[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zreflektował się. Tylko on sam i najbli\szy przyjaciel lorda
Exmoutha wiedzieli, co zaszło w dniu śmierci milady. Niektóre
osoby być mo\e domyślały się, ale o ile Kendallowi było
wiadomo, \adna z nich nie zdradziła jego lordowskiej mości i
nie puściła pary z ust.
- Czy milord na pewno nie chce, \ebym przejął wodze? -
spytał z niepokojem, gdy Daniel bardzo ryzykownie
wyprzedził wolniej jadący powóz.
Rozbawił Daniela.
- Boisz się, Kendall? Myślałem, \e masz znacznie więcej
zaufania do moich umiejętności. Popatrz, do zdrapania farby z
tamtego pudła sporo mi jeszcze brakowało.
- Nie o to chodzi - skwapliwie zapewnił go totumfacki. -
Ale chciałbym, \eby było ze mnie więcej po\ytku.
Kendall doskonale wiedział, jaki jest cel ich nocnej
wyprawy ulicami Brighton, i tak jak wszyscy bardzo się
martwił niespodziewanym zniknięciem panny Perceval.
- Nie mam pojęcia, jak wygląda ten woznica i jego
powóz. Gdybym przejął wodze, pan mógłby spokojnie
rozejrzeć się za tym człowiekiem.
- Dziękuję za propozycję, Kendall, ale sam widzę, \e
szukam wiatru w polu. Rozsądniej było poczekać ,,Pod
Koroną . Mo\e w końcu tam go zastanę albo przynajmniej uda
mi się porozmawiać z karczmarzem.
Z tymi słowami skręcił w następną przecznicę i znów
skierował się do gospody, którą odwiedzili ju\ wcześniej.
157
- Ciekawe, jakie ciemne interesy zajmują teraz tego
szelmę karczmarza, \e zostawił gospodę w rękach brata?
Daniel zerknął kpiąco na słu\ącego.
- A jak sądzisz, człowieku? Jeśli tylko na czymś się
znam, to karczmarz troszczy się o uzupełnienie zapasów
brandy i rumu z zaufanego zródła.
- Ma pan na myśli przemyt?
- Wcale by mnie to nie zdziwiło. Na wybrze\u mnóstwo
ludzi zajmuje się przemytem. Stra\ stoi na straconej pozycji i
moim zdaniem będzie tak dopóty, dopóki nie zmieni się prawo.
Tymczasem dotarli  Pod Koronę . Daniel bez ociągania
oddał wodze Kendallowi i wszedł do gospody, by przekonać
się, \e właściciel jeszcze nie wrócił. Zrozumiał, \e dalsze
wypytywanie brata o cokolwiek po prostu nie ma sensu.
Mę\czyzna oświadczył stanowczo, \e w gospodzie pomaga
rzadko i niektórych miejscowych zna jedynie z twarzy, dlatego
nie potrafi powiedzieć, czy był ju\ tego wieczoru ktoś o
nazwisku Higgins.
Daniel szybko zdecydował, \e pozostaje mu tylko poczekać
na powrót właściciela i mieć nadzieję, \e ten dobrze zna
woznicę. Zamówił kufel piwa i właśnie niósł go do stołu w
kącie, gdy drzwi gospody się otworzyły i do środka spokojnie
wszedł poszukiwany przez niego człowiek.
W pierwszym odruchu chciał skoczyć woznicy do gardła,
ale się powstrzymał. Higgins nie wyglądał na kogoś, kto
wkrótce spodziewa się otrzymania pokaznej sumy pieniędzy.
Przeciwnie, minę miał ponurą i wydawał się głęboko
rozczarowany \yciem. Co więcej, czekając przy szynkwasie na
nalanie piwa, rozejrzał się po gospodzie i na widok swego
niedoszłego pracodawcy wcale nie okazał strachu, lecz raczej
zaskoczenie.
Daniel zaczął się zastanawiać, czy to mo\liwe, \e pomylił
się w ocenie Higginsa. Czy\by mę\czyzna niczego nie
wiedział o zniknięciu Robiny ? No có\, byłby to bardzo
158
dziwny zbieg okoliczności, gdyby akurat dzień po tym, jak
Higgins proponował jej porwanie, panna znikła z całkiem
innego powodu. Tymczasem woznica podszedł uśmiechnięty
do jego stołu.
- Witam waszą miłość! Nie spodziewałem się spotkać tu
pana znowu. Zasmakowało tutejsze piwo, hę? Nie ma w tym
nic złego. Tu rzeczywiście dobrze je warzą.
- Owszem. Usiądzie pan, Higgins?
Woznica bez wahania skorzystał z zaproszenia, co tylko
umocniło Daniela w przeświadczeniu, \e człowiek ten jest
zupełnie niewinny. Musiał jednak zdobyć pewność.
- A więc co sprowadza waszą miłość z powrotem na taki
koniec świata? - Higgins wydawał się całkiem spokojny. -
Ludzie wysokiego stanu nie bywają w tej karczmie często.
Naturalnie ka\dy mo\e tu przyjść, czemu nie? I zawsze miło
spotkać kogoś \yczliwego.
Daniel oparł się wygodnie, zmierzył wzrokiem zawartość
kufla i w końcu powiedział:
- W gruncie rzeczy przyszedłem, \eby z panem
porozmawiać, Higgins.
Zdumienie woznicy nie mogło być udawane.
- Ze mną? Po co, wasza miłość? - spytał, po chwili zaś na
jego zniszczonej, ogorzałej twarzy pojawił się wyraz wątłej
nadziei. - Czy\by pan przemyślał sprawę, o której mówiliśmy
poprzedniego wieczoru?
Uśmiech Daniela nie był przyjacielski.
- Proszę mi wierzyć, Higgins, \e od kilku godzin nie
myślę o niczym innym. - Pochylił się i przeszył rozmówcę
spojrzeniem. - Bo widzi pan, pannę Perceval naprawdę
porwano, a w ka\dym razie jej tajemnicze zniknięcie nosi
wszelkie cechy porwania.
Daniel patrzył, jak twarz pokryta szczeciniastym zarostem
przybiera wyraz niedowierzania. Woznica wytrzeszczył na
niego oczy. Albo był wyjątkowo utalentowanym aktorem, albo
159
naprawdę o niczym nie wiedział. Daniel musiał teraz
zdecydować, którą z tych wersji uznać za prawdziwą.
- Niech pan posłucha, Higgins - podjął, wpatrując się w
niego uwa\nie. - Bardzo niewiele osób wiedziało, \e panna
Perceval będzie na pikniku w lesie przy ruinach klasztoru.
Nale\y do nich dama, która urządziła piknik, moja matka, ja
sam... No, i pan.
Woznica od razu zrozumiał, o co chodzi.
- Chyba wasza miłość nie sądzi, \e mam coś wspólnego
ze zniknięciem tej panny?
- Właśnie staram się to ustalić - gładko odpowiedział
Daniel.
- Przysięgam na \ycie mojej Dory, wasza miłość, \e
nigdy w \yciu nawet nie spojrzałem na tę dziewkę... chciałem
powiedzieć  na tę damę . Poza tym cały dzień byłem w
mieście. Mnóstwo ludzi mo\e o tym zaświadczyć.
- Nie twierdzę, \e pan osobiście brał udział w porwaniu,
Higgins - zapewnił go Daniel, który pozbył się ju\ wszelkich
wątpliwości. - Chcę się teraz dowiedzieć, czy wspominał pan
komuś o pikniku, na którym miała być panna Perceval?
- Nie. Po co, u diabła, miałbym...? - Nagłe zamilknięcie i
głęboki namysł woznicy były nader wymowne.
- A więc komuś pan o tym wspomniał - ponaglił Daniel
Higginsa, który zapatrzył się w swój kufel.
- No tak. Na to wygląda - przyznał w końcu. - Brat Molly
Turpin mieszka na skraju tego lasu. Wiozłem ją tam parę
miesięcy temu, kiedy umarła jej szwagierka. Bardzo ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •