[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaskoczenia.
Herbatę przełykała tak chciwie, jakby to była brandy. Gdy
wreszcie po jeszcze jednym ataku szlochu opuściła dom przy
Park Lane, Dinah poszła do pokoju Cobiego i wlepiła wzrok
w jego nieruchomą twarz. Policzki miał blade, ale wraz z nie-
znaczną poprawą stanu rannego jego rysy znów stały się wyra�
ziste. Zaczęła się zastanawiać nad prawdziwą naturą mężczyzny,
którego poślubiła. Och, gdyby wreszcie się zbudził i porozma�
wiał z nią, choćby chwilę. Ale w krótkich okresach świadomo�
ści Cobie nie odzywał się do nikogo.
Po wizycie Susanny Dinah doszła do wniosku, że nic już jej
nie zaskoczy. A jednak trochę się zdziwiła, gdy kamerdyner
oznajmił, że przyszła lady Heneage. Co, u licha, lady Heneage
mogła jej mieć do powiedzenia?
- Moja droga lady Dinah - zaczęła lady Heneage, gdy
wprowadzono ją do salonu - serdecznie dziękuję, że zgodziła
się pani mnie przyjąć, chociaż z pewnością nie chce mieć pani
nic wspólnego z otoczeniem człowieka, który próbował zabić
jej męża. Mam jednak poczucie, że ta wizyta jest moim obo�
wiązkiem. Choćby z tego powodu, by na pani ręce złożyć wy�
razy głębokiej wdzięczności dla pana Granta za to, co dla mnie
zrobił od czasu, gdy opuściłam męża.
Zauważyła zaskoczenie Dinah i beznamiętnie wyjaśniła:
- Mój mąż kłamał w sądzie. Opuściłam go wkrótce po wy�
jezdzie z Markendale, ponieważ nie mogłam już znieść jego
okrucieństwa. W zeszłym tygodniu, jeszcze podczas procesu,
przekonałam się, że pani mąż wpłacił na moje konto dużą sumę,
stanowiącą połowę wartości brylantów rodu Heneage'ów. Wie
pani, w swoim czasie zastałam go na kradzieży tych klejnotów
- dodała, jakby było to najzwyklejsze zdarzenie na świecie. -
Naturalnie mimo przebrania natychmiast go poznałam. Przede
mną nie ukryłby się w żadnym przebraniu. Mój mąż zasługiwał
na utratę klejnotów. W banku oprócz dowodu wpłaty czekał na
mnie bilecik. Pan Grant napisał w nim, że należy mi się połowa
wartości brylantów i wyraził nadzieję, że nie odmówię przyjęcia
tego daru. Napisał też, że resztę pieniędzy przeznaczył na cele
dobroczynne, chociaż nie napisał jakie.
Między innymi na dom dla sierot, pomyślała Dinah. Jaki
wściekły byłby sir Ratcliffe, gdyby się dowiedział, że rodowe
klejnoty Heneage'ów zapewniły godziwe życie jego żonie i po�
mogły sierotom.
Lady Heneage również wypiła z nią herbatę. Dinah miała
wrażenie, że odkąd Cobie został ciężko ranny, w domu przy
Park Lane płynie nie kończąca się rzeka tego napoju.
Przychodził również Walker. Podobnie jak książę, Hendrick
Van Deusen, Susanna, lady Heneage, ojciec Anzelm i kapitan
Bristow przyznał się do jakiegoś długu wdzięczności wobec Co�
biego, ale nie chciał o tym mówić wprost. Zaglądał prawie każ�
dego dnia, pytał o jego zdrowie i na swój szorstki sposób pró�
bował ją pocieszać.
Pewnego razu zagadkowo oświadczył:
- Nie powinienem tego mówić, lady Dinah, ale dobrze się
stało, że ktoś zastrzelił tego drania, sir Ratcliffe'a Heneage'a.
Skandal, jaki wybuchłby, gdyby sir Ratcliffe żył, wstrząsnąłby
towarzystwem jeszcze bardziej niż ten proces, który i tak był na
ustach wszystkich.
Również inspektora Dinah poczęstowała herbatą i znanym mu
już ciastem czekoladowym. Walker pochłonął szybko swoją porcję,
niczym maszyna, podał Dinah rękę i wyszedł ze słowami:
- Niech pani wytrwa, lady Dinah, dla dobra nas wszystkich.
Myśląc o tym, wróciła na górę. Była bardzo ciekawa, ile
wdzięcznych osób przyjedzie jeszcze opowiedzieć jej, co robił
Cobie w czasie, gdy sądziła że... no właśnie, co takiego sądziła?
Zupełnie nie umiała sobie wyobrazić, w jaki sposób mógł za�
służyć na wdzięczność inspektora Walkera. Prawdopodobnie
miało to coś wspólnego z jego alter ego, panem Dilleyem.
Przed sypialnią spotkała podnieconą pielęgniarkę.
- Och, lady Dinah, musimy natychmiast wezwać lekarzy.
Pan Grant jeszcze się nie zbudził, ale zaczął mówić przez sen!
Dinah usiadła przy łożu i ujęła bezwładną dłoń leżącą na koł�
drze. Cobie spojrzał na nią nieprzytomnie i znowu zaczął coś
mamrotać. Co za rozczarowanie! Miała nadzieję, że nastąpiło
przesilenie, tymczasem po wszystkim, co powiedzieli - i czego
nie powiedzieli - jej goście, bała się tego, co może nieświado�
mie wyjawić jej mąż.
Musiała teraz pielęgnować go sama, nawet gdyby miało ją
to kosztować wiele sił i energii. Nie mogła pozwolić, by pielęg�
niarki usłyszały coś nie przeznaczonego dla ich uszu. Nie miała
pojęcia, gdzie w tej chwili przebywa Cobie i co robi...
Tymczasem Cobie wędrował we śnie przez krainę swojej
młodości. Przeżył jeszcze raz gorzkie rozczarowanie z powodu
odrzucenia przez Susannę. Potem był w salonie Sophie Mas�
singham, a gdy bezwzględnie uciął jej zaloty, Sophie zdradziła
mu prawdę o jego pochodzeniu. Jeszcze pózniej grał w karty
z Liz i Paige i spędzał swe pierwsze, szczęśliwe dni w Bratt's
Crossing. I znowu został przywiązany przez Greera do ogrodze�
nia korrala i wybatożony prawie na śmierć za to, że próbował
pomóc mieszkańcom miasteczka. Potem siedział w kryjówce
między skałami i śledził mężczyzn, którzy próbowali zasadzić
się na Hendricka, lecz w rezultacie sami zginęli. Jeszcze potem
zażywał z Jennie kąpieli w jej domu publicznym. Pierwszy raz
napadł na bank.
Ponownie znalazł się na krótko w San Miguel. Ciągle przy�
pominała mu się Belita, jakby przeżywając scenę jej śmierci,
mógł za którymś razem zmienić zakończenie. Wiedział, nie wia�
domo skąd, że trzyma za rękę kobietę i że ta kobieta coś do niego
mówi, chociaż wydawało mu się to jeszcze bardziej nierealne
niż głosy cieni, wśród których się poruszał.
Jakaś nuta w głosie Dinah pobudziła następną falę wspo�
mnień. Teraz rozmawiał w Moorings z Violet, która próbowała
go szantażować, żądała, żeby zawiódł Dinah. Groziła, że w ra�
zie sprzeciwu Dinah zostanie odesłana na głęboką prowincję.
Dinah w odrętwieniu słuchała niespokojnego głosu Cobiego.
Gdy mówił o Moorings, próbowała mu przeszkodzić, przykła�
dając dłoń do ust, ale ją odsunął i musiała wysłuchać wszystkie�
go aż do samego końca. A więc to dlatego Cobie się ze mną
ożenił i przechytrzył Raineya, pomyślała. Chciał mnie uchronić
przed Violet!
Potem uratował Lizzie z rąk sir Ratcliffe'a i bezlitośnie ści�
gał Heneage'a i jego wspólnika, Hoskynsa. Dowiedziała się,
dlaczego doszło do starcia między Cobiem a Walkerem w noc
pożaru. Potem dowiedziała się również, co jej mężowi zawdzię�
cza książę, z jakiego powodu Cobie ukradł brylanty Henea�
ge'ów i skąd wzięła się wdzięczność Walkera.
Wreszcie Cobie przestał mamrotać i trzymając rękę Dinah
jak najdroższy talizman, zapadł w sen. Pielęgniarka, która przy�
szła na noc, zastała żonę i męża uśpionych obok siebie. Dinah
wciąż trzymała Cobiego za rękę, a głowę położyła na jego po�
duszce.
Cobie zbudził się następnego ranka, wypił trochę mleka
i znowu zaczął majaczyć. Dinah próbowała odgadnąć, gdzie jest
teraz. Mówił spokojniej i wydawał się mniej wzburzony. Czu�
[ Pobierz całość w formacie PDF ]