[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiech Izzie natychmiast zniknął, a kiedy odwróciła się do
Bena, jej twarz przybrała chłodny wyraz.
- Nie sądzę, żeby pan to zrozumiał, doktorze Farrell.
- Przedtem zwracałaś się do mnie po imieniu - powiedział
Å‚agodnie, patrzÄ…c jej w oczy.
A ty byłeś dla mnie czuły, pomyślała.
- Czy mogę coś dla pana zrobić, doktorze? - spytała, z roz-
Z POTRZEBY SERCA 145
mysłem ignorując jego uwagę, a potem wzięła z rejestracji listę
pacjentów. - Jak pan widzi, jestem bardzo zajęta.
Ku jej zaskoczeniu Ben wydał się zakłopotany.
- Po prostu byłem ciekaw, jak się czujesz...
Można by sądzić, że cierpię na jakąś straszną chorobę,
pomyślała z rozdrażnieniem. A może chodzi mu o naszą
noc...
- Niepokoisz się, że mogę być w ciąży, prawda? - zapytała
opryskliwie. - W końcu zawsze możesz zrzucić winę na Steve'a
- dodała i odeszła.
Dosyć miała ludzi, którzy ją wykorzystują. Postanowiła, że
od tej pory będzie egoistką, a jeśli kogoś niechcący zrani, to
trudno. Tess, która wpadła właśnie do izby przyjęć, była najwy
razniej w podobnym nastroju.
- Czasami zastanawiam siÄ™, dlaczego to wszystko znosimy
- zawołała z wściekłością. - Spędziłam niemal godzinę, usuwa
jąc resztki szkła z ręki pewnej kobiety i czy usłyszałam chociaż
dziękuję"? Nie. Jakiś pijany idiota obrzucił mnie obelgami za
to, że musiał pół godziny czekać w rejestracji.
- To się podobno nazywa powołaniem - mruknęła Izzie.
- Chyba powinnam zbadać sobie głowę - stwierdziła staży
stka posępnie.
Izzie uśmiechnęła się, a potem ruszyła w stronę pokoju dla
personelu, by w spokoju wypić herbatę. Jednak kiedy włączyła
czajnik, w drzwiach stanął Ben. Wyraz jego twarzy świadczył
o tym, że jest w podłym nastroju.
- Herbata czy kawa? - spytała.
- Co to za bzdurne plotki o twoim odejściu? - zapytał.
- To nie są żadne bzdurne plotki - odparła spokojnie, wkła
dając dwie torebki herbaty do imbryczka. - Doszłam do wnio
sku, że potrzebuję zmiany.
- Izzie, nie możesz tego zrobić - powiedział. - Nie możesz
146 Z POTRZEBY SERCA
uganiać się za takim człowiekiem jak Steve! On cię wykorzysta,
narazi cię na ból.
Cóż za tupet! - pomyślała. Przecież jeśli ktokolwiek napra
wdę mnie zranił, to właśnie ty.
- Mleko i cukier? - spytała, z trudem zachowując uprzejmy
ton, a potem wyjęła z szafki dwa kubki.
- Nie pozwolę ci na to! - zawołała Ben, wyrywając kubki
z jej dłoni i stawiając je z trzaskiem na blacie. - Nie pozwolę,
żebyś zmarnowała sobie życie.
- Och, naprawdę? - spytała, coraz bardziej zirytowana. -
A w jaki sposób zamierzasz mnie powstrzymać?
- Izzie, musisz mnie wysłuchać. Wtedy, kiedy zobaczyłem
cię ze Steve'em... myślę, że może popełniłem błąd...
- Myślisz, że może popełniłeś błąd? - spytała z rozdrażnie
niem. - Przepraszam, że nie biję ci braw za twoją świeżo odkrytą
wnikliwość. Co było przyczyną tego rewelacyjnego odkrycia?
Czyżbyś przekonał się, że Joanna kłamie i jest egoistką? I zno
wu poczciwa Izzie jest dobra, tak?
- Nie! - zaprotestował, czerwieniejąc. - Posłuchaj, zapew
ne nie wyrażam tego zbyt jasno...
- Och, sądzę, że robisz to doskonale - odparła ostro. - A ja
mam dla pana nowinÄ™, doktorze Farrell. Poczciwa Izzie nie da
się już nikomu okpić po raz drugi!
- Izzie, zaczekaj...
Ona jednak zdecydowanie pomaszerowała do izby przyjęć.
- To była bardzo krótka przerwa na herbatę - rzekła Tess na
jej widok.
- Doszłam do wniosku, że nie chcę herbaty - wyjaśniła
Izzie. - No dobrze, kto jest następny?
- Pewien czaruś, który nazywa się Robbie Lang. Twierdzi,
że pośliznął się nad rzeką i upadł na coś ostrego. Moim zdaniem,
wdał się w jakąś bójkę.
Z POTRZEBY SERCA 147
Domysły Tess potwierdziły się, gdy do gabinetu zabiego
wego wszedł chwiejnym krokiem młody mężczyzna z posi
niaczoną twarzą. Izzie, pomagając mu zdjąć zakrwawioną
koszulę, dostrzegła na jego klatce piersiowej liczne stłucze
nia, które mogły powstać jedynie w wyniku zadanych mu
ciosów.
- Czy mam również zdjąć spodnie, kochanie? - wybełkotał
pacjent, spoglądając na nią pożądliwie. - Jestem pewien, że tam
znajdziesz znacznie ciekawsze rzeczy.
- To nie będzie konieczne, panie Lang - odparła spokojnie,
sięgając po waciki.
- Och, to mi się podoba! - zawołał ze śmiechem. - Panie
Lang! LubiÄ™ uprzejme kobietki. - Jego wzrok spoczÄ…Å‚ na jej
biuście. - Nie mówiąc już o takich, które mają coś pod fartu
chem - dodał, chwytając ją za piersi.
Odruchowo zacisnęła dłoń w pięść, a potem ją rozprostowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]