[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ostatnich dni, przy okazji jasno wskazując na Korneliusza jako inicjatora
całego przedsięwzięcia. Nie masz żadnych oporów przed pogrążeniem
tego mężczyzny, jeśli tylko w jakiś sposób wpłynęłoby to, rzecz jasna
korzystanie, na sytuację Twojego przyjaciela. Poza tym masz też na
uwadze, niestety wciąż niezażegnany, problem wadliwej instalacji
chłodniczej. Skrycie liczysz na efektywną akcję policji, szczególnie, że
w najbliższej okolicy lodowiska znajduje się lokal, w którym już od
dziesięcioleci stołują się, wedle krążących po mieście plotek za pół ceny,
kolejne pokolenia stróżów prawa.
Kiedy wysiadasz na przystanku położonym przy komisariacie i
ruszasz śmiało przed siebie, uznajesz, że nie ma już odwrotu. Nie masz
w zwyczaju zmieniać decyzji, które, po wielu przemyśleniach, uznałaś
za słuszne. Jedyny wyjątek stanowi postanowienie o zachowaniu relacji
z Wiktorem  tylko na stałym, przyjacielskim, poziomie , ale w tej chwili
nie chcesz zaprzątać sobie głowy tym problemem. Nie wszystko na raz 
mówisz sobie, biorąc głęboki oddech przy przekraczaniu progu siedziby
władz.
#4  37
Brak  16
48
- Przepraszam, właśnie miałam przykre doświadczenie z
bezczelnym kierowcą, który mnie podwoził.
- Coś poważnego?
- Nie.
- Sprawia pani wrażenie dość roztrzęsionej.
- Mam kiepski dzień.
- Pogoda też nie dopisuje. Spacer to nie najlepszy pomysł.
- Po prostu muszę jak najszybciej uciec z tej okolicy, uciekłam
porywaczom!  wyznajesz, z trudem tłumiąc emocje. (6)
- Nie mam innego wyjścia, przyjaciel miał mnie podwiezć, ale
ostatecznie nawalił i muszę wracać sama  kłamiesz bez zająknięcia.
(18)
49
- Matka, posiekała mnie tak, gdy spałem. Miałem wtedy dziesięć
lat.
- Pamiętam tę sprawę  wtrąca się Korneliusz. - Kiedyś było o
tym głośno na cały kraj. Samotna matka okaleczyła własne dziecko i
próbowała popełnić samobójstwo.
- Boże  szepczesz.
- Ale zmieniła zdanie  kontynuuje Korneliusz beznamiętnym
tonem.  Zeszła z parapetu i wróciła zobaczyć co z synem. Wtedy ten
biedny dzieciak, oszalały z bólu i gniewu, zabił ją tłuczkiem do mięsa,
rozbił stawy, połamał kości, rozwalił czaszkę. Zadał tyle ciosów, że aż
skręcił nadgarstek.
- Nie wiesz, co przeszedłem potem. Te miesiące w zakładzie
zamkniętym, lata w sierocińcu&
- Ty żałosny dupku, ten dzieciak był moim dalekim krewnym,
zabił się w kilka tygodni po tej tragedii, czuwałem nawet przy jego
trumnie. Nie wiem, kto i dlaczego tak cię oszpecił, może nawet sam to
sobie zrobiłeś, ale nie jesteś tym dzieckiem, skradłeś tylko tę historię,
żeby podbudować własne ego.
Korneliusz kończy swoją przemowę w absolutnej ciszy, czekając
na reakcję Dowódcy. Obawiasz się, że przyłapany na kłamstwie
mężczyzna wpadnie w szał, lecz, ku Waszemu zaskoczeniu, odpowiada
ze smutkiem:
- Zniszczyłeś coś bardzo ważnego, Korneliuszu. Mój mały,
szklany klosz, jedyne kłamstwo, jakie głosiłem, próbując naśladować
rzeszę innych ludzi, tak uporczywie tworzących swój wizerunek ze
zręcznie dobranych słów i gestów. Teraz jestem już nagi i absolutnie
szczery z sobą i świtem. Gotowy do mojej ostatniej misji, tej, którą
poniekąd otrzymałem od ciebie.
- Boże& Chyba wiem, co zamierzasz zrobić  stwierdza
Korneliusz.  To świadomy mord!
Po raz pierwszy w chropowatym głosie mężczyzny słyszysz
autentyczny strach, najwyrazniej Wiktor również to dostrzegł, bo chwyta
Cię ostrożnie za dłoń i szepcze do ucha:
- Wszystko będzie dobrze.
- Dla was może tak  wtrąca się Dowódca. - Ale moje plany raczej
na pewno śmiertelnie zaszkodzą wielu, wielu ludziom& (9)
50
Serce wali Ci jak szalone, gdy zaraz po odgłosie zdejmowanej
kłódki, słyszysz odgłosy szarpaniny i stłumione okrzyki strażnika,
któremu najwyrazniej ktoś właśnie zasłonił usta. Wkrótce mężczyzna
wydaje z siebie jedynie pełne bólu jęki, a Ty czujesz na ramieniu drżący
uścisk Wiktora, który triumfalnie oświadcza:
- Jego mamy z głowy. Teraz szybko, do samochodu!
Przyjaciel przez kilka chwil zmusza Cię do biegu, by nagle,
mocnym szarpnięciem, zatrzymać tuż przed samochodem, którego
blacharkę wyczułaś asekuracyjnie wyciągniętą do przodu ręką. W oddali
słychać już nienawistne wrzaski pozostałych członków Grupy Siedmiu,
którzy zostali wyznaczeni do pilnowania okolicznego terenu, na
wypadek gdybyście zdołali opuścić budynek. Wiktor nie traci czasu,
otwiera samochód, każąc Ci natychmiast wsiadać na tył. Spełniasz jego
rozkaz bez chwili zwłoki, podobnie jak Korneliusz i Dyrektor. Nie mija
minuta, a już pędzicie z zawrotną prędkością w stronę wolności. Huk
silnika, w połączeniu z dudniącą w Twoich skroniach, naładowaną
adrenaliną krwią sprawia, że oddychasz ciężko, nerwowym ruchem
odgarniając z czoła pasemka sklejonych potem włosów.
- Zwolnij, bo nas zabijesz!  rozkazuje bezskutecznie Korneliusz.
- Wiktor!  krzyczysz.
Po kilkunastu sekundach pojazd wyraznie zwalnia, ale Twój [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •