[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w czasie.
Myślałem, że tylko tak się wygłupiacie. Wobbler, przerażony, spojrzał
na Johnny ego. Bo to są jakieś wygłupy, prawda?
51
Są przyznał Johnny.
Wobbler wyraznie się uspokoił.
To są wygłupy z podróżami w czasie dodał Johnny.
Wobbler wyglądał na podwójnie przestraszonego.
To faktycznie wygląda jak Blackbury stwierdziła Kirsty. Tylko mniej-
sze. My jesteśmy w miejscu, w którym ma być centrum handlowe.
A jak wrócimy? zainteresował się Yo-less.
To się po prostu wydarza. . . tak myślę odparł niezbyt pewnie Johnny.
To są halucynacje. Wobbler tak łatwo się nie pozbywał nadziei. Pew-
nie przez ten smród z worków. Za chwilę się obudzimy, będą nas głowy bolały
i wszystko będzie w porządku.
To się po prostu wydarza? powtórzył Yo-less tonem wyraznie wskazu-
jącym, że coś bardzo paskudnego chodzi mu po głowie. To jak wróciliście?
Coś błysnęło i byliśmy z powrotem poinformowała go Kirsty.
I byliście tam, gdzie zaczęliście?
Oczywiście, że nie. Wraca się w to samo miejsce, tylko jeśli się nie ruszasz.
W przeciwnym razie wracasz do tego samego czasu, ale w miejsce, w którym
jesteś, tylko że ono jest takie, jakie będzie wtedy.
Przez dłuższą chwilę przegryzali się nie tyle przez informację, ile przez sposób
jej podania.
Chodzi ci o to, że jak przejdziesz, wezmy, dwa metry, to wrócisz w miej-
sce leżące o te dwa metry od tego, z którego cię przeniosło? spytał w końcu
Bigmac.
Tak.
Nawet jeśli tymczasem coś tam wybudowano? spytał Yo-less.
Tak. . . nie. . . nie wiem.
A co się stanie Yo-less mówił bardzo wolno jeśli wokół będzie dużo
betonu?
Wszyscy spojrzeli na Kirsty. Kirsty spojrzała na Johnny ego.
Nie wiem przyznał. Prawdopodobnie się. . . jakoś połączycie.
Bigmac z trudem przełknął ślinę.
A Wobbler zaczął jęczeć. Czasami, zwłaszcza kiedy chodzi o coś strasznego,
szare komórki Wobblera pracują z zadziwiającą szybkością.
Nie chcę skończyć jako płaskorzezba! Albo jako ręce wystające z betono-
wej ściany!!
Wątpię, żeby to się miało tak skończyć. Yo-less wciąż miał coś paskud-
nego na myśli.
Wobbler tego nie słyszał, więc z powrotem się uspokoił.
Choć nie do końca.
To co się stanie? spytał.
52
Wydaje mi się, że wszystkie atomy twojego ciała i wszystkie atomy ścia-
ny będą próbowały znalezć się w tym samym miejscu i w tym samym czasie.
Doprowadzi to do gwałtownego zderzenia ich wszystkich ze sobą i. . .
I co? spytała Kirsty.
. . . i. . . eee. . . bang i pa-pa dokończył Yo-less. Z fizyką nuklearną
nie da się dyskutować, przykro mi.
Czyli moje ręce nie będą wystawały ze ściany? Szare komórki Wobblera
wróciły do zwykłego tempa.
Nie odparł Yo-less.
Na pewno nie z bliskiej ściany odparł Bigmac z uśmiechem.
Przestań go straszyć. Yo-less ciągle był poważny. To się może przy-
trafić każdemu z nas. Lądując, opadliśmy, nie? To teraz odpowiedzcie sobie na
pytanie, czy jak wrócilibyśmy teraz, to znajdziemy się do połowy w betonowej
podłodze, wywołując wybuch atomowy, czy nie?
Czy eksplozję, to nie wiem, zamieszanie na pewno ocenił Johnny.
Jak się upuści puszkę po coli, to jaki raban się podnosi, a pięć osób i wózek. . .
