[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sześć butelek.
- Dosyć wypiłeś, E.T.
Sędziwy pielgrzym z przestworzy gwiezdnych wykonał jakieś znaki swym kosmicznym
palcem i wybałuszył oczy. Miał czkawkę.
Lance mówił dalej osłupiały:
- Po co go ukrywasz? Czy wiesz, że wielu" ludzi płaci mnóstwo pieniędzy, żeby zobaczyć
grupę KISS? A on jest ważniejszy niż KISS, jest ważniejszy niż Jankesi w Nowym Jorku! Elliott,
masz tu kopalnię złota! Wyprowadz go na dwór.
Lance gestykulował, chciał pokazać, że ma wszelkie kwalifikacje, by być menedżerem.
Jego sterczący kosmyk włosów błyskał czerwienią, sprawiał więc wrażenie, jakby został
oskalpowany podczas trudnej ucieczki z pułapki na myszy pełnej sera; zasługiwał, by zrzucić go ze
schodów. Ale był kretynkiem i nie zdawał sobie z tego sprawy. Więc po kretyńsku ględził dalej:
- Ty, ja i E.T. Musimy to uprawomocnić. Elliott podtrzymywał E.T., ale sędziwy
wędrowiec chwiał się do przodu i do tyłu.
- Powiedz: ból głowy, Elliott.
- On ma kaca - jęknął Lance. - Ty nie wiesz, jak opiekować się istotą pozaziemską.
Powinieneś tu mieć jakiegoś trenera".
Elliott w dalszym ciągu trzymał mocno E.T., ale czuł ciężar jego ciała - jakąś dziwną
ciężkość, ogromną ciężkość; niczego takiego dotąd nie doznał.
- E.T. - Potrząsnął nim i Pozaziemski skierował wzrok na niego. Chłopiec ujrzał w jego
oczach wizje kosmosu, których nigdy w ciągu kilku tygodni przebywania razem z nim nie widział.
Były to najbardziej odległe sygnały. Przeniknęły one ciało Elliotta i poczuł ciężar także własnego
ciała.
- E.T., co się... dzieje...?
Sędziwy wędrowiec osunął się. Jego gęstość zmieniła się. Był jak jądro spadającej gwiazdy,
siła przyciągania Ziemi kompletnie go obezwładniła. Stawał się czarną dziurą w przestworzach.
Lance również doświadczył działania siły ciężkości. Stał się jeszcze niższy, skurczył się jak
szczur pod ramieniem E.T.
- Widzisz, on się porozumiewa poprzez ciebie. On należy do ciebie. Ale musisz to
przeprowadzić prawnie. Mój tata jest adwokatem. On coś wymyśli. Zostaniemy milionerami,
pojedziemy wszędzie. Każdy zechce nas poznać. Staniemy się najsławniejszymi chłopcami na
świecie. Wszyscy będą chcieli zobaczyć E.T. A on będzie nasz.
Ale E.T. nie należał do nikogo, tylko do siły ciężkości. Doszedł do siebie, nieco
zneutralizował alkohol w swoim organizmie. Ale innej rzeczy, tej głębokiej implozji swej istoty,
nie mógł zmienić.
- Ach, ja...
Zataczał się, słaniał. To był koniec jego gwiezdnego życia. Kurczył się od wewnątrz do
wymiarów główki od szpilki... Ale nie wolno mu zabrać ze sobą chłopca. A jednak wszystko
zmierza ku temu. Czarna dziura jest otwarta i nie można od niej uciec. Lotnicy, którzy latają zbyt
blisko, zostaną pochłonięci - takie jest prawo wszechświata.
- Powiedz... odejdz...
Próbował odsunąć ich. Ale oni przylgnęli do niego i czuł ich miłość. Szalone dzieciaki, nie
idzcie ze mną! Ja jestem E.T. Wasze umysły nie mogą dotrzymać mi kroku. Ja jestem sędziwym
podróżnikiem w przestworzach, a wy małymi szczeniaczkami.
Harvey wślizgnął się do pokoju, spoglądając spode łba. Wracała Mary: pies słyszał, jak
zmierza do kuchni. A więc musi ostrzec Elliotta. Warknął przed drzwiami schowka i w chwilę
potem je otworzył.
Popatrzał na przybysza z kosmosu i swym psim mózgiem ogarnął czarną przepastną
otchłań, w którą wpadały świetlne kości, jedna za drugą.
- Zostawcie mnie... - powiedział E.T., próbując podnieść ręce, ale Wielka Teoria działała i
jego skoncentrowana energia, tak bardzo przydatna w przestworzach, tutaj nie miała zastosowania.
Musi znalezć sposób, żeby mógł umrzeć tylko sam. Ale nawet kiedy tak się stanie, ta siła
może być tak wielka, że potrafi wchłonąć w siebie inne siły. Czyż on, samotny obcy przybysz,
mógłby wywołać implozję całej Ziemi? Czy jego śmierć może obrócić wszystko w niwecz?
- Powiedz... niebezpieczeństwo.
Przenosił się na różne kosmiczne poziomy, ale nie mógł znalezć odpowiedniej formuły,
żeby to zneutralizować. Utknął tutaj, a jego Statek oddalił się o całe lata świetlne.
- On... jest... taki ciężki - sapał Lance, gdy taszczyli go przez pokój. Z ogromnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]