[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Bzdura, Ender. Walczyłeś z Gryfem i Tygrysem.
 Za jakiego durnia mnie pan uważa?
Anderson powiedział głośno:
 Po tej akcji reguły zostały zmienione. Wszyscy żołnierze przeciwnika muszą być
zamrożeni lub unieruchomieni, by otworzyła się brama.
 To i tak mogło się udać tylko raz  stwierdził Ender.
Anderson podał mu hak. Ender rozmroził wszystkich od razu. Do diabła z protokołem.
Do diabła z tym wszystkim.
 Hej!  krzyknął, gdy Anderson już odchodził.  Co będzie następnym razem? Moja
armia w klatce, bez broni, przeciwko całej Szkole? Co pan powie o równych szansach, dla
odmiany?
Wśród chłopców podniósł się gwar. Popierali go nie tylko żołnierze z Armii Smoka.
Anderson nie obejrzał się nawet, słysząc wyzwanie Endera. To William Bee
odpowiedział:
 Ender, jeśli ty walczysz po jednej stronie, szansę nie będą równe, niezależnie od
warunków.
Racja! wołali chłopcy. Wielu się śmiało.
 Brawo Ender!  zawołał Talo Momoe klaszcząc w ręce. Inni też klaskali i
wykrzykiwali imię Endera.
Ender przeszedł przez bramę przeciwnika. Za nim szli jego żołnierze. Echo ich krzyków
niosło się po korytarzach.
 wiczymy dzisiaj?  spytał Zwariowany Tom.
Ender pokręcił głową.
 Dopiero jutro rano?
 Nie.
 Więc kiedy?
 Jeśli o mnie chodzi, to nigdy.
Usłyszał za plecami pomruk zdumienia.
 To nie w porządku  odezwał się jeden z chłopców.  Nie nasza wina, że
nauczyciele rozwalają grę. Nie możesz przestać nas uczyć tylko dlatego, że...
Ender z całej siły uderzył otwartą dłonią o ścianę.
 Gra już mnie nie obchodzi!  krzyknął jak mógł najgłośniej.
Głos odbił się echem po korytarzu. Chłopcy z innych armii podchodzili zaciekawieni.
 Możesz to zrozumieć?  spytał Ender wśród zaległej nagle ciszy.  Gra się
skończyła.
Samotnie ruszył do swojego pokoju. Chciał się położyć, ale łóżko było zupełnie mokre.
To na nowo przypomniało mu o wszystkim, co zdarzyło się tego dnia. Wściekły, zerwał
materac razem z pościelą i cisnął wszystko na korytarz. Potem zwinął mundur, żeby mieć
jakąś poduszkę i rzucił się na rozpiętą na ramie drucianą siatkę. Było mu niewygodnie, ale
nie na tyle, żeby wstać.
Leżał tak ledwie parę minut, gdy ktoś zapukał do drzwi.
 Idz sobie  odezwał się cicho. Ten, kto pukał, nie usłyszał go, albo się nie przejął.
Wreszcie Ender kazał mu wejść.
To był Groszek.
 Zostaw mnie, Groszek.
Chłopiec skinął głową, ale nie ruszył się z miejsca. Stał wpatrzony ponuro w czubki
butów. Niewiele brakowało, by Ender zaczął na niego wrzeszczeć i przeklinać, krzykiem
wyrzucać z pokoju. Spostrzegł jednak, że Groszek jest potwornie znużony, zgarbiony ze
zmęczenia, z oczami czerwonymi od niewyspania. Mimo to nadal miał skórę dziecka,
delikatną i aksamitną, lekko pucołowate policzki i chude ramiona małego chłopca. Nie
skończył jeszcze ośmiu lat. Nieważne, że był lojalny, błyskotliwy i inteligentny. Ciągle
był dzieckiem. Był młody.
Ender pomyślał, że to nieprawda. Mały, to fakt. Ale Groszek walczył w bitwie, w której
los całej armii zależał od niego i żołnierzy, którymi dowodził. Poradził sobie znakomicie i
zwyciężyli. To nie jest młodość. Ani dzieciństwo.
Uznając milczenie i łagodniejszy wyraz twarzy dowódcy za zgodę na pozostanie,
Groszek przestąpił próg pokoju. Dopiero wtedy Ender zauważył, że ma w ręce pasek
papieru.
 Przenoszą cię?  zapytał. Był niebotycznie zdumiony, lecz jego głos zabrzmiał
obojętnie i martwo.
 Do Armii Królika.
Ender pokiwał głową. To oczywiste; nie potrafią pokonać jego i jego armii, więc
zabierają mu armię.
 Carn Carby to dobry dowódca  stwierdził.  Mam nadzieję, że pozna się na tobie.
 Carn Carby skończył dzisiaj szkolenie. Dostał wiadomość, kiedy walczyliśmy.
 Kto, w takim razie, dowodzi Królikami?
Groszek bezradnie rozłożył ręce.
 Ja.
Ender spojrzał na sufit i skinął głową.
 Jasne. Przecież do regulaminowego wieku brakuje ci tylko czterech lat.
 To wcale nie jest śmieszne. Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Po co te
wszystkie zmiany w grze. A teraz jeszcze to. Nic jeszcze nie wiesz, ale nie tylko ja
odchodzę. Połowa komendantów skończyła dziś szkolenie i przenoszą naszych, żeby
objęli ich armie.
 Kogo z naszych?
 Wychodzi na to, że wszystkich dowódców plutonów i wszystkich zastępców.
 Jasne. Jeśli zechcą zlikwidować mi armię, wyrżną ją równo z ziemią. Cokolwiek
robią, robią dokładnie.
 I tak będziesz wygrywał. Wszyscy to wiemy. Zwariowany Tom powiedział: czy oni
liczą, że wykombinują sposób na Armię Smoka? Wszyscy wiedzą, że jesteś najlepszy. Nie
mogą cię złamać, cokolwiek...
 Już mnie złamali.
 Nie, Ender, to niemożliwe...
 Ich gra już mnie nie obchodzi, Groszek. Nie mam zamiaru w nią grać. Nie będzie
więcej treningów. Nie będzie bitew. Mogą sobie zostawiać karteczki, ale ja nigdzie nie
pójdę. Podjąłem decyzję zanim wieczorem przekroczyłem próg sali. Dlatego kazałem
wam atakować bramę. Nie przypuszczałem, że to się uda, ale już mnie to nie interesowało.
Chciałem tylko odejść w dobrym stylu.
 %7łałuj, że nie widziałeś miny Williama Bee. Stał jak wmurowany i wciąż nie kapował,
w jaki sposób przegrał, jeśli ty miałeś tylko siedmiu chłopaków, którzy mogli jeszcze
kiwnąć palcem, a on tylko trzech, którzy tego nie mogli.
 Czemu miałbym oglądać minę Williama Bee? Czemu miałbym kogoś jeszcze pobić?
 Ender przycisnął dłonie do oczu.  Dzisiaj pobiłem Bonza, Groszek. Pobiłem go
naprawdę ostro.
 Sam się prosił.
 Kopnąłem go. Myślałem, że jest już trupem. A potem biłem go dalej.
Groszek milczał.
 Chciałem tylko mieć pewność, że nigdy więcej nie zrobi mi krzywdy.
 Na pewno nie. Odesłali go do domu.
 Już?
 Nauczyciele nigdy za wiele nie mówią. Teraz też nie. Oficjalnie podali, że skończył
Szkołę, ale gdzie go przydzielili, wiesz, czy do szkoły taktyki, grup wsparcia, na wstępne
szkolenie dowodzenia czy nawigacji  nie wiadomo. Napisali tylko: Cartagena,
Hiszpania. Tam mieszka.
 Cieszę się, że ma to za sobą.
 Daj spokój, Ender. My się cieszymy, że już go nie ma. Gdybyśmy wiedzieli, co chce
ci zrobić, zabilibyśmy go z miejsca. Czy to prawda, że miał cały gang do pomocy?
 Nie. Sprawa była między nim a mną. Walczył honorowo. Gdyby nie to, zabraliby się
do mnie wszyscy razem. Mogli mnie nawet zabić. Jego poczucie honoru ocaliło mi życie.
Ja nie byłem honorowy  dodał po chwili.  Walczyłem, żeby zwyciężyć.
 I zwyciężyłeś  roześmiał się Groszek.  Wykopałeś go z orbity.
Ktoś zastukał do drzwi i otworzył je, zanim Ender zdążył odpowiedzieć. Spodziewał się
kogoś ze swoich żołnierzy, ale w progu stanął major Andersen. A za nim pułkownik Graff.
 Enderze Wiggin  odezwał się Graff.
Ender wstał z łóżka.
 Tak, sir.
 Twoje dzisiejsze zachowanie w sali bojowej było przejawem niesubordynacji i nie
powinno więcej mieć miejsca.
 Tak, sir  powtórzył Ender. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •