[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tworząc straszliwy, krzyżujący się wzór. Na długość smoka powyżej i poniżej niej, ciągnęła
się druga linia - dłuższa i szersza - złożona z brunatnych bestii. Pod nią i wysoko w górze
ciągnęły się łukiem, wielkimi oddziałami, błękitne, zielone i brunatne bestie. Wszystkie
wachlowały swoimi wielkimi skrzydłami zimne powietrze na przerażony tłum, który jeszcze
przed chwilą był armią.
Skąd pochodzi to przenikliwe zimno, zastanawiał się Larad. Szarpnął za wędzidło
swojej bestii, gdy ta znów zaczęła wierzgać.
A jezdzcy siedzieli sobie spokojnie na karkach smoków i czekali. - Każ im zsiąść i
zabrać dalej te zwierzęta, to będziemy mogli porozmawiać - krzyknął do Larada Meron,
którego wierzchowiec brykał i ryczał ze strachu.
Larad dał znak piechurom, aby podeszli. Potrzeba było czterech ludzi na każdego
wierzchowca, aby uspokoić go na tyle, żeby lordowie mogli zsiąść.
Błędna kalkulacja numer dwa, pomyślał w ponurym nastroju Larad. Zapomnieli o
wrażeniu, jakie wywierały smoki na zwierzętach. Aącznie zresztą z człowiekiem.
Poprawiwszy swój miecz i podciągnąwszy na nadgarstki rękawice skinął głową ku innym
lordom i wszyscy ruszyli naprzód.
F'lar, zobaczywszy że zsiedli z wierzchowców, powiedział Mnementhowi, aby przekazał
trzem pierwszym szeregom polecenie lądowania. Jak wielka fala smoki posłusznie siadły na
ziemi, składając skrzydła z szeleszczącym odgłosem, który przypominał westchnienie.
Mnementh przekazał F'larowi, że smoki są podniecone i zadowolone. To jest dla nich
znacznie większa zabawa niż manewry. F'lar zganił Mnementha, że to wcale nie jest zabawa.
- Larad z Telgar - przedstawił się najdostojniejszy z mężczyzn. Miał szorstki głos,
żołnierskie maniery i był zbyt pewny siebie jak na młodego lorda.
- Meron z Nabol.
F'lar natychmiast rozpoznał śniadą twarz o bystrych rysach i niespokojnych oczach.
Kiepski i nie panujący nad sobą wojownik. Mnementh przekazał F'larowi niezwykłą
wiadomość z Weyr.
F'lar niedostrzegalnie skinął głową i kontynuował posłuchanie. - Wyznaczono mnie,
abym przemawiał - zaczął lord z Telgar. - Lordowie z posiadłości jednomyślnie zgodzili się,
że czas Weyr już minął. W konsekwencji żądania z Weyr są nieprawne. %7łądamy zaniechania
poszukiwań w obrębie naszych posiadłości oraz najeżdżania na stada i stodoły naszych
posiadłości przez kogokolwiek ze smoczego ludu.
F'lar wysłuchał go uprzejmie. Larad wyrażał się wytwornie i zwięzle. F'lar skinął głową.
Przyjrzał się uważnie każdemu ze stojących przed nim lordów, mierząc ich wzrokiem. Ich
twarze wyrażały pewność siebie i oburzenie.
- Jako władca Weyr, ja, F'lar, jezdziec Mnementha, odpowiadam wam. Wasza skarga
została wysłuchana. A teraz posłuchajcie, co rozkazuje władca Weyr. - Jego niedbała poza
zniknęła. Mnementh wygrzmiał grozny kontrapunkt, który zadzwonił poprzez równinę, tak że
słowa jezdzca wróciły echem.
- Zawrócicie i pojedziecie z powrotem do swoich posiadłości. Potem pójdziecie do
waszych stodół i między wasze stada. Przygotujecie sprawiedliwą i godziwą dziesięcinę.
Wyślecie ją do Weyr w ciągu trzech dni od waszego powrotu.
- Władca Weyr rozkazuje lordom złożyć dziesięcinę? - zaśmiał się szyderczo Meron z
Nabol.
F'lar dał znak i nad kontyngentem z Nabol pojawiły się dwa nowe skrzydła.
- Władca Weyr daje lordom rozkazy złożenia dziesięcin potwierdził F'lar. - Ubolewamy,
że aż do czasu póki lordowie nie wyślą dziesięcin, panie z Nabol, Telgar, Fort, Igen, Keroon
będą musiały zamieszkać z nami. Także panie ze schronienia w Balan, schronienia w Gar,
schronienia...
Przerwał. Panowie nerwowo zaczęli szemrać między sobą, gdy usłyszeli listę
zakładniczek. F'lar podał Mnementhowi szybką informację do przekazania dalej.
- Wasz blef się nie uda - zadrwił Mezon dając krok w przód, jego ręka spoczywała na
rękojeści miecza. - W najazdy na stada można było uwierzyć. To się rzeczywiście zdarzyło.
Ale posiadłości są święte. Nie śmieliście chyba...
F'lar poprosił Mnementha o przekazanie sygnału i pojawiło się skrzydło T'suma. Każdy
jezdziec trzymał na karku swego smoka jedną lady. T'sum trzymał swoją grupę w górze, ale
wystarczająco blisko na to, aby każdy mógł rozpoznać swą przestraszoną, rozhisteryzowaną
kobietę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •