstał
wściekły i powiedział, że idzie w trampkach na dół, do baru, na drinka. Zanim doszedł do drzwi,
wyjęłam buty i rzuciłam nimi w jego stronę. Popatrzył kpiąco, włożył je, poprawił swoje długie włosy
związane specjalną czarną gumką i opuścił pokój. Do baru chyba jednak nie doszedł, bo wrócił po chwili
już spokojny i od tej pory zachowywał się w miarę normalnie.
Wszyscy zaczęli powoli schodzić na dół, byłam gotowa i mój  cudowny mąż też. Zamknęłam drzwi,
bo  pan hrabia z podniesioną głową raczył przez nie przemknąć pierwszy, i dołączyliśmy do reszty.
Rozglądałam się po sali w poszukiwaniu Andrzeja, gdy poczułam na moim przedramieniu mocny uścisk
ręki Jerzego. Zabolało, więc syknęłam:
 Puść, zwariowałeś?!
 Kto to jest?  zapytał, wskazując wysoką blondynkę w stylu lalki Barbie.
 A skąd ja mam to wiedzieć?  warknęłam i usiłowałam wyrwać rękę.  Sam się dowiedz.
Puścił mnie i znowu poprawiając dłonią swoje włosy, które spięte w ciasny kucyk nie miały prawa
zmienić swojego położenia, pognał jak rączy jeleń w tamtą stronę. Zostałam sama na środku parkietu.
Stałam jak zaklęta i patrzyłam za znikającymi w tłumie mężowskimi plecami cielęcym wzrokiem.
Myślałam, że nic mnie już nie potrafi zdziwić, ale jednak zdziwiło.
 Magda  wyszeptała mi Elżbieta do ucha  chodz, bo stoisz na środku z otwartą buzią.
 Widzisz to, co ja?
 Tak, chodz ze mną  pociągnęła mnie lekko za rękę.
Poddałam się i pozwoliłam jej się prowadzić, przebierając tylko nogami, bo nie odrywałam od niego
wzroku. Usiadłam machinalnie na podsuniętym mi krześle, ale nie trafiłam dokładnie i zabolało. Ten ból
sprawił, że się ocknęłam i zobaczyłam przed sobą sporych rozmiarów kieliszek po brzegi wypełniony
winem. Nie zastanawiając się długo, porwałam go w obie dłonie i wychyliłam, wlewając do ust jego
całą zawartość. Nawet nie poczułam smaku.
 Magduniu  zaśmiał się Andrzej  nie tak ostro, bo nie doczekasz północy.
 Daj jej spokój  odezwała się Ela.  Zobacz, co ten pajac wyprawia  wskazała mu miejsce, gdzie
mój małżonek, rozpływający się w  pląsach i dąsach , kokietował  muszę przyznać  bardzo ładną,
długonogą kobietę świadomą wrażenia, jakie wywołuje.
Andrzej zerknął z zainteresowaniem, ale grozne chrząknięcie Elżbiety sprowadziło go brutalnie na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •