[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ładnych parę lat. Ojciec używał whisky głównie w celach leczniczych, na
przykład na rozgrzewkę w zimny dzień, w odpowiednio małych dawkach.
Wyjąwszy z kredensu dwie małe szklanki, Dylan przypomniał sobie o
Maddie.
- Siądz, proszę. - Wskazał jej miejsce przy stole. Kiedy usiadła,
zajął miejsce po przeciwnej stronie
stołu, otworzył butelkę i napełnił swoją szklankę.
- Wypijesz ze mną? - zapytał.
- Nie, dziękuję.
Odstawił butelkę, lecz zostawił ją otwartą. Podnosząc szklankę do
ust, przyjrzał się Maddie. Byle jak ubrana, nie umalowana, z włosami w
nieładzie, była piękna jak obrazek. I pomimo swoich trzydziestu trzech lat
miała nieskazitelnie gładką twarz młodej dziewczyny.
- Czy mama wie, gdzie się podziewasz? - spytał, połykając solidny
haust whisky. Alkohol sparzył mu gardło i przełyk, spływając do żołądka.
- Widzę, że bierzesz mnie wciąż za szesnastolatkę - odparła z
lekkim uśmiechem. - A ja tymczasem już od dawno przestałam
opowiadać się mamie.
- Aha! Samodzielna i niezależna. Ale pewnie nie jest ci obojętne,
co ludzie by sobie pomyśleli, gdyby się dowiedzieli, że sprzyjasz takiemu
notorycznemu łajdakowi jak ja?
- Jak przebiegło przesłuchanie?Dylan wypił następny łyk.
- Co cię to obchodzi?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Rzeczywiście, co mnie to obchodzi? - powtórzyła. - Doprawdy,
nie wiem. - Wstała i rozejrzała się po kuchni. - Co byś powiedział,
gdybym zaparzyła kawę, zrobiła grzanki i usmażyła jajecznicę? Mogliby-
śmy zjeść wczesne śniadanie.
Roześmiał się. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Przepraszam, nie z ciebie się śmieję. Po prostu przypomniałaś mi
matkę, która też uważała jedzenie za najlepsze lekarstwo na wszystkie
kłopoty. Cukierek na złagodzenie bólu rozbitego kolana. Ulubiona potra-
wa ojca na kolację po szczególnie ciężkim dniu w sądzie. Powiedz mi,
czy córki uczą się od matek, żeby przez żołądek niosły dzieciom i mężom
pociechę?
- Nie mam zielonego pojęcia. Moja matka nigdy w życiu nie
ugotowała nawet jajka.
- A ty umiesz gotować? - spytał z zaczepną miną.
- Gdzie najbogatsza panna w Teksasie nauczyła się smażyć
jajecznicę?
- Na to, żeby usmażyć jajecznicę, nie trzeba być kucharką - odparła
z uśmiechem. Okrążyła stół i podchodząc do Dylana, zaproponowała: - Ja
zrobię śniadanie, a ty pozmywasz naczynia. - Wyciągnęła rękę.
- Umowa stoi?
Podniósł się z krzesła.
- Umowa stoi - powtórzył, ściskając jej dłoń. Kto by pomyślał, iż
Maddie Delarue zjawi się w jego kuchni o trzeciej nad ranem, by zrobić
mu śniadanie?
Stali naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy. Boże,jak to możliwe,
że po wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, ma tylko jedno w głowie:
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
chwycić ją w ramiona i nigdy nie wypuścić! Nie zdawał sobie sprawy, jak
mocno ściska jej dłoń, dopóki nie spróbowała się uwolnić. Momentalnie
zwolnił uścisk. Ręka Maddie była wyraznie zaczerwieniona.
- Najmocniej przepraszam. Nie miałem pojęcia...
- Nic się nie stało. - Maddie pomachała zwisającą bezwładnie
dłonią. - Czucie powoli wraca - zażartowała i ruszyła w stronę lodówki. -
Bądz tak łaskaw i znajdz mi miskę do mieszania jaj. A potem mógłbyś
nastawić kawę.
- Już się zaczyna rządzić! - mruknął, kręcąc nosem z udanym
niezadowoleniem.
Wyjęła z lodówki karton z jajami, mleko i masło.
- Mów do mnie! - rzekła, układając produkty na stole. - Wyrzuć z
siebie wszystko, co ci leży na sercu. Nie dław w sobie uczuć, bo one cię
zadławią. Wierz mi, wiem, jak to jest. - Podał jej kuchenną miskę. - Po
śmierci ojca udawałam dzielną. Musiałam nie tylko sama zająć się
pogrzebem, ale na dodatek zaopiekować się matką, a także macochą.
Wszystko to wykonałam, ale w trzy tygodnie po pogrzebie kompletnie się
załamałam. Gdyby nie Joan, ta sama Joan O'Brien, którą przedstawiłam ci
dziś na przyjęciu, otóż gdyby nie ona, nie wiem, co by ze mną było.
Co ona sobie wyobraża? %7łe będzie się wypłakiwał na jej ramieniu?
%7łe potrzebuje kogoś, kto głaskałby go po głowie i trzymał za rękę? Bo
jeżeli tak, to znaczy, że nie ma pojęcia, z kim ma do czynienia. On nie
potrzebuje niczyjej pomocy ani współczucia. Przez siedemnaście lat sam
dawał sobie radę i dobrze na tym wyszedł. Wykona wszystko, co do niego
należy - zajmie się pogrzebem, uporządkuje ojca sprawy, dopilnuje, by
jego morderca został ujęty i osądzony, a potem wróci do Dallas, gdzie
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
ułożył sobie życie.
- Posłuchaj mnie, Maddie. Doceniam twoją troskę i życzliwość,
lecz nie potrzebuję, żebyś dbała o moje odżywianie się, trzymała mnie za
rękę i wysłuchiwała moich zwierzeń.
Maddie rozbiła cztery jaja, wlała parę kropli mleka i zaczęła
wszystko razem metodycznie ubijać na jednolitą, puszystą masę. W tym
samym czasie rzuciła mu przez ramię:
- Mógłbyś nastawić kawę? I podaj mi parę kromek chleba, to włożę
je do tostera. - Z półki zdjęła patelnię, położyła na niej spory kawałek
masła i postawiła patelnię na palniku. - No więc czy dowiem się, czego
chcieli od ciebie na policji?
Dylan rzucił jej gniewne spojrzenie. Czy ta kobieta jest głucha? Nie
słyszała, co powiedział? Dał jej przecież wyraznie do zrozumienia, że nie
jest mu do niczego potrzebna i nie chce jej widzieć. No, niezupełnie.
Może nie jest mu potrzebna, ale na pewno nie chce się jej pozbyć. Wręcz
przeciwnie. Co nie znaczy, że może na niej polegać. Może polegać
wyłącznie na sobie. Jeżeli czegoś się w życiu nauczył, to przede
wszystkim tego, że trzeba sobie radzić samodzielnie.
- Zastanawiasz się, dlaczego nie zamknęli mnie w areszcie? -
spytał z odcieniem sarkazmu w głosie. Maddie najspokojniej w świecie
wylała rozbite jaja na patelnię.
- Dlaczego mieliby cię aresztować, skoro nie mają przeciwko tobie
dowodów? - zapytała rzeczowo.
Dylan otworzył puszkę z kawą, wsypał dwie pełne łyżki do filtra,
nalał wody i włączył maszynkę.
- Nie mają najmniejszej poszlaki, kto mógł popełnić morderstwo.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Jestem jedyną osobą, co do której istnieje podejrzenie, że miała z sędzią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •