[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bardzo dobrze. Tak samo jak mnie. Wiedział, dokąd idę, co robię. Dawno
temu ojciec dał mu klucze. Mógł więc obserwował dom, kiedy nas nie było.
Mógł tu przychodzić, kiedy chciał.
Gdy spojrzała na Grega, w jego oczach malował się ból.
- Powinnam była sobie to wcześniej uświadomić.
- Był zbyt sprytny, abyś nabrała podejrzeń.
- A okno? Był tego dnia w naszym pokoju. Wystarczyło się tam
wślizgnąć, kiedy przygotowywałam herbatę w kuchni. Jeden szybki ruch
nożem i linka była uszkodzona...
- Zapomnij o tym, Morwenno. To już za nami.
- Muszę o tym mówić, Greg. Wyjaśnić sobie. Przez cały czas nas
obserwował. Był na skałach, kiedy pływałam i kiedy pływaliśmy razem.
Mógł wtedy z łatwością zastawić sieć, przeciągnąć linkę między skałami, by
wywrócić łódz.
Przeszły ją dreszcze.
129
RS
- Potem ten samochód. To było najgorsze. Ale dlaczego, dlaczego,
skoro mówił, że mnie kocha?
- Jest coś, o czym nie pomyślałaś, Morwenno.
Spojrzała na niego pytająco.
- Być może Philip próbował zabić tylko mnie -powiedział.
- Ciebie?
Zastygła w jego ramionach. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Dlaczego nie? Ja również pływałem w zatoce.Byłem tam zawsze
przed tobą. To ja mogłem otworzyć okno tamtej nocy. To ja pływałem
motorówką. To ja przyprowadziłem tutaj samochód. Przecież Philip nie
wiedział, że to ma być prezent dla ciebie.
- Zostaje jeszcze podpalenie. Wtedy oboje mieliśmy zginąć.
- Tak - powiedział. - Oboje mieliśmy zginąć. Ale w ostateczności.
Powiedziałaś, że go nie kochasz, że go nienawidzisz, prawda? W końcu
sobie to uświadomił. Skoro on nie mógł cię mieć, więc nikt. Bardzo
melodramatyczne. Za bardzo żył przeszłością.
- Był dziwnym dzieckiem - powiedziała Morwenna, przypominając
sobie minione lata.
- Dlaczego tak mówisz?
- Trudno to wyjaśnić, ale przypuszczam, że już wtedy ujawniła się w
nim jego mroczna strona. Zawsze chodził spięty. Wciąż pamiętam ten
rozbity samochód na skałach. Straszliwie go to podniecało. Musiałam tam z
nim codziennie chodzić. Siadał za kierownicą i udawał, że pędzi w dół.
Wiedział przecież, co się wydarzyło, ale zawsze się przy tym uśmiechał. -
Zacisnęła dłonie. - Tamtego lata godzinami przeszukiwaliśmy plażę i
wszystkie okoliczne jaskinie. Szukaliśmy tych dwóch ciał... Po kilku
tygodniach nam się udało.
130
RS
- Znalezliście? - spytał Greg z niedowierzaniem.
Skinęła głową.
- W jednej z jaskiń.
- To dlatego...
- Byłam tak przerażona, gdy mnie do tego wtedy namawiałeś na
wyspie?
- Och, Morwenno! Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Philip kazał mi przysiąc. Głupie, prawda? Byliśmy wtedy dziećmi, a
mimo to ja po tylu latach wciąż byłam mu posłuszna. Nie mogłam się od
tego uwolnić.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
- Było to pewnego dżdżystego, chłodnego dnia. Takiego, jakie się tutaj
czasami zdarzają, kiedy wszystko spowija lekka mgła. Miałam wówczas
siedem lat i zawsze z radością towarzyszyłam Philipowi. Był dla mnie
bohaterem. Miał może jedenaście lat, ale w moich oczach był już dorosły. -
Nerwowo szarpnęła koniec koca. - W takim dniu nie było nic innego do
roboty, więc Philip zaproponował, byśmy poszli obejrzeć jaskinie. Mieliśmy
nadzieję, że pewnego dnia odkryjemy towar przemytników. Philip miał silną
latarkę. Myślę, że dostał ją na urodziny. Było to w jednej z mniejszych
jaskiń. Philip nalegał, bym weszła pierwsza. Było ciemno. Wejście było
dosyć szerokie, ale po pewnym czasie zaczęło się zwężać. Miałam wrażenie,
że idę tunelem. Pamiętam tylko dotyk zimnych, galaretowatych, mokrych
wodorostów, których było tam pełno.
Twarz Morwenny skrzywiła się w grymasie wstrętu.
- Okropnie cuchnęło. Philip twierdził, że to śnięte ryby, ale to było coś
innego. Posuwałam się do przodu. Czułam lepkość wodorostów pod bosymi
stopami, aż nagle...
131
RS
Greg lekko dotknął jej policzka. Uspokoił ją.
- Musiałam dotknąć twarzy. Włosy były takie miękkie... Philip
zaświecił latarką. To było okropne. Ciało musiało leżeć tam od dłuższego
czasu. Kraby...
- Przestań, kochanie...
- Pózniej musiałam z nim tam chodzić każdego dnia. Aż... z ciała nie
zostało nic prócz kości.
- Philip cię do tego zmuszał?
- Już ci mówiłam, że był dziwnym dzieckiem. Powinnam się była
domyślić, kiedy zaczęły się te dziwne wypadki.
- Jego psychika musiała chyba wtedy ulec wypaczeniu - zauważył
Greg.
W oddali rozległo się wycie syreny, odbijające się echem od skał
wybrzeża. Niebieskie światło pulsowało wśród drzew.
- A jeżeli chodzi o pieniądze, Greg?
- O pieniądze?
- Z tego, co mówił Philip...
Greg zaśmiał się, muskając ustami jej włosy.
- Nie jestem aż taki biedny, Morwenno. Przez te wszystkie lata, jakie
spędziłem w Anglii, miałem dobrą pracę. %7łyłem w spartańskich warunkach,
dopóki nie poznałem ciebie. Mój ojciec doskonale lokuje pieniądze, pomimo
tego co się stało. Poszedłem za jego radą, aczkolwiek muszę przyznać, że
niechętnie.
Przytuliła głowę do jego ramienia, odetchnąwszy z ulgą. Po chwili
odsunęła się nagle od niego i spytała przerażona:
- Jak udało nam się uwolnić?
- Uderzyłem go - odpowiedział Greg spokojnie.
132
RS
- Ale byłeś związany - odparła zdziwiona.
- Philip podpalił za mną zasłony.
Usta jej zadrżały, gdy spojrzała na ręce Grega. W miejscu gdzie
przepalił krępujące go więzy, były widoczne krwawe pręgi. Na spaloną
skórę kapały jej łzy.
- Och, Greg - zapłakała.
- To już za nami, Morwenno. Możemy rozpocząć wszystko od
początku - poznawać siebie wzajemnie, ufać sobie i kochać się. Nic innego
nie ma przecież znaczenia.
133
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •