[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W poniedziałek rano Lynne zadzwoniła do Brendana do biura.
Odkąd wyjechała w sobotę wieczorem z miasta, żeby być z ojcem,
pozostawała z nim cały czas w kontakcie. Okazało się, że rzeczywiście tata
miał niegrozny atak serca.
Lynne po rozmowie z siostrą była bardzo przejęta i Brink zaraz
zawiózł ich do domu. Nie było mowy o tym, żeby Brendan z nią pojechał,
bo musiał się zajmować psami. Gdy się znalazła w mieszkaniu, przebrała
się, spakowała i wybiegła z domu.
- Dzień dobry - usłyszała głos Brendana w słuchawce telefonu. Jak
się dzisiaj czuje twój tata?
- Znacznie lepiej - powiedziała cierpko. - Najnowsza atrakcja,
Alison, nie ustaje w troskliwości. Gdyby wiedział, jak wszyscy będą się
koło niego kręcić, to już by dawno symulował taki atak. %7łartuję - dodała. -
Mam nadzieję.
Porozmawiali jeszcze chwilę o jej rodzinie, a Brendan zapewnił ją,
że psy są w dobrej formie.
- Tęsknię za tobą - jęknął. - Spanie w pojedynkę jest bardzo
nieprzyjemne.
- Ja też za tobą tęsknię. Wypuszczają tatę dziś po południu, więc jak
tylko się znajdzie w swoim mieszkaniu z Alison, która będzie się nim
zajmowała, wracam do domu.
- Czekam na to - powiedział.
Tego dnia spędził dwie godziny u jubilera, wybierając pierścionek.
Wziął do pomocy asystentkę i miał nadzieję, że pierścionek, który wybrał,
111
R S
będzie się Lynne podobał. W drodze do domu kupi kwiaty i dzisiaj mogą
się uroczyście zaręczyć.
Kilka minut po rozmowie zajął się znów teczką z dokumentami
sprawy, nad którą pracował. Po jakiejś półgodzinie Brink wrócił z
rozprawy w sądzie i natychmiast wtargnął do jego gabinetu.
- Nareszcie to rozpracowałem! - zawołał radośnie Brink. - Ty
cwaniaku.
- Ja też cię witam. Co rozpracowałeś?
- No wiesz, Lynne.
- O czym ty mówisz? - Brendan zatrzymał w końcu swój czytnik
ekranu i zwrócił uwagę na Brinka. - Co rozpracowałeś?
- No wiesz, Lynne. Kim naprawdę jest.
- Taaak? - spytał oschłym tonem. - Może się podzielisz tymi
rewelacjami? Będzie się z czego pośmiać.
Nastąpiła krępująca cisza, a Brendan kolejny raz żałował, że nie
widzi wyrazu twarzy przyjaciela.
- %7łartujesz, tak? Ona jest A'Lynne, z magazynu Sports Illustrated".
- Jaki Allan?
- Nie Allan, tylko A'Lynne, i nie facet, tylko supermodelka. Była
parę lat temu na okładce w serii z kostiumami kąpielowymi. Musiałeś
wiedzieć - upierał się Brink - tylko mnie wkręcasz.
- Nie - odpowiedział poważnie. - Nie żartuję. Naprawdę uważasz, że
ta modelka, do której Lynne jest podobna, to ona?
Brendan usłyszał uderzenie magazynem o biurko.
- Przechowuję wszystkie stare egzemplarze. To jest ta sama kobieta.
Nawet pokazywałem ojcu i zgodził się ze mną.
Milczał przez moment, w końcu powiedział:
112
R S
- Zwariowałeś. Dlaczego uważasz, że to ona?
- Na początku prawie nie zauważyłem podobieństwa. Teraz wygląda
inaczej. Miała burzę rudych loków. To był jej znak rozpoznawczy. Była
opalona i oczywiście miała tonę makijażu. Ale mówię ci, Brendan, to jest
na pewno ta sama twarz. Układ kości twarzy, kształt oczu i ust... I figura,
chociaż w magazynie jest dużo chudsza. Pomyśl tylko. I to imię, tylko
dodane a" z apostrofem. Naprawdę o tym nie wiesz?
- Nigdy o tym nie mówiła, jeśli to w ogóle prawda. - Udawał
obojętność, chociaż serce biło mu mocno. - Pokażę jej to dzisiaj
wieczorem, na pewno się uśmieje. Ale dziękuję bardzo, bo to chyba
komplement, że wziąłeś moją dziewczynę, właściwie już narzeczoną, za
supermodelkę.
Zapanowało milczenie, po czym Brink stwierdził:
- Może się pomyliłem, a ona to uzna za zabawną pomyłkę. -
Odetchnął, kiedy asystentka zawołała, że jest do niego telefon. -
Porozmawiamy pózniej, stary.
Tęskniła za Brendanem znacznie bardziej, niż się tego spodziewała.
Kiedy wieczorem wróciła do domu i otworzyła drzwi, miała ochotę
wrzucić tylko bagaż i pędzić na drugą stronę korytarza do jego mieszkania,
by się znalezć w jego ramionach.
Nie zdążyła, bo gdy wyszła z sypialni, on pojawił się w jej drzwiach
wejściowych.
- Cześć - uradowała się. - Właśnie szłam do ciebie.
- Przeszła przez pokój i zarzuciła mu ramiona na szyję, żeby go
pocałować.
113
R S
I wtedy on się cofnął. Stała, nie rozumiejąc, co się dzieje. Brendan
rzucił ilustrowany magazyn na stolik w pobliżu drzwi.
- Wyjaśnij to.
Odruchowo zerknęła na okładkę i zamarła.
To była ona, odziana w piasek, mocną opaleniznę i bardzo skąpe
błękitne bikini, na okładce Sports Illustrated". O tamtą sesję zabiegały
najsłynniejsze modelki na świecie, a ona pamięta, jaka była wtedy
nieszczęśliwa. Z dala od rodziny, niechętna wszystkim powierzchownym
przyjemnościom, którym się oddawało tyle jej koleżanek, głęboko
przeżywająca rozstanie z Jeremym. A przecież sądziła, że łączyło ich
prawdziwe uczucie. Nie wiedziała, co powiedzieć.
- Skąd to masz?
- Musiało to być bardzo zabawne - prychnął Brendan z wściekłością
- prowadzać się z kimś, kto nigdy nie byłby się w stanie zorientować, kim
byłaś.
- To nie było zabawne. To było... cudowne. - Zaskoczył ją jego
wybuch złości. - Wiem, że powinnam ci była powiedzieć wcześniej, ale...
- Ale?! - przerwał jej wyjaśnienia. - Brink uważa, że jestem idiotą, i
chyba ma rację. Spodziewałem się uczciwości ze strony kobiety, na której
mi zależy...
- Nigdy cię nie okłamałam!
- Zatajenie jest formą kłamstwa - odparował. - Wprowadziłaś mnie w
błąd. Zwiadomie.
- To nie było świadomie. - Wiedziała jednak, że popełniła błąd, nie
informując go. Poczucie winy wpływało na jej tłumaczenie. - Kiedy się
poznaliśmy, nie musiałam ci niczego mówić. A Lynne DeVane to jest
moje prawdziwe imię i nazwisko. - Walczyła ze łzami i z narastającym w
114
R S
niej gniewem z powodu jego oskarżenia. - A potem, jak zaczęliśmy się
poznawać bliżej, cieszyłam się, że lubisz mnie jako mnie, a nie dlatego, że
to taki szpan być z kimś sławnym.
- Brzmi, to sympatycznie, ale nie wyjaśnia, dlaczego mi nie
powiedziałaś. Poprosiłem cię o rękę! Nie uważasz, że może należała mi się
informacja, kogo biorę?
Pod koniec zaczął krzyczeć, a ona zapadała się w sobie, obejmując
się rękami, i starała się jakoś trzymać, widząc, jak jej marzenia ulatują jak
smużki dymu.
- Nie wiesz, o czym mówisz. - W jej głosie słychać już było płacz, -
Ty, chodząca doskonałość. Może ci opowiem, jak wygląda życie słynnej
modelki. Nie możesz wyjść z pokoju, żeby się za tobą nie rzucił tłum ludzi,
którzy ci robią zdjęcia i zadają głupie pytania. Nigdy nie wiesz, czy ludzie
chcą się z tobą przyjaznić szczerze, czy im się wydaje, że trochę twojej
sławy skapnie i na nich. Twój menadżer pilnuje każdego kęsa, który
wkładasz do ust, a ty musisz się bronić, żeby nie robić tego, co trzy
czwarte twoich koleżanek, to znaczy jeść bezmyślnie, a potem się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]