[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ręce i uśmiechając się z zachwytem.
 Nie ma się z czego cieszyć  odparł czarodziej cierpko.
 Przebiorę się za chłopca! Nie sądzisz, że to dobry pomysł? Pobrudzę sobie twarz
i schowam swoje złote warkocze pod zwyczajną czapką, i nikomu nie przyjdzie do
głowy...
 Nic podobnego  przerwał jej Kedrigern niecierpliwie.  To się udaje tylko
w teatrze i tylko z dziewczętami, które wyglądają jak chłopcy. Ty do nich nie należysz,
Lalloree. Nikt by się nie dał nabrać.
 Więc jak mam strzec swojej cnoty?
 Na razie nic jej nie grozi. Istoty, które możesz tu spotkać, będą tobą zaintereso-
wane raczej jako artykułem spożywczym niż obiektem niecnych żądz. Ale dobrze, że
o tym wspomniałaś. Kiedy dotrzemy do gospody, nie wiadomo...
76
Umilkł i w zamyśleniu podrapał się w brodę. Po chwili uśmiechnął się melancholij-
nie i pokręcił głową. Pozostali spoglądali na niego, w końcu Księżniczka zapytała:
 O czym myślisz?
 O Imberwicku, najdroższa. To czarodziej, którego znałem w dawnych czasach
 odpowiedział zamyślony.
 Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek o nim wspominał.
 Nie ma wiele do opowiadania. Obrał bardzo wąską specjalizację i został eksper-
tem w jednej dziedzinie: nauczył się przemieniać piękne młode kobiety w brzydkich,
starych i grubych mężczyzn.
 Chyba nie ma wielkiego zapotrzebowania na tego rodzaju przemiany?
 Zwykle nie ma, ale podczas Wojny Sześciu Książąt Imberwick ledwo mógł nadą-
żyć z zamówieniami. W tamtych czasach brzydcy starzy grubi mężczyzni, w przeciwień-
stwie do pięknych młodych kobiet, byli całkowicie bezpieczni. Oczywiście, gdy wojna
się skończyła... Widzicie, przemiana była nieodwracalna, a nie sądzę, by Imberwick za
każdym razem miał czas, by wyjaśnić to zatroskanym rodzicom...
Kedrigern pogrążył się we wspomnieniach, z których wyrwało go dopiero nieśmiałe
pytanie Lalloree:
 Wujku Keddie... nie zamienisz mnie w brzydkiego, starego, grubego mężczyznę,
prawda?
 Oczywiście, że nie, moje drogie dziecko. Wymyślę coś, kiedy dotrzemy do gospo-
dy. Na razie naszym największym problemem...
 Jest to!  wykrzyknęła Księżniczka, z pośpiechem wracając do sadzawki. Piękny
w mgnieniu oka poszedł w jej ślady.
 Co? Gdzie? Byle tylko nie kolejny demon!
 Tam, wujku Keddie!  zawołała Lalloree, wskazując zachmurzone niebo.
Kedrigern skierował wzrok na odległy punkt, zataczający kręgi i pląsający swawolnie
w powietrzu. Nie widział najmniejszego zagrożenia. Jednak pod jego spojrzeniem na-
tychmiast ustały wszelkie figle. Szybko i prosto jak strzała, latający obiekt skierował się
w stronę czarodzieja i jego towarzyszy.
Rozdział siódmy
Gospoda Na Skraju
 Uciekaj, Keddie! Schowaj się!  krzyknęła Księżniczka głosem piskliwym ze stra-
chu.
Ponieważ czarodziej ani drgnął, wróciła do jego boku, podskakując w miejscu
z ogromnego niepokoju; wreszcie jednym susem schroniła się w jego kapturze.
Kedrigern sięgnął po swój medalion i spojrzał przez Szczelinę Prawdziwej Wizji.
Z powodu Księżniczki, szamoczącej się w kapturze, niełatwo go było utrzymać bez
ruchu, ale kiedy się wreszcie udało, czarodziej roześmiał się wesoło i zaczął machać rę-
kami.
 Keddie, co ty wyprawiasz? Nie ruszaj się, bo nas zobaczą!  wołała Księżniczka.
 Nie obawiaj się, kochanie. Znam jednego z nich.
 Jednego? To ilu ich jest? I co to za oni?
 Smoki. Tylko dwa.
 Smoki! Co za wspaniała przygoda!  pisnęła Lalloree.  Gdyby jeszcze jakiś
przystojny książę je zabił!
 Na szczęście jedyny piękny książę w okolicy siedzi w tamtej kałuży. Tak się składa,
że jeden ze smoków to mój znajomy. Wyciągnąłem mu kiedyś strzałę z łapy.
 Ale jest jeszcze jeden  zauważyła Księżniczka.
 To samica. Wygląda na to, że stary Fingard nareszcie się ustatkował  wyjaśnił
Kedrigern, machając jak oszalały do zbliżających się smoków.
 Keddie, smoki pożerają księżniczki!
 Wujku Keddie, nie pozwól nas pożreć!  wrzasnęła Lalloree, gdy zaświtały jej
możliwe negatywne skutki wspaniałej przygody.
 Drogie panie, wasze obawy są bezpodstawne. Smoki nie wykazują szczególnego
zainteresowania księżniczkami.
 Ale ja o tym czytałam, wujku Keddie! Za każdym razem, kiedy ludzie chcieli przy-
wabić smoka, przykuwali piękną dziewicę do skały i smok po nią przychodził.
78
 Lalloree, moje dziecko, oni przykuwali piękną dziewicę do skały po to, by zwabić
tłum. To tłum przyciągał uwagę smoka. Przestań marudzić, proszę.
 Keddie, ja się boję! Nigdy nie widziałam smoka!
 Po prostu siedz cicho w moim kapturze. Będziesz zupełnie bezpieczna.
 A co ze mną, wujku Keddie?  zapytała Lalloree o wiele bardziej opanowanym
głosem.  Czy powinnam coś zrobić? Może mam zaśpiewać?
 W żadnym wypadku. Stań koło mnie. Zachowuj się spokojnie.
 A co będzie z Pięknym?  szepnęła, chociaż smoki znajdowały się jeszcze o wiele
za daleko, by ją usłyszeć.
 W kałuży nic mu nie grozi.
Czarodziej stał spokojnie, jedną ręką machając do nadlatującej pary. Lalloree roz-
paczliwie wczepiła się w jego drugą rękę, blada, z błękitnymi oczyma szeroko otwar-
tymi z przerażenia. Lecące smoki stanowiły imponujący widok.
Fingard i jego towarzyszka leniwie zatoczyli krąg i wylądowali. Dotykając ziemi
unieśli równocześnie skrzydła w malowniczym geście, po czym zgrabnieje złożyli.
Lądowanie było tak sprawne i lekkie, że prawie nie wzbili kurzu.
 Miło cię widzieć, Fingardzie  przywitał czarodziej większego ze smoków.
 Wyglądasz wspaniale. Jak tam łapa?
 Czarodziej czyni cuda,
Ratuje od ran rozbójników,
Zraniona z dawna noga znowu zdrowa
Nosi nie gorzej niż niegdyś  zagrzmiał smok.
 Miło mi to słyszeć. Czy przedstawisz mnie swojej czarującej towarzyszce?
Fingard wypiął pierś, poruszył skrzydłami, aż kłęby pyłu otoczyły całą grupkę i za-
deklamował dumnie:
 Mistrzu, poznaj małżonkę.
Piękną, powabną Ti Lung,
Słodką i smukłą smoczycę.
Małżonko, poznaj mistrza,
Czyniącego czary i cuda
Kedrigerna znającego kunszty
Mędrca mocnego magią.
Kedrigern skłonił się głęboko.
 Czuję się zaszczycony, mogąc poznać piękną Ti Lung  odpowiedział.
Ti Lung była smukła i gibka, okryta opalizującymi łuskami o barwie bladego złota,
które połyskiwały przy każdym ruchu. Jej gracja stanowiła czarujący kontrast z potęż-
nymi kształtami męża; wydawała się jeszcze jaśniejsza na tle jego pancerza, jakby wy-
kutego w matowym mosiądzu. Przechyliła głowę i spojrzała nieśmiało na Kedrigerna
79
oczami jak szmaragdy.
 Mistrz czarodziejów jest zbyt łaskawy dla swej niegodnej sługi  powiedziała gło-
sem dzwięcznym niczym kryształowe dzwoneczki poruszane najlżejszym wiosennym
powiewem.  Zaprawdę, to mnie spotkał honor poznania tego, którego imię wzbudza
lęk i szacunek, gdziekolwiek wschodzi słońce i padają deszcze.
Z kaptura czarodzieja dobiegło cichutkie, pełne zniecierpliwienia prychnięcie.
Kedrigern odchrząknął głośno, by je zagłuszyć.
 Ti Lung jest równie uprzejma jak piękna  odpowiedział  Pozwól, że przedsta-
wię ci księżniczkę Lalloree. Odprowadzam ją do zamku jej ojca, daleko na południu.
Lalloree dygnęła raczej sztywno i powiedziała cichym, niepewnym głosem:
 Bardzo mi miło.
Oba smoki uprzejmie skłoniły głowy. Kedrigern ciągnął:
 Fingardzie, gratuluję ci szczęścia, jakie cię spotkało. %7łyczę wam dziesięciu tysięcy
lat wspólnego życia. Stanowicie piękną parę.
 %7łona wybrała wodę:
Rwące rzeki, radosne ruczaje,
Stawy, sadzawki i strumienie,
Potrafi przywołać potężną powódz
Lub smagać skały straszną suszą
Fingard pokochał pożogę;
Pluje palącym płomieniem,
Snuje siarczany smog; [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •