[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogą do woli gwałcić umysły studentów, ale ich ciała są nietykalne. Gdyby Jennie
doniosła na mnie, Larraby mogłaby odkryć mój związek z Susan i miałbym problemy.
PrzyleciaÅ‚em z powro¬tem do New Lebanon i poprosiÅ‚em Jennie o spotkanie.
Powiedziałem, że chciałbym się rozstać z nią w kulturalny sposób. Dodałem, że
mam dla niej książkę pamiątkę po naszym związku. Zgodziła się. Poszliśmy na
spacer. Trafiliśmy nad jezioro.
I zamordowałeś ją.
Tak, zamordowałem. Wydawało się, że Gilchrist zastanawia się, czy coś
jeszcze można powiedzieć o Jennie Gebben. Uznał, że nie. Dodał: Zabiłem
Saylesa i Okuna, bo... ZacisnÄ…Å‚ dÅ‚onie, przechodzÄ…c do pod¬sumowania.
...byli moimi wrogami.
Ten postrzelony zastępca w Lewisboro to też twoja robota.
Byłem zadowolony... że to nie ty. Naprawdę nie chciałem, żebyś to ty
otworzył te drzwi. Lekko skinął głową.
Dam ci godzinę czasu rzekł Corde.
Jest ktoÅ› na zewnÄ…trz?
Tylko jeden zastępca.
Zatem jest to nieoficjalna wizyta? Gilchrist spojrzaÅ‚ na Cor¬de^ z pewnÄ…
dozÄ… szacunku. W porzÄ…dku. Rzuć kluczyki od samo¬chodu.
Przyszliśmy tu pieszo.
Nie rozśmieszaj mnie.
Corde rzucił w końcu kluczyki na środek podłogi. Gilchrist włożył je do
kieszeni.
Nic jej nie jest?
OczywiÅ›cie, że nie. ZwiÄ…zaÅ‚em jej rÄ™ce i nogi. To wszystko. Zakne¬blowaÅ‚em
jej usta.
Zakneblowany człowiek może się udusić. Pisano o tym w biuletynie FBI. Corde
zanotował tę informację koślawym pismem na fiszce.
Gilchrist wziął walizkę. W piwnicy powiedział tylko. Podszedł do drzwi i je
otworzył. Stanął na szczycie schodów i włączył światło.
Corde krzyknÄ…Å‚: Sarah, tu tata!
Brak odpowiedzi. Zakneblowana. Przecież mówiÅ‚em rzekÅ‚ nie¬cierpliwie
Gilchrist.
Corde wyjął kajdanki i podszedł do Gilchrista. Przykuję cię do rury
centralnego ogrzewania.
Nie. Zawarliśmy umowę.
Przysięgam, że dam ci godzinę czasu, ale najpierw muszę dostać córkę albo
na miejscu ciÄ™ zabijÄ™.
Gilchrist przyjrzał się oczom Corde'a. Myślę, że jesteś w stanie. W porządku.
Chodz za mną. Pokażę ci. Trudno znalezć to miejsce.
Nie, zostaniesz tutaj.
Profesor wzruszył ramionami i powiedział: Na dole musisz skręcić w lewo, pójść
korytarzem, potem... Corde wysunÄ…Å‚ do niego kajdanki.
...kilka schodków do góry. Nie panikuj. Ona czuje siÄ™ dobrze. Na¬prawdÄ™
dobrze. Gilchrist mówił jak pediatra, który wyleczył dziecko z wysokiej
gorÄ…czki.
Corde poczuÅ‚ kwaÅ›ny zapach mężczyzny starego ubrania, potu. Na¬gle zdaÅ‚ sobie
sprawę, że stoją bardzo blisko siebie.
Gilchrist, sięgając po kajdanki, spokojnie zamknął długie palce na nadgarstku
Corde'a, paznokcie wbił w skórę. Odchylił się do tyłu i rzucił w dół schodów,
pociÄ…gajÄ…c za sobÄ… Corde'a.
Detektyw na próżno próbowaÅ‚ chwycić siÄ™ porÄ™czy. Rewolwer wystrze¬liÅ‚, kula
uderzyÅ‚a w Å›cianÄ™. Razem stoczyli siÄ™ po ostro zakoÅ„czonych so¬snowych
stopniach. Trzaski i gÅ‚uche uderzenia. Corde usÅ‚yszaÅ‚, że strzeli¬Å‚o mu w lewym
nadgarstku. Broń wypadła mu z ręki. Rozległ się głośny łoskot, gdy uderzył głową
w chwiejącą się poręcz. Usłyszał też kolejne szczęknięcie w stawach,
prawdopodobnie w ręce lub nodze Gilchrista.
Odbijali siÄ™ po drewnianych stopniach, aż w koÅ„cu zwalili siÄ™ na beto¬nowÄ…
podÅ‚ogÄ™. Znieruchomieli. Leżeli skuleni niczym kochankowie w zim¬ny poranek. W
maÅ‚ej mrocznej piwnicy otaczaÅ‚y ich zardzewiaÅ‚e narzÄ™¬dzia, rozrzucony wÄ™giel i
kilka puszek z farbą. Poza nimi nikogo nie było.
Wynton Kresge leżał na brzuchu na masce zielonego pontiaka gotowy d0 strzelania.
W takiej samej pozycji wiózł swoim oldsem zabitego jelenia, gdy wracał z
polowania. Na jego palcach odcisnÄ…Å‚ siÄ™ wzorek z kolby re¬mingtona. CzuÅ‚ zapach
smaru do broni i benzyny. Pomyślał, że Corde jest w środku cholernie długo.
Potem usłyszał odgłos wystrzału. Krótki trzask. W oknach na dole odbił się
błysk.
Frontowe drzwi czy tylne. Frontowe czy tylne?
Do cholery, wybierz.
Kresge wstał, zawahał się i potem pobiegł wysuszonym trawnikie Wpadł do środka
otwartymi drzwiami.
Bill! wrzasnął. W odpowiedzi mocne uderzenie pogrzebaczem rozcięło mu
policzek. Ciężko upadÅ‚ na plecy. Karabin wypadÅ‚ mu z rÄ…k, ka¬waÅ‚ek deski ze
Å›ciany rozprysÅ‚ siÄ™ na drzazgi po uderzeniu Å›rutem. GorÄ…¬ca krew napÅ‚ynęła mu do
oka i do ust. Zobaczył rozmytą sylwetkę Gilchri-sta. Kulejąc, podchodził już, by
podnieść broń. Prawa ręka profesora była opuchnięta i brudna od krwi. Miał też
zakrwawionÄ… twarz.
Bill! zawołał Kresge, plując krwią.
Gilchrist chwycił śrutówkę i skierował ją w kierunku twarzy Kresge' Ten obrócił
się, próbował się odczołgać. Usłyszał, jak Gilchrist mruknął, naciskając spust.
Uświadomił sobie, że w komorze jest łuska po naboju. Kresge modlił się, by
profesor nie potrafił ponownie załadować broni.
Usłyszał podwójne szczęknięcie zamka i odgłos starej łuski upadającej na
werandÄ™.
Nie jÄ™knÄ…Å‚ Kresge, po omacku szukajÄ…c swojego pistoletu. Wy¬padÅ‚ z
kabury i nie mógł go znalezć. Przeczołgał się kolejne kilka cali i przycisnął do
balustrady z kutego żelaza. Na plecach poczuÅ‚ chÅ‚odny do¬tyk lufy karabinu.
Potem usłyszał wystrzał.
Kolejny i kolejny. Gilchrist zatoczył się i chwycił za pierś i brzuch, przeszyte
kulami wystrzelonymi przez Corde'a. Karabin spadÅ‚ na Kres¬ge^. Ten chwyciÅ‚ go i
po omacku wycelował w kierunku lasu. Gilchrist opadł na kolana, a potem
przewrócił się do przodu.
Wyntona Kresge'a otoczyÅ‚a gÅ‚ucha cisza. ChwilÄ™ pózniej rozbiÅ‚ jÄ… na¬tarczywy
głos, który kazał zapomnieć mu o uldze. Bill Corde rozpaczał: Sarah, co ja ci
zrobiłem? Co ja zrobiłem?
SzedÅ‚ niepewnym krokiem. Trawa i wyrastajÄ…ce z ziemi korzenie smaga¬Å‚y go po
nogach. WoÅ‚aÅ‚ zachrypniÄ™tym gÅ‚osem: Sarah, Sarah?! WypÅ‚o¬szone ptaki zrywaÅ‚y
się z gniazd na ziemi, gdy przechodził obok. Czasami docierało do niego echo
jego wołania, co na krótko dawało mu fałszywą nadzieję.
Skręcił sobie nadgarstek, spadając ze schodów, ale nie zgodził się na żaden
opatrunek, tylko szybko pobiegł szukać córki.
Albo jej ciaÅ‚a, jak teraz zaczÄ…Å‚ z rozpaczÄ… myÅ›leć. Nie byÅ‚o jej ani w do¬mu,
ani w garażu.
Dopingowany poczuciem straty, z chaosem myśli w głowie, Bill Corde przeczesywał
pięć akrów trudno dostępnego terenu wokół posiadłości las zarośnięty
splÄ…tanymi krzewami, wydmy pokryte igliwiem, kilka gÅ‚Ä™¬bokich sadzawek i poÅ‚acie
luznej ziemi, gdzie łatwo można było wykopać płytki grób. Pozszywany Wynton
Kresge krążyÅ‚ z desperacjÄ… po tym sa¬mym terenie. Tak samo jak Corde baÅ‚ siÄ™, że
znajdzie pÅ‚acheć Å›wieżo prze¬kopanej ziemi. Nie wyobrażaÅ‚ sobie, jak można
[ Pobierz całość w formacie PDF ]