[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ta wigilijna kłoda, która nim zapłonęła, zdążyła napełnić wszystko
wokół zapachem żywicy.
Uśmiechając się, ogarnął spojrzeniem największą na zamku
salÄ™, gdzie spożywano posiÅ‚ki i bawiono siÄ™. ZwiÄ…tecznie ude­
korowana zapełniona była gośćmi.
ByÅ‚ dzieÅ„ Bożego Narodzenia i w morzu głów widać byÅ‚o rów­
nież główki jego dzieci. Synowie byli smukli i dobrze zbudowani,
a córki wiotkie i śliczne. Teraz każde z nich patrzyło na leżący
przed nim prezent, który miało wręczyć matce z okazji jej urodzin.
Benedick zamyślił się. Dzieci te były jego przyszłością
i nadzieją. Niegdyś, przed wieloma laty, kiedy miał możliwość
wyboru - wybrał przyszłość, i teraz cieszył się konsekwencjami
swego wyboru.
WziÄ…Å‚ na kolana zÅ‚otowÅ‚osÄ… Gabby, która niecierpliwie do­
magaÅ‚a siÄ™ buziaka. ObsypaÅ‚ jej rumianÄ… twarzyczkÄ™ pocaÅ‚unka­
mi, tak iż dziewczynka zaczęła chichotać.
- Powiedz jakieÅ› życzenie - powiedziaÅ‚ do córeczki, rów­
noczeÅ›nie rzucajÄ…c na Noel, siedzÄ…cÄ… po jego lewej rÄ™ce, rozba­
wione spojrzenie.
RS
- Tylko ani siÄ™ waż prosić o nowe dziecko - upomniaÅ‚a sio­
strę najstarsza Petronella, która widocznie miała już dość niań-
czenia młodszych braci i sióstr.
Benedick rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ na żonÄ™. Mimo wielu po­
łogów, Noel zachowała szczupłą figurę. Tym razem nic nie
wskazywało na to, że jest w ciąży.
- Dlaczego mam nie prosić o braciszka lub siostrzyczkę?
- koniecznie chciała się dowiedzieć Gabby.
- W ten Å›wiÄ™ty czas, który nastaÅ‚ - powiedziaÅ‚a matka, ogar­
niajÄ…c rozkochanym wzrokiem swojÄ… gromadkÄ™ - poproÅ›my wy­
jątkowo o coś innego. Poprośmy o zdrowie dla nas wszystkich.
- Ale to nie jest jakieś niezwykłe życzenie - poskarżył się
Godard, zdmuchując z czoła niesforny pukiel, czarny niczym
skrzydło kruka.
- Bardzo jednak pragnę, żeby się spełniło - powiedziała matka,
tuląc do siebie bliznięta, które pierwsze się do niej przedarły.
- Najlepsze urodzinowe życzenia, mamusiu - wydobyło się
z kilku gardziołek, po czym nastąpiły całusy i uściski.
Gabby jednak musiała coś jeszcze zrozumieć. Jej piskliwy
głosik zdołał wzbić się wreszcie ponad wrzawę i zgiełk.
- Dlaczego wypowiadamy życzenia?
Wszyscy spojrzeli na Noel, ona jednak milczała, patrząc z
uśmiechem na Benedicka.
- Bo to taka tradycja - rzekł, całując córeczkę w czoło.
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •