[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zastukał do drzwi jej pokoju. Otworzyła je i uśmiechnęła się do niego.
Zaniemówił.
- Dobry wieczór - powiedziała Olivia niepewnie. Matt w garniturze był jeszcze
przystojniejszy.
Nie mógł oderwać od niej oczu.
- Wyglądasz olśniewająco - powiedział cicho.
- Dziękuję. - Wiele wysiłku kosztowało ją przypomnienie sobie, \e stał przed nią
Ransome, brat Jeffa. Jednak czuła, \e jego komplement był szczery. Sama z trudem
rozpoznała siebie, kiedy fryzjerka skończyła układać jej nową fryzurę. Zamiast czarnej,
wybrała sukienkę granatową. Z miękkiego jedwabiu, z głębokim dekoltem, miękko
spływającą do kolan.
- Gotowa? - spytał. Skinęła głową.
- Czy to oznacza rozejm? - spytała, kiedy szli do windy.
- Mam nadzieję. Zamieszkałaś w moim domu. Będziemy się teraz częściej spotykać.
Musimy to sobie jakoś uło\yć.
Uśmiechnęła się promiennie. Chocia\ wcią\ nie mogła się pozbyć wra\enia, \e jego
serdeczność kryje jakieś ukryte motywy. Jednak ten wieczór postanowiła spędzić na zabawie.
W końcu była w towarzystwie przystojnego, ponętnego mę\czyzny. Zmierzali do wykwintnej
restauracji. A ona miała na sobie najpiękniejszą i najdro\szą sukienkę w \yciu. Tego wieczoru
była Kopciuszkiem. I zamierzała się bawić, póki zegar nie uderzy dwunasty raz.
Wcią\ te\ miała w pamięci jego pocałunki. Na samo wspomnienie jej usta zaczynały
dr\eć. Złościła się za to na siebie, ale nic nie mogła na to poradzić.
Przed hotelem czekała wynajęta limuzyna. Pomyślała wtedy, \e Matt starał się ją
oczarować, osłabić jej opór. Gdy to pojęła, rozgniewała się. Podstępny tygrys na polowaniu.
Te uśmieszki. Miłe słówka. Matt walczył o to, czego chciał. Nie mogła mieć mu tego za złe.
Wszak sama postępowała podobnie.
Uśmiechnęła się do niego. A on sięgnął do kieszeni.
- Kupiłem ci coś na ten wieczór - powiedział. Podał jej małe ozdobne pudełko.
Popatrzyła na nie zdumiona. Miała ochotę cisnąc mu je w twarz. Wiedziała, dlaczego to robi.
Przypomniała sobie, \e sama te\ miała o co grać.
Otworzyła pudełko. Wewnątrz zamigotała wysadzana brylantami złota bransoleta.
- Jaka piękna - westchnęła. Natychmiast zapomniała o jego podstępnych intencjach.
Powoli wsunął jej bransoletę na rękę.
- Dziękuję. Jest cudowna - zawołała. Jej zachwyt był szczery. Chocia\ w głębi duszy
czuła, \e była to tylko łapówka.
- Do tego jest coś jeszcze. - Uśmiechnął się. Jego uśmiechy ją oszałamiały. Matt podał
jej kolejne pudełko. Gdyby go nie rozszyfrowała, zapewne byłaby oczarowana jego
szczodrością. Wcią\ sobie powtarzała, \e jeszcze klamka nie zapadła. Jednak czy miała prawo
odbierać dziecku szansę na lepszą przyszłość?
Kiedy otworzyła pudełko, zaniemówiła z zachwytu. Znalazła tam naszyjnik z wielkim
brylantem. Komplet do bransoletki. Przysunął się do niej.
- Odwróć się - powiedział. Wyjął jej naszyjnik z rąk. Poczuła dotyk jego palców na
karku. Zadr\ała. Był tak blisko... Patrzył jej prosto w oczy. Jej serce zabiło szybciej.
- Dziękuję. Są piękne - powiedziała.
- To ty jesteś piękna, Olivio. Był bardzo blisko. Jak błyskawica po\ądanie rozpaliło
oboje. Gdy spojrzał na jej usta, jej serce zabiło tak mocno, \e miała wra\enie, \e on to
usłyszy. Wiedziała, \e powinna się odsunąć, ale nie mogła. Miała chęć zarzucić mu ramiona
na szyję i wpić się w jego usta.
- Myślałam, \e się zgodziliśmy, \e nie będziemy tego robić - powiedziała. Zamknęła
oczy i odwróciła głowę.
Usiadł naprzeciw niej. Tylko zaciśnięte szczęki zdradzały, jaką toczył walkę ze sobą.
- Masz rację. Zjemy kolację i wrócimy na ranczo - powiedział, patrząc w okno.
- śałujesz, \e mnie tu przywiozłeś?
- Ani trochę. - Pokręcił głową. - Nale\y ci się to. Zanim, tak czy inaczej, dostaniesz
pokazną sumkę, za którą kupisz nowy samochód, ubrania czy cokolwiek innego, mo\esz mieć
trochę ju\ teraz.
Nie zdołała odpowiedzieć, gdy\ limuzyna zatrzymała się przed restauracją.
Kelner zaprowadził ich do stolika na patio nieopodal fontanny. Nad stolikiem wisiały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]