[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Już wkrótce będzie jej mógł powiedzieć coś, co choć trochę ukoi jej ból. Oto jego australijski
detektyw odnalazł jej stryjeczną babkę, Myrę, która chciała się z nią spotkać. Ale najpierw wysłucha tej
historii do końca.
L R
T
- Jak długo przed twoimi urodzinami to się wydarzyło?
Delikatnie pogładził jej palce i dopiero wtedy zauważył, że zdjęła obrączkę. Bardzo go to zabolało.
- Jakiś tydzień.
Tydzień. Przez tydzień przeżywała to w samotności, a potem, w dniu jej urodzin zadzwonił on z
informacją, że do niej nie przyjedzie. Nie było go przy niej, kiedy go potrzebowała, i to pchnęło ją w
ramiona innego.
Nic dziwnego, że zdjęła obrączkę. Nie dziwiłby się, gdyby zrobiła to wcześniej.
- Tak mi przykro. Powinienem być przy tobie.
- Dlaczego? Skąd miałeś wiedzieć? Zresztą to...
- Tak, to nie była część naszej umowy - dokończył za nią. - Mogłem wrócić, gdybym tylko chciał.
Już kilka dni przed twoimi urodzinami wiedziałem, że nie będę inwestował w Maroku.
- Och.
Wyraz jej oczu zwielokrotnił jego poczucie winy.
- Ale śniłem o tobie.
Uśmiechnął się smutno. Zdawał sobie sprawę, że ten wieczór nie będzie łatwy. Ale wiedział też, że
jedyną szansą na wspólną przyszłość jest absolutna szczerość. W listach miłosnych rodziców znalazł taką
właśnie szczerość.
Teraz on i Rosa musieli się zdobyć na coś podobnego. Jak Rosa już wiedziała z własnego
doświadczenia, raz wymówione słowo może spowodować nieodwracalne szkody. Ale, jak właśnie
zaczynał rozumieć, niewypowiedziane słowa mogły przysporzyć równie dużo bólu.
Dopił kawę i odwrócił się do niej. Niezdolny się powstrzymać, ujął jej twarz w obie dłonie, czerpiąc
pociechę z jej miękkości.
- Kiedy mi powiedziałaś, że przespałaś się ze Stephenem, poczułem się, jakbym dostał w twarz.
Karmelowe oczy wpatrzone w niego rozszerzyły się odrobinę.
- Zapomnij o wszystkich wymówkach, jakich używałem w stosunku do ciebie i siebie samego.
Tłumaczyłem unikanie prawdziwej relacji sytuacją z Galiną, bo nie podobał mi się smak porażki. Do
tamtej chwili wszystko mi się udawało. Założyłem, że mój chłód emocjonalny jest wynikiem takiego a nie
innego dzieciństwa, zaakceptowałem to i używałem jako broni przeciwko kolejnej porażce. Patrząc wstecz,
widzę, że moje problemy z Galiną były skutkiem tego, że jej nie kochałem.
Rosa uroczo zmarszczyła brwi, jak zwykle, kiedy usiłowała coś zrozumieć.
- Przez całe miesiące usiłowałem zaprzeczyć temu, co czułem do ciebie. Twoja odmowa pracy dla
mnie uraziła moje ego, ale teraz widzę, że było też w tym coś więcej. Wiedziałem, że nie mam do ciebie
żadnych praw, ale strasznie zabolało, kiedy pomyślałem, że opuszczasz mnie dla Stephena.
- Ale...
- Proszę, pozwól mi dokończyć - powiedział, muskając jej wargi kciukiem. - Potem zawarliśmy to
otwarte małżeństwo i nawet mi przez myśl nie przeszło skorzystać z tej wolności.
L R
T
Jej oczy były teraz ogromne.
- Jak to? Nigdy?
- Nigdy. Było mnóstwo okazji, ale nawet nie kiwnąłem palcem, żeby je wykorzystać. Od dnia
naszego ślubu miałem w głowie tylko ciebie. Walczyłem z tym, ale bez skutku. Jakimś cudem wrosłaś mi
w serce i już tam zostałaś.
Jeszcze trochę i nie zdoła powstrzymać łez.
- Dlaczego mi to mówisz? - spytała drżącymi wargami.
- Bo cię kocham. I chcę, żebyś wróciła do domu. Nie z powodu pracy, nie dlatego, że chciałbym się
z tobą kochać bez końca, ale dlatego, że życie bez ciebie jest udręką nie do zniesienia. - Kiedy w końcu
wypowiedział te słowa, poczuł, jak wielki ciężar zsuwa mu się z piersi.
