[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oliver spojrzał jej w oczy i lekko skinął głową. Nie zmienił miłego wyrazu twarzy.
- Cieszę się, że cię znów widzę - przywitał się. - Co dla ciebie?
Niechętnie to przyznawała, ale podawał najlepszą kawę w mieście. Lepszą nawet niż Eve.
- Biała mocha. Z bitą śmietaną. - Udało jej się powstrzymać i nic już więcej nie dodać, bo wcale
nie miała ochoty być dla niego miła. Boże, przecież on parę godzin temu zlizał krew z jej nadgarstka!
Udało jej się przynajmniej uniknąć słów:  proszę" i  dziękuję".
- Nic nie jesteś mi winna - powiedział i machnięciem ręki odmówił przyjęcia pięciodolarowego
banknotu, który wyłowiła z kieszeni dżinsów.  Prezent z okazji powrotu, Claire. Ach, Monica. To,
co
zwykle?
- Podwójna latte, bez pianki, z różowym cukrem. W prawdziwym kubku, nie w tym styropianie.
- Wystarczyło powiedzieć: tak - odparł. A kiedy Monica już się odwracała od baru, złapał ją za
rękę. Zrobił to tak, żeby nikt poza Claire niczego nie zauważył, ale gest był wyraznie grozny. - Ona
nie
płaci. Ale ty, Monica, tak. Możesz się uważać za księżniczkę, ale zaufaj mi, spotkałem ich parę i ty się
nie kwalifikujesz. - Uśmiechnął się leciutko, ale w jego oczach nie było rozbawienia. - No cóż,
 spotkałem" to może jednak nie jest właściwe określenie.
- Zjadłem? - podsunęła Claire lodowato. Uśmiech zrobił się zimny.
- Och, ten urok i elokwencja młodego pokolenia. Aż mi serce rośnie. - Oliver puścił ramię
Moniki, odsunął się, żeby przygotować napoje. Monica cofnęła się zarumieniona. Rzuciła Claire
złe spojrzenie. Jakby to była moja wina, pomyślała Claire. Potem Monica odeszła w stronę stolika w
kącie. To był ten sam stolik, który kiedyś Brandon wybrał dla siebie. Siedziały tam jakieś dwie
młodziutkie studentki, a na stoliku piętrzyły się książki i papiery. Monica skrzyżowała ramiona i
przybrała wojowniczą pozę.
- Siedzisz na moim krześle - warknęła. - Jazda stąd.
Obie dziewczyny - niższe i brzydsze od Moniki  spojrzały na nią oczami wielkimi jak spodki.
Jedna z nich wyjąkała:
- Ale która z nas?
- Obie - ucięła Monica. - Lubię mieć trochę miejsca. Wynoście się.
Zebrały swoje notatki i książki i odeszły, tak się śpiesząc, że o mało nie oblały przy tym Claire kawą.
- Musiałaś to robić? - spytała Claire.
- Nie, to była zwyczajna przyjemność. - Monica usiadła, skrzyżowała gładkie, opalone nogi i
klepnęła dłonią w blat.  No chodz, Claire. Siadaj. Mamy tak wiele do obgadania.
Nie chciała siadać, ale głupio wyglądała tam, stojąc i rzucając się w oczy. Usiadła więc,
położyła plecak na podłogę koło krzesła i zaczęła się przyglądać porysowanemu blatowi stolika.
Widziała, że klapek Moniki naprawdę zarabia na swoją nazwę, klapiąc, kiedy dziewczyna swobodnie
zaczęła machać stopą. W jakiś idiotyczny sposób przypominało jej to Myrnina.
- Już lepiej. - Monica była obrzydliwie z siebie zadowolona. Wcale nie obojętna. -No?
Opowiedz mi.
- O czym?
- O tym, co każe ci robić Amelie - powiedziała Monica.- O tym super sekrecie. Znaczy wybrała
cię z jakiegoś powodu, i nie chodzi o twój wdzięk i urodę, prawda? Przecież to jasne.
A więc chodzi o mózg. Nie masz tu żadnej rodziny, nie masz poza tym niczego, czego ktoś mógłby od
ciebie chcieć.
Monica była bystrzejsza, niż wyglądała.
- Amelie nie wymaga ode mnie niczego specjalnego - skłamała Claire. - Może pózniej, nie
wiem. -Nerwowo przekręcała złotą bransoletkę na lewym nadgarstku. Zaczynała jej przypominać te
opaski, jakimi biolodzy oznaczają zagrożone gatunki. I zwierzęta laboratoryjne.
Kiedy Claire zaryzykowała i podniosła wzrok, Monica miała na wpół przymknięte oczy.
- Doprawdy. Jestem rozczarowana. Naprawdę myślałam, że powiesz mi coś ciekawego. No,
nieważne. To pogadajmy o umowie.
- Umowie? - Najpierw Jason, teraz Monica. Jakim cudem Claire dostała rolę negocjatora?
- Chcę pogadać z Amelie w sprawie Ochrony. Możesz mnie do niej wprowadzić. I
zarekomendować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •