[ Pobierz całość w formacie PDF ]
liczbę pocisków, rwących boki pociągu.
- Nic panu nie jest?! - krzyknął Schofield do prezydenta, lecz jego głos ledwie się
przebijał przez łoskot.
Prezydent, leżący twarzą w dół na podłodze, pokręcił słabo głową.
- Nie podnosić się! - zawołał Schofield. Nagle silnik pociągu zaryczał.
Kiedy Schofield odwrócił się ku przodowi, zobaczył, że siedzący w kabinie Book
II i Herbie gorączkowo wciskają klawisze i przesuwają dzwignie. Silnik pociągu
głośno pracował, rozgrzewał się.
Jedzmy, myślał Schofield. Jedzmy...
Nieoczekiwanie w jego słuchawce rozległ się głos:
- Hej, zaczekajcie na nas! Elvis!
Elvis, Mózgowiec i Maszyna Miłości byli w dalszym ciągu na peronie!
Obciążeni rannym, nie zdążyli dotrzeć do wagonika przed pojawieniem się
komandosów 7. Szwadronu.
Tkwili teraz za betonowym słupem, zaledwie trzy metry od najbliższych drzwi
pociągu, nie mogąc się ruszyć z powodu morderczego ostrzału.
- Przygotuj się! - wrzasnął Elvis. - Teraz! Wyskoczyli z ukrycia. Wszędzie waliły
kule. Wokół ich głów latały kawały betonu. Dwa pociski przeszły Elvisowi na wylot
przez ramię.
- Maszyna Miłości, trzymaj się!
Dotarli do tylnych drzwi pociągu i zaczęli wsuwać Maszynę Miłości do środka,
gdy...
PAASK!
Głową rannego szarpnęło gwałtownie w bok, przekrzywiła się pod nienaturalnym
kątem i uderzyła mocno o bark Elvisa.
- Jasna cholera... - jęknął Mózgowiec. - Nie... Elvis odwrócił się.
Głowa Maszyny Miłości zwisała bezwładnie, a z jego potylicy sączyła się krew,
zmieszana z mózgiem. Maszyna Miłości nie żył. Elvis zamarł. Chyba nawet nie czuł
własnych ran.
- Elvis, chodz... - powiedział Mózgowiec. - Wciągnijmy go do środka. Pociąg
zaraz ruszy.
Elvis nie odpowiedział. Patrzył bez słowa na martwe, oparte o jego ramię ciało
Maszyny Miłości.
- Elvis...
- Idz - odparł cicho Elvis, nie zwracając uwagi na uderzające wokół niego pociski.
Położył ciało Maszyny Miłości na ziemi, po czym popatrzył Mózgowcowi w oczy. -
Idz.
- A ty co?
- Zostanę z moim przyjacielem.
Mózgowiec ujrzał w oczach Elvisa smutek i straszliwą grozbę - skierowaną
przeciwko komandosom 7. Szwadronu, zbliżającym się do nich od końca peronu.
Kiwnął głową.
- Uważaj na siebie.
- Nie mogę - odparł Elvis.
- Mózgowiec! - wrzasnął Schofield, usiłując dostrzec, co się dzieje w tyle pociągu,
i równocześnie próbując nie dać sobie odstrzelić głowy.
- Co się u was dzieje?!
W słuchawkach odpowiedział mu głos Mózgowca:
- Zabili Maszynę Miłości, kapitanie, a Elvis ... och, kurwa... W tym momencie
przez hałas przebiły się dwie tępe eksplozje.
DUMB!
DUMB!
Schofield odwrócił się...
...i ujrzał lecące w ich stronę dwa granaty wielkości piłki bejsbolowej.
Zostały wystrzelone z dwóch wyrzutni M-203, trzymanych przez komandosów 7.
Szwadronu.
Oba ładunki wpadły przez wybite okna do środka pierwszego wagonu - jeden
z przodu, tuż obok Schofielda, drugi z tyłu, niedaleko Gant, Matki i prezydenta.
Granat, który znalazł się bliżej kapitana, odbił się od ściany i zatrzymał dwa metry
od niego.
