[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie mam zamiaru się złościć  odparła.
 Ja... ja już tak nie mogę.
 Czego nie możesz?  spytała.  Spotykać się ze mną?
 Nie mogę się z tobą nie spotykać.
 Co?  Zaskoczona, tylko tyle zdołała powiedzieć. Mitch odstawił
butelkę z piwem i zaczął chodzić w kółko po pokoju. Nie patrząc na Kim, targał
ręką włosy i pocierał policzek.
 Przez cały tydzień omal nie oszalałem  zaczął.  Kim...
W tym momencie zadzwonił telefon. Kim posłała mordercze spojrzenie w
stronę aparatu. Dlaczego akurat teraz, kiedy dzieje się coś tak ważnego?
 Odbierz  poprosił, kiedy dzwonienie nie ustawało.
Uśmiechnęła się do Mitcha przepraszająco i podniosła słuchawkę,
zdecydowana jak najprędzej odprawić natręta, nawet gdyby miała zachować się
niegrzecznie.
 Halo?
 Cześć, Kim. Tu Scot.
 Scot! Jak się masz?
 Zwietnie. A jak twoje sprawy?
 Jeśli chodzi o to... Wiesz, akurat mam gościa. Mogę zadzwonić do
ciebie pózniej?
 Jasne, ale to zajmie tylko chwilę. W przyszłym tygodniu znów będę w
Seattle, tym razem służbowo. Wspominałaś o wspólnym wieczorze, więc
chciałem tylko zapytać, czy odpowiada ci bardziej wtorek, czy środa.
 Wszystko mi jedno.
 Dobrze, w takim razie umówmy się na środę. Zadzwonię, kiedy tylko
przyjadę, dobrze?
 Zgoda.
 Pójdziemy na kolację i pogadamy.
 Zwietnie.  Obserwowała Mitcha, który, o dziwo, zachowywał się
spokojnie.  W takim razie do zobaczenia. Pa.
 To był przyjaciel z dawnych lat  powiedziała, odkładając słuchawkę.
 Czyżby?  zapytał z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.
 Scot Taylor i ja właściwie wychowywaliśmy się razem  zaczęła mu
tłumaczyć spokojnie, chociaż znów czuła ucisk w żołądku.  Nasi rodzice są
zaprzyjaznieni. Scot mieszka w Kalifornii, jest pediatrą. Przylatuje tutaj w
przyszłym tygodniu służbowo i chciał spędzić ze mną wieczór. Jeśli chodzi o
ścisłość, to ja zaproponowałam mu spotkanie, jeszcze na urodzinowym
przyjęciu taty.
 To on był na urodzinach twojego ojca?
 Nie wiedziałam, że na nich będzie.  W ustach jej zaschło, a w głowie
panował chaos.  Przyjechał do domu na weekend i rodzice zabrali go ze sobą.
Mitch, Scot nie stanowi dla ciebie żadnego zagrożenia  mówiła, wpadając już
w panikę. Zanim Scot zadzwonił, Mitch bliski był powiedzenia jej o czymś
bardzo ważnym, być może o czymś, co mogło zdecydować o jej dalszym życiu.
 To po prostu przyjaciel.
 Przyjaciel odpowiedni dla ciebie.
 Co to znaczy?
 Lekarz, zaprzyjazniony z rodziną. Najlepszy kandydat, nieprawdaż?
 Kandydat do czego?  Zerwała się z zajmowanego miejsca i podeszła
do Mitcha.  yle to wszystko zrozumiałeś. Scot Taylor jest dla mnie kimś w
rodzaju brata i tyle.
 Nie myśl tylko, że jestem zazdrosny  powiedział chłodno.  %7łyjemy w
różnych środowiskach, o to mi chodzi. Przyjaznisz się z ludzmi pokroju Scota
Taylora. On pasuje do twojego świata, ja nie.
 Jak możesz być tak ślepy?  spytała ze łzami w oczach.
 Zlepy? Z nas dwojga to ty masz klapki na oczach.  Schwycił ją za rękę
i potrząsnął.  Kim, obudz się wreszcie. Nasz związek nie ma żadnych szans.
 Czy przychodząc tu dzisiaj też tak myślałeś?
