[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszkańców Florydy wyruszyło już na weekend. Wszędzie potworne korki. Chyba zostawimy
krewetki na jutro, dziś już za pózno.
- Dlaczego siedzisz po ciemku? - mówiąc to zapaliła światło. Hunter mruknął i zasłonił ręką
oczy. Siedział na wyściełanej brokatem sofie z głową wspartą na dłoniach. Przed nim stała
otwarta butelka whisky. Właśnie zaciągnął się papieros,em.
- Myślałam, że rzuciłeś palenie - zdziwiła się szczerze.
- Rzuciłem - odburknął.
Jill usiadła na sofie, podwijając nogi pod siebie.
- Miałeś zły dzień? - odgarnęła mu włosy z czoła i pocałowała w policzek.
- Tak.
Nie oddał jej pocałunku. Jill miała wrażenie, że odsunął się od niej. Popatrzyła na niego z
namysÅ‚em, pózniej spojrzaÅ‚a na butelkÄ™. WypiÅ‚ co najmniej jednÄ… czwartÄ…·
- Myślałam, że i to rzuciłeś ""- powiedziała spokojnie.
- Czasem pomaga - spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przeciągnął się, jakby
bolały go ramiona, i rozgniótł w popielniczce nie dopalonego papIerosa.
- A dzisiaj?
- Ani trochę - miał potworną chrypkę. Jill rozejrzała
się wokół i dostrzegła na stole niemal puste pudełko papierosów.
- Hunter, co się stało?
- Muszę ci coś powiedzieć, Jill - wpatrywał się w szklankę whisky, jakby nię mógł zdecydować,
czy chce jeszcze łyknąć. Jill drgnęła przeszyta zimnym dreszczem.
- Jest o tym w gazecie - wskazał na leżący na stoliku "Miami Herald" - na pierwszej stronie.
Wzięła gazetę do ręki. Uważnie przyjrzała się rozmazanej fotografii na pierwszej stronie.
Dopiero po chwili rozpoznała szeroko roześmianego dr. Prestona Nealsa. Przypomniała sobie tę
scenę. Zdjęcie zostało wykonane w dniu, w którym Neals i Ackerton ogłosili odkrycie lekarstwa
na stwardnienie rozsiane.
Następne wydania gazet donosiły, że zespół z Phoenix dokonał przełomowego odkrycia i bliski
był znalezienia lekarstwa. Jednak w umysłach ludzkich, a w szczególności w świadomości
członków dyrekcji Ackerton Pharmaceutical, utkwiła pierwsza wersja, Tylko nieliczni zwrócili
uwagę na drobną różnicę między faktycznym znalezieniem lekarstwa a zaledwie perspektywą
takiego odkrycia. Czwarty zespół z Phoenix otrzymał liczne gratulacje i hojne wsparcie
finansowe dla dalszych prac., Jego członkowie przeszli do historii. Osiem dni pózniej ich
nazwiska ponownie znalazły się na pierwszych stronach gazet, tym razem z zupełnie innego
powodu. Na zdjęciach widniała twarz wstrząśniętej, ciemnookiej kobiety, Jill Benedict.
- Co się stało?
- On nie żyje, Jill - powiedział cichym głosem Hunter. - Popełnił samobójstwo.
Czas nagle stanął w miejscu. W zupełnej ciszy Jill słyszała tylko stukot lodu w szklance Huntera
i dobiegające z basenu śmiechy. Poczuła dreszcze. Wszystko wokół wydawało się nagle
niezwykle odległe.
- Co ... - powiedział załamującym głosem. - Co powiedziałeś?
- Dowiedziałem się z radia w południe. Cały czas bezskutecznie próbowałem się z tobą
skontaktować. Kathy dzwoniła do Naples, ale nie udało się z wami połączyć - Hunter otoczył ją
ramieniem.
- Byliśmy na moczarach - wyszeptała. - Znalezliśmy ślady pantery, chyby nawet z małymi ...
Zdała sobie sprawę, że mówi głupstwa i urwała w połowie zdania. Cały czas wpatrywała się w
zdjęcie Nealsa.
- Jak? Jak to się stało?
- %7łona znalazła go dzisiaj rano, koło dziewiątej - odpowiedział Hunter po długim milczeniu. -
Jadł śniadanie i nagle po prostu wstał od stołu i wyszedł. Nie zwróciła na to specjalnej uwagi, bo
często się zdarzało, że gdy myślał o czymś intensywnie, zachowywał się niezbyt przytomnie.
