[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Po pierwsze słyszę ich w kanale transferowym. Po drugie, Cana właśnie z tej
przyczyny stworzy swoją flotę.
„Nie zgadzam się, Bron. Cana stworzył flotę, żeby zagrozić Ziemi”.
– Cana ma w nosie Ziemię. Postaw się na jego miejscu. Gdyby miał taką broń, jak
pocisk termiczny z Onaris to wystrzeliłby go prosto na Ziemię, nie przejmując się
Komandem. Nie potrzebowałby wtedy tak silnej floty.
„Rozumiem. Ogłaszam alert czerwony dla Doca i Ananiasa. Nie wierzę, żebyś
przekonał Doca tak, jak nie przekonałeś mnie, ale masz prawo do .swojego zdania”.
– Mam prawo do czegoś więcej, Jaycee. Mam racje i wiesz o tym.
„O tym zadecyduje Doc. Na razie ciągle podlegasz rozkazom. Nie próbuj się
uwolnić, bo będę musiała przywrócić cię do porządku”.
– Nie mogę czekać. Muszę uprzedzić Niszczycieli, żeby zabrali stąd swoje statki. Nie
możemy pozwolić na zniszczenie ich floty.. To jedyna siła gotowa do odparcia
Obcych.
„Nie mogę na to pozwolić, dopóki nie wypowie się Doc, a on może zdecydować się
mimo wszystko na atak”.
– Nie mówiłem o groźbie ze strony floty Komanda, a o małym chaosiku, który
zmontowałem jeszcze na Tantalu, kiedy bałem się, że flota Komanda nie zdąży na
czas.
„Co?! Coś ty zrobił?” – wykrzyknęła Jaycee twardym głosem.
– Co? Po prostu zorganizowałem zniszczenie tego układu.
„Oszczędź mi melodramatu, Bron. Nie miałeś odpowiedniego sprzętu”.
– Ależ tak. Miałem pociski termiczne i wystrzeliłem je jeszcze w podprzestrzeni.
Obliczyłem tor lotu i zaprogramowałem ich cel. Wkrótce powinny w niego uderzyć.
„Bez paniki. Cztery rakiety typu Nemesis nie mogą zagrozić całej flocie na orbicie.
Co najwyżej spalą ze dwa kontynenty”.
– Mogą, jeśli się wie jak ich użyć. Nie tylko planeta baza zostanie zniszczona, ale
także inne planety.
„Nie nalegaj, Bron. Wiem, że jesteś wcieleniem diabła, ale nawet ty nie jesteś w
stanie zrobić czegoś takiego z czterema głupimi pociskami. Niszczyciele je zresztą
zaraz wykryją”.
– Nie tam, gdzie je wysłałem. Przy długiej trajektorii wykryto by je natychmiast po
wejściu w zasięg detektorów ochrony. Ale one nigdy nie zbliżą się na tyle do floty.
„A wiec gdzie je wysłałeś? Na słońce?”
– Nie. Tam ich efekt byłby żaden. Natomiast najbliższa słońcu planeta jest zbyt blisko
i ma zbyt dużą gęstość. To prawie plazma, która ledwo trzyma się kupy. W nią
właśnie uderzą moje pociski.
„Ależ one ją zdezintegrują...”
Jaycee zamilkła niezdolna do ogarnięcia wszystkich konsekwencji sytuacji.
„Jeżeli jej cześć spadnie na słońce, to promieniowanie wysterylizuje cały układ”.
– Jeśli nie pomyliłem się w obliczeniach, to prawie cała masa planety zostanie
przyciągnięta przez słońce. Musze uprzedzić Niszczycieli. Chcę, żeby Antares nadał
taki komunikat na ich fali alarmowej. Połącz mnie z Antares.
„Żartujesz? Nie mogę tego zrobić bez zgody Doca. Nawet on będzie musiał mieć
zgodę Sztabu Generalnego”.
– Czas nagli. Zanim Sztab podejmie decyzję, będzie po wszystkim.
Bron wrócił pod drzwi i jeszcze raz w nie walnął. Bez skutku.
– Do diabła, Jaycee. Jeżeli nie ostrzeżesz Niszczycieli, to sam będę musiał znaleźć
jakiś sposób.
„Nie rób tego, Bron. Wciąż podlegasz rozkazom, które za wrogów uważają
Niszczycieli. Jeżeli spróbujesz ich ostrzec będzie to traktowane jako bunt.
Przeszkodzę ci wszystkimi środkami”.
– Odczep się.
Przykucnął i wcisnął palce pod drzwi. Zadowolony z oględzin podniósł się i
rozejrzał wokoło w poszukiwaniu czegoś, co pozwoliłoby wykorzystać sytuację.
„Nie kombinuj, Bron. Raz już nie posłuchałeś i pobili cię prawie na śmierć. To cię
niczego nie nauczyło?”
– Zrób mi przyjemność, Jaycee. Zdechnij.
Mała żarówka pod sufitem przyciągała najmocniej jego uwagę. Dotknął Biblii i
sprawdził jej wygląd. Papier wyglądał na łatwopalny. Następnie wziął się za łóżko,
które na szczęście nie było zbyt mocno przymocowane do ściany i z łatwością je
wyszarpnął.
„Ostrzegam Bron, że zabije cię w końcu. Nie mam nastroju na twoje wygłupy”.
– Daj mi spokój. Nie ośmielisz się mnie zabić, a nic innego mnie nie powstrzyma.
Bron podniósł łóżko i zbił nim ampułkę. Światło zadrżało, ale nie zgasło.
„Nie wiem co chcesz zrobić, ale przestań. Ostrzegam, że jestem wystarczająco
zdenerwowana, żeby zastosować któryś z obwodów karcących”.
– To by ci sprawiło frajdę, co? Bron zgasił łuk elektryczny i cela była teraz
oświetlona jedynie słabym promykiem wpadającym przez judasza.
„Frajdę? Nawet nie wiesz, z jaką radością nacisnęłabym czasami przycisk. Tylko
że...”
– Złości?
Bron wspiął się po łóżku i dostał się do przewodów.
„Złość... zemsta... nienawiść... Nie wiem już nawet czego ty nie wzbudzasz we
mnie”.
Wcisnął miedzy druty kartkę, wyrwaną z Biblii. Drugą kartką ochraniał iskierkę od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]