Schofield nie marnował czasu.
Skoczył naprzód - na granat, ślizgiem na piersi pokonał dzielący go od ładunku
dystans i pchnął go z powrotem na zewnątrz. Metalowa kula pomknęła po podłodze
i wyprysnęła przez otwarte drzwi. Schofield skulił się za ścianą. Kiedy granat Po chwili
wybuchł, przez drzwi i okna wpadł do środka potężnych płomieni.
W drugim końcu wagonu Gant i Matka nie mieli tyle szczęścia.
Przeznaczony dla nich granat wylądował między ławkami dla pasażerów. Nie było
możliwości dotrzeć do niego przed eksplozją.
- Wszyscy! Tędy! - krzyknęła Gant, jednym szarpnięciem poderwała prezydenta na
nogi i pchnęła go w kierunku harmonijkowego tunelu, łączącego oba wagony.
Odsunęła oszklone drzwi i zaczęła przepychać prezydenta. Matka, Juliet, Wycior
i Tate ruszyli za nimi.
Kiedy pierwsze drzwi zamknęły się za całą grupą, otworzyły się następne i Gant
z prezydentem skoczyli do przodu - do drugiego wagonu - mając na plecach
pozostałych. Ledwie znalezli się w środku, granat w wagonie obok eksplodował.
Pierwsze drzwi rozprysnęły się w drzazgi, ale drugie wytrzymały, płomienie eksplozji
liznęły jedynie łapczywie szkło.
Wybuch drugiego granatu rzucił Schofieldem o podłogę, wstał jednak zaraz
i krzyknął do mikrofonu na nadgarstku:
- Lis! Matka! Co z wami?! Odpowiedział mu głos Gant:
- Jeszcze żyjemy i jeszcze mamy prezydenta. Jesteśmy w drugim wagonie.
- Mózgowiec! Jesteś na pokładzie?
- Tak, z tyłu drugiego wagonu...
- Book! - krzyknął Schofield w kierunku kabiny. - Dowiedziałeś się już, jak się tym
jezdzi?
- Chyba tak!
- To gazu!
Chwilę pózniej pociąg X ruszył i zaczął zbliżać się do komandosów 7. Szwadronu.
- Sir... - odezwał się w słuchawkach Schofielda Mózgowiec - muszę panu coś
powiedzieć. Straciliśmy Maszynę Miłości...
- Jasna cholera... - zaklął Schofield ze smutkiem. - zaraz stracimy Elvisa...
- Co?
Nie zdążyli jednak zamienić ani słowa więcej, bo po podziemnej stacji przetoczyło
się echo trzech wystrzałów, przypominających głośne dzgnięcia.
DZIUCG!
DZIUCG!
DZIUCG!
W poprzek peronów pomknęły trzy pociski rakietowe, ciągnąc za sobą trzy smugi
dymu. Kierowały się na wolno rozpędzający się pociąg, po czym - SWUP! SWUP!
SWUP! - jeden po drugim wpadły przez powybijane okna do drugiego wagonu.
Do wagonu z prezydentem!
W słuchawkach Schofielda rozległ się wrzask Matki:
- Ja pierdolę!
Pociąg przyspieszał.
Gant patrzyła zdumiona.
Trzy rakiety!
Wszystkie w jej wagonie!
W ułamku sekundy rozważyła wszystkie opcje: jeżeli zostaniemy, na pewno
zginiemy. Jeżeli wyskoczymy, możemy walczyć. Prawdopodobnie również zginiemy,
ale niekoniecznie.
- Nie możemy tu zostać! - wrzasnęła. - Wysiadać! Złapały z Juliet prezydenta za
płaszcz i pociągnęły go do drzwi. Bez wahania wyskoczyły z jadącego wagonu na
peron, natychmiast się po nim przetaczając.
Hagerty i Tate wyskoczyli nieporadnie, ledwie utrzymując się na nogach po
zeskoku.
Ułamek sekundy pózniej przez rozbite okno obok drzwi wyskoczyła Matka. Kiedy
z przyciśniętym do piersi karabinem spadła na peron, zrobiła przewrót i po chwili
stanęła na nogach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]