Po jej policzku stoczyła się pojedyncza łza. Otarła ją gwałtownym ruchem.
- Aajdak z ciebie.
- Wiem. - W żaden sposób nie mógłby zaprzeczyć.
- I tchórz.
- Tak.
- Bardzo mnie zraniłeś.
- Wiem. - Na myśl o tym, co przez niego przeszła, aż się skręcał. - Przysięgam, że ci to
wynagrodzę. Tylko mi pozwól. - Bez tchu czekał na odpowiedz.
Zdawał sobie sprawę, że całkowita szczerość może być ryzykowna, ale był przekonany, że nie ma
innej drogi. Potrzebował Rosy. Bez niej nie potrafiłby już żyć.
Czas rozciągał się ponad miarę, a jedynym słyszalnym dzwiękiem były ich przyspieszone oddechy.
- Nazwałam go twoim imieniem - wyrzuciła z siebie w końcu, rumieniąc się gwałtownie.
Zamarł.
- Jak to?
- To było okropne. Nie powinnam była do niego iść. Nigdy... - Jej głos przycichł raptownie i
przeszedł w szept. - Nawet nie dokończyliśmy tego, co zaczęliśmy. Wytrzymywałam to, co robił, tylko
dzięki temu, że zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie, że to ty. A potem nazwałam go twoim imieniem, a
on się wściekł i wyrzucił mnie za drzwi.
Nico był jak sparaliżowany. Przez dłuższą chwilę przetrawiał to, co właśnie usłyszał.
- Wyrzucił cię? Na ulicę? W Londynie? W środku nocy?
Pokiwała głową i otarła łzy.
- Nie mogę go winić. Sądził, że do niego wrócę, a kiedy się zorientował, że kocham ciebie...
- Ty mnie kochasz?
- Oczywiście, że cię kocham - szepnęła z twarzą bladą i ściągniętą. - Kocham cię, odkąd się
pobraliśmy.
Z całych sił próbował zrozumieć.
L R
T
- To dlaczego chciałaś rozwodu?
- Bo wiedziałam, że trwanie w tej sytuacji mnie zniszczy. Przecież nasze małżeństwo było tylko
formalne. Ta historia ze Stephenem, choć okropna, uświadomiła mi, jak bardzo zależy mi na tobie. Za
każdym razem, kiedy wyjeżdżałeś, cierpiałam katusze samotności. A potem wracałeś... taki obojętny...
Myślałam, że nic do mnie nie czujesz i wyobrażałam sobie twoje kochanki. Byłam przekonana, że nigdy
nie odwzajemnisz mojego uczucia. Nie mogłam tego znieść...
Nie był w stanie słuchać dalej. Przyciągnął ją do siebie i zamknął w mocnym uścisku, wdychając
słodki zapach, za którym tak bardzo tęsknił.
- Kocham cię, Roso Baranski. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. Jesteś dla mnie wszystkim.
Westchnęła i wtuliła się w niego mocno.
- Ja też cię kocham. Najbardziej na świecie.
- Boję się - przyznał ciężko.
- Czego?
- %7łeby cię nie zranić.
- Zraniłeś mnie i jakoś przeżyłam. Nie bierz całej winy na siebie. Zawiniliśmy oboje.
- Nigdy więcej - zaręczył, przykładając dłoń do piersi.
Zawsze potrzebował dla siebie sporo przestrzeni. Teraz jednak był przekonany, że chce ją dzielić
właśnie z Rosą. Ze swoją żoną.
A co, gdyby jednak ścigały go dawne nawyki? Na to nie mógł pozwolić. Nie przysporzy jej więcej
bólu. Oboje dość się już wycierpieli.
Kiedy z kolei ona objęła dłońmi jego policzki, przymknął oczy.
- Nico, popatrz na mnie - poprosiła łagodnie.
Spełnił jej prośbę i pod wpływem ogromu miłości i ufności w jej spojrzeniu ogarnęło go wielkie
wzruszenie.
- Nie oczekuję cudów i ty też nie powinieneś - powiedziała. - Jesteś, kim jesteś, i nie chcę cię zmie-
niać. Ani na jotę. Ale tak samo jest ze mną; jestem, kim jestem ze wszystkimi moimi niepewnościami. Jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •