[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkie podstawowe umiejêtnoSci wystarczaj¹co dobrze opano-
wane, by przekazywaæ je mniej zaawansowanym. Wielu osi¹ga ten
poziom i zaczyna uprawiaæ zawody inne ni¿ nauczanie, ci jednak,
którzy pragn¹ osi¹gn¹æ wy¿sze poziomy, musz¹ nauczaæ przez co
najmniej dwa lata, przygotowuj¹c siê jednoczeSnie do przejScia do
nastêpnej Orbity.
Ci z Orbity Wewnêtrznej, czyli pi¹tej zas³ony, odznaczaj¹ siê ko-
lejn¹, zupe³nie niewiarygodn¹ umiejêtnoSci¹. Przypuszczalnie spêdzaj¹
129
9 Indiana Jones &
kilka godzin w tygodniu na medytacji i w tym czasie powoduj¹ spusz-
czenie Zas³ony Ogólnej, która przykrywa ca³e miasto i nawet s¹sia-
duj¹ce góry. Dla obcych, takich jak ja, widoczna jest jedynie d¿un-
gla, natomiast dla tych wewn¹trz Ceiby wszystko pozostaje takie
samo, jak gdyby wcale nie by³o tej Zas³ony Ogólnej. Mistrzowie
Orbity Wewnêtrznej s¹ wielce szanowani i szkoleni na wojowników,
chocia¿, jak mi powiedziano, niewiele konfliktów wewnêtrznych czy
zewnêtrznych wymaga u¿ycia si³y fizycznej. Dlatego osobnicy ci s¹
raczej znani jako stra¿nicy.
Maria wyjaSni³a mi, ¿e bogowie sami stworzyli pewne zas³o-
ny i ¿e dwa najwy¿sze poziomy mistrzów spuszczania zas³on zaj-
muj¹ siê zdejmowaniem ich w pewnych okresach. Ci, którzy osi¹-
gnêli szósty poziom s¹ kap³anami, filozofami i lekarzami. Potrafi¹
oni zdejmowaæ zas³onê miêdzy teraxniejszoSci¹ a przysz³oSci¹,
pos³uguj¹c siê Swiêtym alfabetem. Uwa¿aj¹ na przyk³ad, ¿e cho-
roba jest zas³on¹, któr¹ mo¿na podnieSæ, ale jedynie przy wspó-
³pracy chorego.
Podczas gdy Maria chêtnie rozwodzi³a siê na temat Wy¿szej
Orbity, nie chcia³a mówiæ o tym, co jest zwi¹zane z siódm¹ zas³o-
n¹ i Orbit¹ Odwieczn¹. Powiedzia³a mi jedynie, i¿ wiêkszoSæ miesz-
kañców nie jest nawet pewna, czy mistrzowie siódmej zas³ony rze-
czywiScie istniej¹. Ta uwaga oczywiScie wyzwoli³a moj¹ ciekawoSæ.
Odnios³em wra¿enie, jak gdyby byli oni istotami mitycznymi. Ma-
ria jednak nic wiêcej mi nie powiedzia³a. Ca³y czas mam nadziejê,
¿e gdy tylko znajdê siê w tym mieScie, bêdê mia³ liczne mo¿liwo-
Sci rozmawiania z tymi z Orbit Wy¿szej i Odwiecznej, i dowiem
siê czegoS o ich zwyczajach.
Gdy zapyta³em, czy cz³onkowie dwóch górnych Orbit s¹ w³ad-
cami, Maria potrz¹snê³a g³ow¹. WyjaSni³a, ¿e Ceib¹ rz¹dzi Rada
Orbit, która jest dok³adnie tym, na co nazwa wskazuje. Stanowi¹ j¹
reprezentanci wszystkich Orbit. Zapyta³em wiêc, czy cz³onkowie
Rady Orbit s¹ wybierani, a Maria odpowiedzia³a, ¿e tak, ale nie w wy-
borach. Stwierdzi³a, ¿e s¹ wybierani w swoich snach. Có¿, dalszy
ci¹g wiedzy d¿ungli. ¯ywiê nadziejê, ¿e ju¿ wkrótce bêdê móg³ to
wszystko u³o¿yæ w jak¹S ca³oSæ.
Przed kilkoma minutami Maria oSwiadczy³a mi, ¿e jest prawie
pewna, i¿ jutro dojdziemy do miasta. Doda³a, i¿ od tego momentu
mam zwracaæ siê do niej jej prawdziwym imieniem, Rae-la.
130
Taksówka piê³a siê krêt¹ drog¹ w górê. Indy rozpozna³ ulicê.
Zbli¿ali siê do hotelu Paraíso.
Przez chwilê wox nas dooko³a nakaza³ Hugonowi.
To fascynuj¹ce, Indy powiedzia³a Deirdre, która czyta³a,
spogl¹daj¹c mu przez ramiê.
To z pewnoSci¹ inny Swiat odpar³ i obydwoje zag³êbili siê
w lekturze.
30 sierpnia
Maria, czy raczej Rae-la, zniknê³a. Zrobi³em kilka wypadów
w g³¹b d¿ungli, ale bez skutku, nie znalaz³em jej.
W pewnej chwili wydawa³o mi siê, ¿e ktoS idzie za mn¹. Zawo-
³a³em jej imiê, ale nikt nie odpowiedzia³. Odwróci³em siê i spostrze-
g³em jakiegoS indiañskiego ch³opca. Gapi³ siê na mnie przez mo-
ment, po czym znikn¹³ w lesie. PuSci³em siê za nim maj¹c nadziejê,
¿e wska¿e mi drogê do miasta, ale po krótkiej chwili zastanowi³em
siê nad tym, co zamierzam zrobiæ. Nie potrzebowa³em ¿adnych kom-
plikacji, które mog³yby siê zdarzyæ w czasie spotkania z jakimS ple-
mieniem indiañskim, gdyby okaza³o siê wrogo usposobione.
Kiedy wróci³em do niewielkiej przecinki, gdzie ostatnio widzia-
³em Rae-lê, zdecydowa³em siê na dojScie do rzeki. Ku memu zdu-
mieniu ujrza³em przerzucony przez ni¹ most linowy, po drugiej zaS
stronie ros³o potê¿ne drzewo ceiby. Czy mog³oby to byæ wejScie do
miasta? zastanowi³em siê. Przeszed³em przez most, co samo w so-
bie by³o niebezpiecznym wyczynem, a nastêpnie maszerowa³em przez
blisko godzinê w kierunku zachodz¹cego s³oñca. Rae-la zaznaczy³a,
¿e miasto le¿y na zachodzie.
Rwiat³o dnia gas³o i zacz¹³em siê niepokoiæ, ¿e siê zgubi³em, kie-
dy przede mn¹ ukaza³a siê góra wyrastaj¹ca z d¿ungli. Jej skaliste,
strome zbocza piê³y siê kilkaset stóp, a jej szczyt wcale nie by³ szczy-
tem, lecz p³askim wierzcho³kiem przypominaj¹cym górê sto³ow¹. Nagle
zobaczy³em coS jeszcze. Na szczycie góry znajdowa³a siê budowla
przypominaj¹ca stra¿nicê. Wygl¹da³o to tak, jak gdyby pali³o siê tam
Swiat³o. Nie, to prawdopodobnie tylko jakaS formacja skalna, a Swia-
t³em by³ po prostu promieñ s³oñca, które znika³o za horyzontem.
Mimo wszystko niecierpliwie rzuci³em siê naprzód. Gdy pod-
szed³em bli¿ej, dostrzeg³em jakieS cienie. To by³y góry, nie ob³oki.
Znalaz³em Chrapi¹ce Góry. Teraz by³em tego pewien. Ale odleg³oSæ
okaza³a siê wiêksza, ni¿ przypuszcza³em. Nagle ujrza³em coS jeszcze.
131
Rciana urwiska pokryta by³a licznymi b³yskaj¹cymi Swiate³kami.
Widok by³ piêkny, ale nie mia³em pojêcia, co to za Swiat³a.
Na kilka minut d¿ungla zas³oni³a mi ten obraz, a kiedy wreszcie
wyszed³em ponownie na otwarty teren, nie mog³em znalexæ tych gór.
Nie mog³em dostrzec ¿adnej góry. By³o to tak, jak gdyby w ogóle
nie istnia³y. Rwiat³a, urwisko, stra¿nica. Wszystko zniknê³o. Nie po-
trafiê tego wyjaSniæ.
Postanowi³em zatrzymaæ siê tam na noc. By³em zmêczony, po-
trzebowa³em czegoS do picia i ucieszy³em siê, gdy w moim baga¿u
znalaz³em rum. Walters, Swiêtej pamiêci, by³ na tyle uprzejmy, ¿e
umar³, zanim wszystko wypi³.
Siedzê ju¿ kilka godzin, poci¹gaj¹c regularnie rum.
Przysz³a mi do g³owy dziwna mySl. Co mo¿e siê staæ, jeSli opo-
wiadanie Rae-li o zas³onach to rzeczywiScie prawda, a ja dotar³em
do Ceiby? To dziwaczna mySl, szczególnie teraz, kiedy siedzê w ciem-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]