[ Pobierz całość w formacie PDF ]
starał się być idealnym towarzyszem przy posiłku, uważnym i czarującym, takim, jakie-
go oczekiwała. Błagał w duchu, by jej dobra natura pozwoliła mu wybaczyć.
Potem, w pokoju, poprosił ją, by się rozebrała tak, żeby miała na sobie tylko san-
dałki na wysokim obcasie i naszyjnik. Wyjął spinkę z jej włosów, które opadły jak wo-
dospad ognia. Stojąc za nią i patrząc na nią w lustrze, zauważył, że i ona była zachwyco-
na pięknem własnego dzieła, że spostrzegła, jak podkreśla je jej własna uroda.
R
L
T
Wiedział, że tak właśnie będzie to wyglądać, ale chłonął ten widok całym sobą, na
wypadek gdyby te wspomnienia musiały mu wystarczyć na następne lata. Ognie i błyski
intensywnie żółtego diamentu odbijały się w jej oczach, otaczając tęczówki pierścieniem
złota. Delikatnie poruszyła ramionami, klejnot zakołysał się między jej piersiami, nada-
jąc blaskom życia. Absolutnie idealny zestaw.
Lekko zsunął dłoń z jej ramienia, sunął nią po jej ciele, coraz niżej...
...już wiedział, że stała się rzecz nie do pomyślenia. Zakochał się w Dani Ham-
mond...
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Sir John Knowles był wysoki i szczupły, o wychudłych, bladych policzkach, spra-
wiał wrażenie zmęczonego. Dani gdzieś czytała, że niedawno przekroczył sześćdziesiąt-
kę, ale z miejsca, w którym stała, ulubiony dygnitarz Australii wyglądał dużo starzej. Po
jego prawej stronie stała elegancko ubrana, drobna kobieta.
- Czy to jego żona? - szepnęła Dani do Quinna.
- Clare - tylko tyle usłyszała w odpowiedzi.
Przewróciła oczami, mając nadzieję, że jej towarzysz nieco złagodnieje, kiedy for-
malna część dobiegnie końca. Przez cały dzień prawie się nie odzywał, chyba tylko żeby
ponownie pochwalić jej talent. Miała nadzieję, że jego klient, kimkolwiek jest, też tak o
niej myśli.
Aprobata Quinna ucieszyła ją niezmiernie, choć tkwił w tym jakiś cierń, którego
nie potrafiła zdefiniować. Zauważała jednak, że odwracał od niej wzrok odrobinę za
wcześnie i przez cały dzień zdawał się spięty, nawet jakby czuł żal.
Przypomniała sobie wtedy spędzoną z nim ostatnią noc. Czułość nigdy jakoś jej do
niego nie pasowała, jednak tym razem wręcz nią promieniował. Naprawdę poczuła się
uwielbiana, wyjątkowa. Och, istniały problemy logistyczne - on mieszkał w Sydney, cią-
gle podróżował. Ale jak mógłby kochać się z nią z taką czułością, gdyby zamierzał od
niej odejść?
Potarła ramiona, zadowolona, że nie włożyła organdynowej sukni. Zciśnięta pa-
skiem tunika w kwiaty, skórzana kurtka jak z filmów o gangach ulicznych i botki tuż za
kostkę mogły się wydawać nieco niekonwencjonalne na tak formalne przyjęcie, ale cho-
dziło o pokaz. Naszyjnik z rzecznych pereł i szafirów był zbyt kobiecy, by przygaszać go
uległą, liliową barwą. Musiał triumfować nad czymś bezczelnym.
Bezwiednie go dotknęła, patrząc na czerwony dywan, po którym powoli się posu-
wali. Przypomniała sobie oczy Quinna, gdy w końcu byli zmuszeni wyjść z sypialni.
- Quinn - rzekł sir John po prostu, ujmując obie jego dłonie w swoje.
- Chciałbym przedstawić - usłyszała, popchnięta delikatnie do przodu - Danielle
Hammond.
R
L
T
Sir John ujął podaną mu dłoń i objął ją drugą. Wpatrywał się w nią tak długo, że
miała wrażenie, że uśmiech zarósł jej pajęczyną.
Quinn przywitał się z żoną sir Johna, potem wyjął z kieszeni podłużne pudełko.
Ignorując szeroko otwarte w nagłym zrozumieniu oczy Dani, podał je gubernatorowi ge-
neralnemu. Ten jeszcze raz uścisnął jej dłonie, puścił je, przyjął pudełko i nie otwierając
go, przekazał żonie.
Dani zamarła. Czyli naszyjnik - jej naszyjnik - był dla sir Johna, a właściwie dla
jego żony. Kobiety, która w tej chwili niepewnie się do niej uśmiechała.
Poczuła bolesną stratę, potem lęk. Często zdarzały jej się emocjonalne reakcje, gdy
sprzedawała ulubiony klejnot, ale teraz była po prostu przestraszona. Z wypowiedzi Qu-
inna wywnioskowała, że ma zaprojektować naszyjnik tak, jakby to ona miała go nosić.
Jakoś nie potrafiła go sobie wyobrazić na szyi tej kobiety.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]