[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Budynki, pozbawione dachów przez czas i nieskończone następstwo pór roku, miały w sobie coś
niepokojąco obcego. Przyzwyczajony do prostokątnych budowli w innych miastach, Garion nie
był przygotowany na niesymetryczne węgły konstrukcji Ulgosów. %7ładen kąt nie był tu chyba
dokładnie prosty, a złożoność figur drażniła umysł, sugerując jakieś subtelne wyrafinowanie,
którego nie umiał pochwycić. Masywne budowle zdawały się rzucać wyzwanie czasowi; wytarte
kamienie stały pewnie jeden na drugim, dokładnie tak, jak ułożono je tysiące lat temu.
Durnik także dostrzegł niezwykłe cechy budynków i rozglądał się wokół z wyrazem
dezaprobaty. Kiedy wszyscy skręcili za mur, by ukryć się przed wiatrem i chwilę odpocząć,
przesunął palcami po nachylonym rogu domu.
- Czy oni tu nie słyszeli o pionie murarskim? - zamruczał krytycznie.
- Gdzie znajdziemy Ulgosów? - spytał Barak, szczelniej opatulając się niedzwiedzią
skórą.
- To już niedaleko - odparł Belgarath. Wyprowadzili konie na zasypane śniegiem ulice.
Mijali niezwykłe, piramidalne budowle.
- Ponure miejsce. - Mandorallen rozejrzał się. - Od jak dawna stoi tak opuszczone?
- Odkąd Torak rozłamał świat - wyjaśnił Belgarath. - Jakieś pięć tysięcy lat temu.
Brnęli w coraz głębszym śniegu do budynku większego od sąsiednich. Wkroczyli do
wnętrza szerokim wejściem zwieńczonym wielkim kamieniem. Panowała tu cisza i spokój. Kilka
płatków dryfowało w nieruchomym powietrzu - wiatr wwiał je przez wąski otwór w górze, gdzie
kiedyś był dach. Podłoga była lekko przyprószona.
Belgarath pewnym krokiem podszedł do czarnego głazu umieszczonego w samym środku
podłogi. Głaz był oszlifowany tak, że naśladował piramidalny kształt domów. Gładka
płaszczyzna szczytu znajdowała się na wysokości około czterech stóp nad ziemią.
- Nie dotykajcie - uprzedził i ostrożnie wyminął kamień.
- Jest niebezpieczny? - spytał Barak.
- Nie. Jest święty. Ulgosi boją się profanacji. Wierzą, że sam UL położył go tutaj. - Z
uwagą wpatrywał się w podłogę, tu i tam ścierając nogą cienką warstewkę śniegu.
- Zobaczymy... - Zmarszczył brwi. Po chwili odsłonił płytę o barwie nieco innej niż
sąsiednie. - Tutaj jest - mruknął.
- Zawsze muszę jej szukać. Daj mi swój miecz, Baraku. Potężny Cherek bez słowa
wydobył broń i wręczył ją czarodziejowi.
Belgarath uklęknął przy płycie i trzy razy zastukał ostro rękojeścią barakowego miecza.
Dzwięk odbijał się głuchym echem gdzieś w dole.
Starzec odczekał chwilę i powtórzył sygnał.
Nic się nie stało.
Po raz trzeci Belgarath uderzył miarowo o bruk. W kącie sali rozległ się zgrzyt.
- Co to? - spytał nerwowo Silk.
- Ulgosi - stwierdził starzec. Powstał i otrzepał kolana. - Otwierają wejście do jaskiń.
Zgrzyt rozbrzmiewał ciągle, a o dwadzieścia stóp od wschodniej ściany sali pojawił się
wąski pasek światła, który zmienił się w szczelinę, a potem rozwarł szeroko, gdy kamienna płyta
podłogi przechyliła się i uniosła ociężale. Zwiatło pod nią było bardzo słabe.
- Belgarath - odezwał się spod płyty niski głos. - Yad ho, groja UL.
- Yad ho, groja UL. Yad mar ishum - odpowiedział formalnym tonem Belgarath.
- Veed mo, Belgarath. Mar ishum Ulgo - rzekł niewidoczny mówca.
- O co chodzi? - zdziwił się Garion.
- Zaprasza nas do jaskiń. Schodzimy?
Rozdział XVI
Hettar musiał użyć całej swej siły perswazji, by skłonić konie do wejścia w nachylone
stromo korytarze, prowadzące w mrok jaskiń Ulgo. Nerwowo przewracały oczami, postępując
opornie krok za krokiem. Zadrżały, gdy obrotowy kamień zatrzasnął się z hukiem. yrebak szedł
tak blisko Gariona, że co chwilę zderzali się ze sobą i chłopiec czuł, że zwierzę trzęsie się ze
strachu.
Na końcu tunelu czekały dwie postacie z twarzami przesłoniętymi jakąś cienką tkaniną.
Byli to niscy mężczyzni, niżsi nawet od Silka, lecz pod ich ciemnymi szatami prężyły się potężne
mięśnie. Tuż za nimi otwierała się nieregularna komora, rozjaśniona słabym, czerwonym
blaskiem.
Belgarath podszedł do tej dwójki, a oni skłonili się z szacunkiem. Przemówił krótko, a
czekający pokłonili się po raz drugi, wskazując następny korytarz, wybiegający z przeciwnego
krańca komory. Garion rozglądał się nerwowo, szukając zródła czerwonego lśnienia, ale ginęło
wśród dziwnych, szpiczastych kamieni wiszących pod sklepieniem.
- Pójdziemy tędy - oznajmił cicho Belgarath, kierując się do wskazanego tunelu.
- Dlaczego zakrywają twarze? - szepnął Durnik.
- By chronić oczy przed światłem, kiedy otwierają wejście.
- Ale w tym budynku na górze było prawie ciemno - zdziwił się kowal.
- Nie dla Ulgosów - odparł starzec.
- Czy mówią naszym językiem?
- Kilku. Niezbyt wielu. Nieczęsto spotykają obcych. Musimy się spieszyć. Gorim już na
nas czeka.
Tunel kawałek biegł prosto, po czym kończył się w grocie tak wielkiej, że Garion nie
mógł dostrzec drugiego końca. Zwłaszcza w tym słabym świetle, które zdawało się sączyć we
wszystkich jaskiniach.
- Jak rozległe są owe groty, Belgaracie? - spytał Mandorallen, nieco oszołomiony
ogromem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •  
     
    493. Sanderson Gill Punkt zwrotny
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • niewolnicy.xlx.pl
  •