Hunter znowu zamilkł na minutę czy dwie, jakby chciał dać jej czas na przyswojenie informacji.
- Sądziła, że pojechał do pracy. Dopiero gdy sama miała wyjść z domu, zeszła do garażu i
zobaczyła jego samochód - ręka Huntera zacisnęła się na jej ramionach. - Zastrzelił się.
- O Boże! - Jill 'nie mogła oderwać wzroku od zdjęcia w gazecie. Nie była w stanie
uporządkować myśli, słowa Huntera słabo do niej docierały. - Dlaczego? - wyszeptała - dlaczego
to zrobił?
Gdy wymawiała te słowa, już znała odpowiedz.
- To, Simon DeRocher - odwróciła głowę w stronę Huntel,"a. - To DeRocher go zabił, Hunter. .
- Nikt go nie zabił, Jill - zaprzeczył zdumiony.
Jego twarz miała ponury wyraz. - Zrobił to sam, zostawił nawet list.
- Hunter, wiem, że mam rację - Jill zdecydowanie pokiwała głową. - Simon miał pewne
informacje dotyczące Nealsa i szantażował go. %7łądał, by ten siedział cicho w sprawie badań nad
stwardnieniem rozsianym. To już było za wiele, najpierw projekt Apokalipsa, pózniej skandal w
Phoenix. To Simoq DeRocher zabił Nealsa, jakby sam pociągnął za cyngiel.
- Jill, jeśli ktoś jest odpowiedzialny za śmierć Presti:ma Nealsa, to tylko ja - Hunter zachmurzył
siÄ™ jeszcze bardziej.
- Ty?! Masz na myśli wyjawienie oszustw ,w Phoeni x? - teraz z kolei Jill wydawała się
zdziwióna.
Hunter zdjął rękę z jej ramion. Jego twarzą wstrząsnął nerwowy tik. Pochylił się do ptzodu i
wsparł łokciami o uda. Wzrok wbił w podłogę.
- Jill, przez ostatnie trzy miesiące starannie go sprawdzałem. Od kiedy postanowiłem, że
wyświetlę do końca tę sprawę, przekonany byłem, że maczał w niej palce, że zawarł jakieś
porozumienie z DeRocherem, 'podczas gdy cała wina spadła na ciebie - spojrzał na nią. W
półmroku jego twarz wydawała się zupełnie pusta. - Dziewięć tygodni temu spotkałem się z nim
i powiedziałem mu, że nie spocznę, póki on i DeRocher nie zapłacą za wszystko, co ci, uczynili -
znowu badał spojrzeniem podłogę. - Wiedziałem, że wcześniej czy pózniej nie wytrzyma
napięcia, ale n~e sądziłem, że ...
- Mój Boże - wyszeptała - Hunter, jak mogłeś? Przecież ty nic nie wiedziałeś, zupełnie nic!
- Próbowałem dowiedzieć się czegoś, chyba pamiętasz? ..,. odpowiedział z rozdrażnieniem.
PotarÅ‚ rÄ™kÄ… zaroÅ›niÄ™te policzki, ciężko westchnÄ…Å‚ i siÄ™gnÄ…Å‚ po szklankÄ™· OpróżniÅ‚ jÄ… jednym
haustem.
- Niech to diabli, Hunter, dlaczego musiałeś się w to wtrącać?! - Jill zmięła gazetę i cisnęła ją
w kąt pokoju. Wraz z gazetą poleciała łyżlCa i gruda nadtopionych lodów. - Wszystko szło
zgodnie z planem. Powinnam była wiedzieć, że nigdy w porę nie wycofasz się ze sprawy.
Jesteś jak jakiś cholerny taran - wystarczy wskazać ci kierunek, a wszystko zmieciesz, ze
swojej drogi.
- Co, to znaczy, "wszystko szło zgodnie z planem"?
- Hunter wpatrywał się w nią uważnie.
- To znaczy, że miałeś wyjawić kanty w Phoenix, a nie zmieniać reportaż w prywatną krucjatę.
Nigdy nie przyszło mi do głowy, że ty ... - gwałtownie prz.erwała. Zerknęła na niego i głos jej
złagodniał.
- Ze ty kochasz się we mnie - cicho dokończyła zdanie. - Nagle stałeś się niezwykle heroiczny i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]