[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się tu można nabawić? Jakich zapaleń pęcherza?
Ciężkie dębowe drzwi w końcu sali otworzyły się i przełożona wprowadziła Hannę.
Dziewczyna szła ze skromnie spuszczonym wzrokiem, z rękami złożonymi na piersi,
pochylona, pełna pokory.
Jaka ona śliczna w tym obskurnym zakonnym stroju, pomyślał Vetle zaskoczony. Nie
pamiętam jej takiej!
Ale przecież minęło kilka lat.
Obie kobiety zatrzymały się przed norweskimi gośćmi.
Przełożona powiedziała wyniośle:
- Genevieve stanowczo potwierdza, że dokonała już wyboru. Chce zostać w klasztorze.
Vetle patrzył na dziewczynę.
- Jesteś tego absolutnie pewna, Hanno?
- Tak - szepnęła pokornym głosem.
181
Nagle podniosła wzrok i spojrzała na Vetlego, teraz już prawie mężczyznę.
- Nie! - powiedziała z przejęciem, a w jej oczach pojawił się blask.
Potrzeba było czasu, by wydobyć Hannę z klasztoru. Zakonnice nie chciały jej wypuścić. Nic
wierzyły w tę nagłą przemianę. Ale Hanna była uparta, dużo bardziej uparta niż kiedykolwiek
w ciągu tych trzech lat ascetycznego życia. Pojedzie z Vetlem do jego ojczyzny, i basta! Nie,
nie jedzie do kraju Antychrysta, w dalekiej Norwegii może równie gorąco jak tu wielbić Pana i
Madonnę.
Ledwo zdołali przekonać przełożoną.
Skończyło się jednak pomyślnie i z mieszanymi uczuciami wyruszyli w drogę powrotną do
Norwegii.
Mali i Andre nie bardzo wiedzieli, co o tym wszystkim myśleć, mały Rikard natomiast był
zafascynowana ogoloną głową byłej zakonnicy. Vetle starał się zaakceptować nową Hannę.
Ona sama siedziała z różańcem w rękach i z desperacją odmawiała zdrowaśki. Wiedziała,
że postąpiła słusznie, decydując się na wyjazd z Vetlem. Teraz, kiedy go znowu zobaczyła,
nie byłaby już w stanie go zapomnieć. A jednocześnie przerażało ją to, jak wątła okazała się
jej potrzeba służenia Panu.
Czyż nie poświęciła prawie trzech lat, by przestać myśleć o Vetlem? Czyż jej się to nie
udawało, przynajmniej w chwilach gorących modlitw przed krucyfiksem w celi? Nieustanne
umartwianie się, post i rózgi, i dobrowolna ciężka praca, wszystko to pomagało jej
zapomnieć, odwrócić się od świata.
I oto... Jedno spojrzenie na niego i wszystkie postanowienia rozleciały się jak domek z kart.
Ale też Vetle zrobił się bardzo przystojny. I w oczach Hanny był mężczyzną. Wystrzelił w
górę, był teraz co najmniej o głowę wyższy od niej. Twarz utraciła dziecinną okrągłość,
zmężniał i wydoroślał. No, przynajmniej Hannie tak się zdawało. Był smukły, miał szczupłe,
ładne dłonie i wąskie biodra.
O, jakże ona go uwielbiała!
Pospiesznie mamrotała modlitwy, przesuwając w palcach paciorki różańca.
Vetle był w najwyższym stopniu zakłopotany. Z latami zaczął inaczej patrzeć na dziewczęta,
a Hanna stała się teraz naprawdę pociągająca. Ogolona głowa nie miała najmniejszego
znaczenia, wprost przeciwnie, wyglądała zabawnie, dodawała pikanterii. Pod szorstkim
klasztornym strojem można się było domyślać ładnych kształtów, a jej figura miała niewiele
wspólnego z zakonnym życiem. Była chuda, bo przecież w klasztorze nie jadano tłusto, ale
Hannie dodawało to urody.
182
Vetle miał nadzieję, że dziewczyna porzuciła tamten bezsensowny pomysł z małżeństwem.
Mimo wszystko oboje mieli dopiero po siedemnaście lat i musi minąć jeszcze wiele czasu,
zanim osiągną dojrzałość.
W każdym razie ja, myślał, spoglądając na nią ukradkiem.
Hanna sprawiała wrażenie zachwyconej podróżą samochodem. Nigdy przedtem tego nie
robiła i zdawało jej się, że mkną przed siebie z oszałamiającą szybkością, chociaż, prawdę
powiedziawszy, samochód wlókł się przed siebie zgrzytając i parskając, jakby chciał
protestować. Andrego nie opuszczał lęk, że staną gdzieś po drodze i nie dojadą do domu.
Vetle czuł, że to on powinien przerwać milczenie w samochodzie. Po prostu tylko on umiał
się porozumieć z dziewczyną.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]