 Nie o to chodzi. Przyszedłem kierowany szaleńczą myślą, że różnice
między nami się nie liczą, ale okazuje się, że tak nie jest. Potrzebujesz kogoś
takiego, jak Scot Taylor. W głębi serca pragniesz kogoś takiego jak on. Mitch
Conover po prostu nie jest dla ciebie odpowiednim partnerem.
Zamilkł i puścił jej dłoń.
 To jakiś absurd!  zaczęła krzyczeć.  Nie chcę żadnego Scota ani
kogokolwiek innego. Pragnę tylko ciebie.
 W łóżku  odparł cynicznie.  Ja też cię pragnę, bardziej niż
jakiejkolwiek kobiety na świecie. Kiedy jestem z tobą, myślę tylko o tym, żeby
cię mieć przy sobie jak najdłużej. Czy to wystarczy? Raz w tygodniu spotkać się
i iść do łóżka? Tylko tyle mogę ci dać.
Kim jęknęła i spróbowała zakryć twarz dłońmi, ale Mitch znów schwycił
ją i przytrzymał.
 Czy to wystarczy?  powtórzył, patrząc jej w oczy.
 Kiedy tu przyszedłeś, wcale tak nie myślałeś  odrzekła drżącym ze
zdenerwowania głosem.
 Wtedy chyba w ogóle nie myślałem.
 Mówisz, że zasługuję na kogoś lepszego. Pod jakim względem? Na
kogoś z pieniędzmi? Z wykształceniem? Przypadkiem ślepo zakochałam się w
facecie, który zarabia na życie pracą własnych rąk. Myślisz, że jestem taka
zadufana w sobie, że mierzi mnie twój zawód i rozglądam się za kimś w
garniturze? Mnie to nic nie obchodzi, do cholery! Przede wszystkim to, że
pracujesz u mego ojca. Nic na świecie mnie nie obchodzi oprócz ciebie! 
Wzięła głęboki oddech, żeby się trochę uspokoić.  Jeśli chcesz, to wmawiaj
sobie, że nie jesteś dla mnie odpowiedni, ale musisz wiedzieć, że to po prostu
kłamstwo. Kiedyś wszystko zrozumiesz i mam nadzieję, że ten moment nie
przyjdzie zbyt pózno i zdążysz zaznać w życiu trochę szczęścia.
 Kim... przepraszam  powiedział widząc, jak ona cierpi.
 Wiesz, zanim tu przyszedłeś, przyrzekłam sobie, że zgodzę się na
wszystko, co zaproponujesz. Ale nie mogę tego zrobić. Nie mogę zgodzić się z
czymś, o czym wiem, że jest największym błędem, jaki można popełnić. 
Zamknęła na chwilę oczy, a potem otworzyła je i spojrzała prosto na Mitcha. 
Czy odpowiesz całkowicie szczerze na moje pytanie?
 Spróbuję. A o co chodzi?   Czy jest ktoś inny?  spytała, próbując
wzrokiem wydobyć z niego prawdę.
 Nie ma nikogo  odparł, uśmiechając się leciutko do siebie.  Dlaczego
myślisz, że mogłoby być inaczej?
 Bo wtedy, w niedzielę, tak się śpieszyłeś, żeby wyjść.
 Powiedziałem ci prawdę. Przyrzekłem, że kogoś odwiedzę w południe, i
to wszystko.
Nie powiedział, kogo. Być może mogłaby z niego to wydobyć, ale wolała
nie próbować. Popatrzyła na jego dłonie, trzymające w uścisku jej drobne ręce.
Duże, silne dłonie. Męskie dłonie. Wszystko u niego było typowo męskie  głos,
gesty. Może dlatego miał na nią taki wpływ?
Kiedy był tak blisko niej, nawet podczas kłótni, zapominał o wszystkich
wnioskach, do jakich doszedł przez miniony tydzień. Poza tym ona miała trochę
racji. Przyszedł do niej przepełniony nadzieją i myślą, że, oprócz tego, co do
siebie czują, wszystko inne się nie liczy. Tylko raz, pomyślał. Tylko raz ją
pocałuję i pójdę. Pochylił się i pocałował ją nagle, a ona, zaskoczona,
westchnęła głośno. Odsunął się od niej i spojrzał jej prosto w oczy.
 Czy to ci wystarczy?  spytał jeszcze raz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •