[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się rozbierać, po czym przesunął dłońmi od jej szyi po uda i,
ku jej zdumieniu, cofnął się. Zdziwiona jego postawą chcia-
ła sięgnąć po halkę.
- Zostaw to - powiedział tonem człowieka przywykłego
do wydawania rozkazów.
- Dlaczego? - jęknęła.
- Mam powód.
Popchnął ją delikatnie w stronę lustra.
-Jaki?
-Taki.
Owinął jej szyję czymś gładkim, przyjemnym w dotyku.
-Gabe?
Błysk szmaragdu odbił się w lustrze. Przesunął palcem
po złotym łańcuszku. Dotknął jej piersi. Drugą rękę położył
na jej biodrach.
80
S
R
- Piękne. Ale nie mogę tego przyjąć... - zaczęła, zasko-
czona kosztownością podarunku.
- Musisz.
Objął ją i przywarł udami do jej brzucha.
- Dlaczego? - zapytała. - O co toczymy walkę? - Dotknę-
ła chłodnego szmaragdu.
Sięgnął dłonią niżej, jęknęła, odepchnęła go.
- Jesteś moją żoną - przypomniał, jakby to wszystko wy-
jaśniało.
-Ale...
Zamknął jej usta pocałunkiem, a rękę przesunął wzdłuż
pleców. Było w tym geście coś intymnego, tak to odczuła,
i objęła go za szyję.
- Jessico, kochanie, nie kuś mnie. Chcesz, żebyśmy się
spóznili na imprezę?
Prawdę mówiąc, zupełnie o niej zapomniała.
- Jesteś niemożliwy...
- Tak, jestem - mruknął, miażdżąc jej usta swoimi, pod-
czas gdy jego ręka wdarła się w głąb jej ciała. Rozkosz poczu-
ła prawie natychmiast. Uciekając przed zachłannością jego
ust, cofnęła głowę, podczas gdy jego palce pieściły ją z pora-
żającą mocą. Była prawie u szczytu, gdy cofnął dłonie. Oszo-
łomiona chwiała się na nogach, gdy on zmienił pozycję i sta-
nął za nią. Gdy usiłowała odgarnąć ręką włosy, które opadły
jej na twarz, dostrzegła pełną gotowość męża. Tego wieczoru
nawet nie próbował się trzymać na wodzy. Ledwo nadążała
za jego rytmem.
81
S
R
- Proszę cię... Proszę...
Szept jej był tak natarczywy, że aż nie mogła uwierzyć, że
to ona...
Przygarnął ją jeszcze mocniej i delikatnie dotykał zęba-
mi jej szyi.
- Tak, Jess, teraz!
Poddawała się jego rozkazom, całkowicie mu uległa.
W ostatniej sekundzie ich oczy się spotkały i Jess już wie-
działa, że przekroczyli granicę. Pytanie tylko, co będzie po
drugiej stronie...
Spóznili się na przyjęcie przeszło pół godziny. Suknia Jess
była nieodwracalnie pognieciona, toteż po wspólnym prysz-
nicu, w iście frywolnym nastroju, musiała włożyć czarną
spódnicę i rozpinaną czarną bluzkę. Wisiorek lśnił na jej szyi.
Gabe nalegał, by włożyła również czarne pończochy. Zgodzi-
ła się. Z przyjemnością pomyślała, że uważa ją za pełną sek-
su, szczególnie teraz, gdy Sylvie kręciła się w pobliżu.
U progu domu Sylvie Jess stwierdziła, że kolor koszuli
Gabea pasuje do jego oczu. Zmarszczyła brwi. Gabe może
być i bogaty, i mieć pozycję w świecie, ale jest mężczyzną,
a prawdziwy mężczyzna nie przejmuje się modą. Fakt, że
z taką starannością ubrał się na imprezę u Sylvie, z czego
właśnie zdała sobie sprawę, popsuł jej trochę nastrój.
Solenizantka, rozpromieniona, w podzięce za podarunek
w postaci butelki przedniego wina, pocałowała Gabea w po-
liczek.
82
S
R
- Zwietnie ci w zielonym, kochanie, pasuje do twoich oczu.
Jess zastanowiła się, co by było, gdyby zapytała, czy i jej
się nie należy powitalny pocałunek. Z tą myślą wsparła się
na ramieniu Gabea. Wzrok Sylvie spoczął na szmaragdzie.
Starała się to ukryć, ale Jess dostrzegła w jej oczach błysk
gniewu. Drobiazg, ale ucieszyło ją to.
- To wyłącznie zasługa Jess - wyjaśnił. - Ona zna się na
rzeczy.
- Nie podejrzewałam cię o tak dobry gust - stwierdziła
i przeszyła Jess wzrokiem ostrym jak szpada. - Zawsze jesteś
tak... skromnie ubrana.
- Dla mnie najważniejsza jest wyobraznia. - Jess uśmiech-
nęła się i spojrzała wymownie na głęboki dekolt rywalki. Iry-
tujące było to, że wyglądała bardzo ponętnie, podczas gdy
u każdej innej uznano by to za przekroczenie granic dobre-
go smaku.
- Co miałeś na myśli, mówiąc, że znam się na rzeczy? -
zapytała Gabea, gdy się upewniła, że nikt ich nie słyszy.
- Ubiegły rok, moje urodziny.
- Och!
Przypomniała sobie swój podarunek, przesłany mu pod
wpływem spontanicznie podjętej decyzji.
- Nie wiedziałam, czy to odpowiedni rozmiar.
I nie wiedziała, czy w ogóle mu się to spodoba.
Dotknął palcem jej policzka.
- Na pewno zanim wyszłaś, dobrze się przyjrzałaś moje-
mu ciału.
83
S
R
Zaczerwieniła się na wspomnienie ich szaleństwa przed
lustrem. Gabe uśmiechnął się i wziął z tacy przechodzącego
obok kelnera dwie lampki wina.
- Mogę prosić o sok? - zapytała Jess.
- Myślałem, że lubisz białe wino - zdziwił się.
- Dziś wieczór nie mam ochoty - skłamała, zastanawiając
się, kiedy on się domyśli powodu jej odmowy. Miał mózg
sprawniejszy niż komputer, ale widocznie tym razem go za-
wiódł.
Podeszli do nich znajomi i wszczęli jakąś niezobowiązu-
jącą konwersację. Dzięki temu Jess miała okazję rozejrzeć się
po sali i stwierdzić, że znajduje się wśród najbardziej znaczą-
cych ludzi w mieście.
Drugim jej spostrzeżeniem było to, że nawet starsi pano-
wie podchodzili do Gabe a, prosząc go o radę, i okazywali
mu ogromny szacunek, co było dla niej niemałym zaskocze-
niem. Po raz pierwszy zaczęła się obawiać o ich małżeństwo
nie dlatego, że Gabe nie umiał jej okazywać czułości.
Wychowała się i wzrastała pod okiem ojca, który jej nie
nauczył rzeczowego podejścia do spraw. Nie zaliczała się też
do błyskotliwych rozmówczyń ani ełokwentnych pań domu,
które to cechy Gabe chętnie by widział w swojej żonie.
- Wszystko w porządku? - zapytała Sylvie, podchodząc
do grupy osób w pobliżu Gabea
- Cudowna zabawa! - wykrzyknęła jedna ze starszych pań.
- I jacy mili ludzie!
- Chciałam ograniczyć grono do najbliższych przyjaciół.
84
S
R
Jess wiedziała, że Sylvie nie jest snobką. Pochodzi-
ła z szacownej, zamożnej rodziny i wychowała się wśród
ludzi o wysokim statusie społecznym. A Jess była dziew-
czyną znikąd.
- Obiad można już podawać - oznajmiła gospodyni. -
Chodzmy do jadalni. Wizytówki są przy każdym nakryciu.
Pomyślałam, że dobrze będzie się wymieszać, żeby było cie-
kawiej.
Jess miała dziwne przeczucie, że wie, kto gdzie i przy kim
będzie siedział. Niewiele się pomyliła. Sylvie nie zajęła miej-
sca na czele stołu, tylko pośrodku. Gabriel po jej prawej stro-
nie, inny mężczyzna po lewej.
Gabe wstał, z kieliszkiem w dłoni. Wszyscy obecni za-
milkli.
- Ponieważ rodziców Sylvie nie ma w kraju, poprosiła
mnie, bym wzniósł toast. - Spojrzał w bok i po chwili ciąg-
nął dalej: - Wszyscy się chyba zgodzimy, że Sylvie w tak
młodym wieku zrobiła w pewnym sensie karierę.
Jess zacisnęła dłonie pod stołem, bojąc się, by Gabe nie
nawiązał do jej osoby.
- Ma wszelkie powody - kontynuował - by się cieszyć
własnym szczęściem i z dumą obchodzić dzień urodzin. Za-
praszam wszystkich obecnych, by się dołączyli do moich
gratulacji.
Słowa wszystkiego najlepszego" wędrowały wokół stołu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]