Gdzie pognał Wobbler? przerwała mu Kirsty. Wobbler był już malejącą
sylwetką, zmierzającą w kierunku ogródków działkowych i coś krzyczącą.
Co on mówi? spytała Kirsty.
On mówi: Lecę do domu! wyjaśnił Johnny.
Aha. . . tylko jeśli tu, gdzie jesteśmy, ma być centrum handlowe, a tam,
gdzie on jest, ma być Curry s, to jego domu może też w ogóle nie być tam, gdzie
był. . . to znaczy jest. . . zauważył Bigmac.
A skąd będziemy wiedzieli, że mamy wrócić? spytał Yo-less.
Przez sekundę świat mruga wyjaśnił mu Johnny. A potem. . . zap.
Ekhm. . . a co będzie, jak on wróci w miejsce, w którym jest, dajmy na to, lodów-
ka? To równie złe jak betonowa ściana?
Niewiele wiem o atomach lodówek stwierdził Yo-less. Mogą fak-
tycznie nie być takie złe jak atomy betonu, ale myślę, że wokół miejsca, gdzie
by była lodówka, nie byłoby potrzeba nowej tapety. . . bo nie byłoby jej na czym
położyć. . .
Atomowy Wobbler! Niezle brzmi ocenił Bigmac.
Nie ma co czekać: bierzemy wózek i idziemy za nim zdecydował John-
ny.
Wózka nie będziemy potrzebować sprzeciwiła się Kirsty. Można go
tu zostawić.
Lepiej zabrać. Należy do pani Tachyon.
Jednego nie rozumiem odezwał się Yo-less, gdy przepychali wózek
przez pole.
Szczęściarz burknął Johnny. Ja nie rozumiem milionów rzeczy.
Co?. . . A czego konkretnie nie rozumiesz?
53
Telewizji, algebry, jakim cudem obdarte ze skóry parówki trzymają się
kupy, Chińczyków. Mam wymieniać dalej?
Starczy uznał nieco przytłoczony asortymentem Yo-less. Wracając
do wózka: on nie ma żadnych urządzeń ani żadnej maszynerii do podróży w cza-
sie.
Może coś jest w tych workach zasugerował Johnny.
Pewnie: Worki Czasu! Nie da się wsadzić czasu do worka!
Może pani Tachyon o tym nie wie. Zawsze zbierała różne dziwne rzeczy.
Przecież nie można zebrać czasu jęknęła Kirsty. To różne rzeczy
zbiera się w czasie.
Moja babka zbiera sznurki odezwał się Bigmac tonem kogoś, kto nie
ma pojęcia, o co chodzi, ale też chce się przydać.
Tak? Przynajmniej ma zajęcie. Nie da się zebrać jakiejś półgodziny i do-
wiązać jej do dziesięciu minut, które masz w zapasie! zirytowała się Kirsty.
Nie uczą was fizyki w szkole czy co? W ogóle co to takiego te atomy lodówki?
Najmniejsze możliwe cząstki lodówki wyjaśnił Yo-less.
Johnny tymczasem zaczął się buntowniczo zastanawiać. Może jednak daje się
zbierać czas. No bo przecież mówi się: czas ucieka, przecieka między palcami,
mija, marnuje się. Skoro można z nim robić tyle dziwnych rzeczy, to dlaczego
nie oszczędzać czy zbierać?! Pewnie, to tylko takie określenia, wszystko zależy
od punktu widzenia, ale należy wziąć pod uwagę, że pani Tachyon ma nawet nie
skrzywiony pogląd na świat, ale skręcony jak korkociąg.
Rozwiązał worek i coś mu z sykiem dmuchnęło przez palce. . .
Nie możesz mieć najmniejszej możliwej cząstki lodówki! Kirsty odzy-
skała dar wymowy. Są tylko atomy żelaza i innych pierwiastków!
No to molekuła lodówki zgodził się Yo-less. Po atomie ze wszyst-
kiego, co jest niezbędne, by zrobić lodówkę.
Nie ma czegoś takiego! No dobrze: można wziąć po atomie ze wszystkiego,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]