[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Raffe. A to niebo nie jest moim niebem.
Unosi się na czele armii aniołów, które stoją pod nim w szyku. Jego
cudowne skrzydła, śnieżnobiałe i całe, rozpościerają się nad nim, okalając jego
postać i sprawiając ,że wygląda jak statua greckiego boga.
15
Raffe unosi swój miecz do góry. Legion aniołów wznosi swoje w
odpowiedzi. Wojenny ryk rozlega się w powietrzu gdy rząd po rzędzie
skrzydlatych mężczyzn zrywa się do lotu.
To zapierający w piersiach dech widok, tak wiele aniołów lecących w jednej
formacji. Legion wyrusza na bitwę pod wodzą Raffe'a.
W mojej głowie rozlega się szept.
Wspaniałość.
A wtedy w mgnieniu oka skrzydlaci mężczyzni znikają.
Jesteśmy na polu bitwy, nocą. Horda cholernie przerażających, demonów o
twarzach nietoperzy pędzi na mnie jak lawina, wydając z siebie piekielny wrzask.
Raffe rusza i tnie swoim mieczem z idealną precyzją, dokładnie tak jak w moich
snach. Walczą u jego boku i osłaniają go anielscy wojownicy, niektórych
widziałam w starym gniezdzie. %7łartują i zachęcają się nawzajem, gdy tną i bronią
się przed zalewającymi noc potworami.
Kolejne słowo odbija się echem w mojej głowie.
Zwycięstwo.
Sceneria zmienia się ponownie i teraz jesteśmy wysoko na niebie, tylko ,że
teraz pośrodku burzy. Grzmoty przetaczają się przez ciemne chmury, błyskawice
rozświetlają ponurą scenerię. Raffe i niewielka grupa wojowników unosi się w
deszczu, obserwując inną grupę aniołów prowadzoną w kajdanach.
Więzniowie lecą z naszpikowanymi kolcami kajdanami wokół nadgarstków,
kostek, szyi i głowy. Kolce są w środku więc wbijają się w ciało. Krew spływa
wraz z deszczem, po ich poszarpanych twarzach, dłoniach i stopach.
Krępy demon o twarzy i skrzydłach nietoperza, ujeżdża każdego więznia.
Oprawcy używają łańcuchów oplatających szyje więzniów jak uzdy. Szarpią nimi
raz w tą raz w drugą stronę, okrutnie wbijając z każdym ruchem kolce jeszcze
głębiej w ciało. Wygląda to tak jakby lecieli w jakimś pijackim amoku.
Niektórzy z nich walczyli u boku Raffe'a. Zmiali się z nim i osłaniali go.
Teraz obserwuję ich z rozdzierającym bólem w oczach, gdy są pędzeni i
torturowani jak bydło w klatkach.
Inne anioły przyglądają się temu z przeogromnym smutkiem i pochylonymi
głowami. A Raffe jest jedynym który wylatuje z grupy, muskając dłonią kilku
więzniów gdy pędzi w kierunku ziemi.
Gdy ta scena znika kolejne słowo kształtuje się w mojej głowie.
Honor.
A wtedy stoję pod drzewami, ponownie w lasku.
%7łołądek mi podskakuje gdy dokańczam cios i wbijam miecz w ziemię gdzie
jeszcze przed sekundą była wiewiórka. Moje dłonie są tak mocno zaciśnięte wokół
rączki, że czuję jakby knykcie miały przebić skórę i wystrzelić z dłoni.
Wiewiórka uskoczyła skrywając się między drzewami i teraz mnie
obserwuje. Wygląda mizernie i zupełnie nieistotnie po tym co właśnie widziałam.
Wypuszczam miecz i ląduje na tyłku.
Nie wiem jak długo siedzę tam dysząc, ale podejrzewam ,że dość długo. Nie
ma niczego prócz pazdziernikowego nieba, zapachu trawy, i tej niezwykłej ciszy
która zalega wszędzie od czasu gdy ludzie porzucili swoje samochody.
Czy miecz się ze mną komunikował? Wysyłał mi wiadomość, że został
stworzony do epickich bitew, glorii i chwały, a nie do ścigania wiewiórek i
przebierania go w jakieś futrzane ciuszki?
Oczywiście to szalony pomysł.
Ale nie bardziej szalony niż to co przed chwilą widziałam.
Chcę pogrzebać ten tok myślenia. Wszystko co choć odrobinę zajeżdża mi
szaleństwem to zapach którym nie chcę podążać. Ale w tym wypadku pozwalam
sobie na to, tylko ten jeden raz. Raffe powiedział ,że ten miecz czuje. Jeśli
naprawdę jakimś dziwacznym cudem byłaby to prawda, to może naprawdę miecz
ma uczucia. Może ma jakieś wspomnienia którymi mógłby podzielić się ze mną.
Nocą gdy zaatakowali mnie tamci mężczyzni, czy miecz czuł się
sfrustrowany tym ,że nie mam pojęcia jak go użyć w walce? Czy to zawstydzające
dla miecza ,że jest używany przez kogoś kto traktuje go jak kij bejsbolowy? Czy
może próbuje on nauczyć mnie jak się nim posługiwać w tych snach?
To mnie przeraża. Chyba powinnam przerzucić się na coś mniej
inwazyjnego, co wyraża zdecydowanie mniej własnych opinii. Wstaję, odwracam
się od niego i robię kilka kroków.
Ale oczywiście nie mogę go zostawić.
To miecz Raffe'a. Kiedyś będzie chciał go z powrotem.
W drodze powrotnej waham się przez chwilę przy kolejce po jedzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •