[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podstawową maksymą wojny partyzanckiej jest: partyzantka wygrywa, gdy nie przegrywa, ale
konwencjonalne siły zbrojne przegrywają, gdy nie wygrywają. (Zbyt pózno zrozumieli to jankesi w
Wietnamie.)
Podczas tej pogoni, na pustyniach i w ruinach świątyń faraonów, między oazami i maleńkimi
wioskami, zapomnianymi przez Boga i ludzi, gdzie od czasów rzymskich nie stanęła noga
Europejczyka, snuli się
* Napoleon, dowiedziawszy się o tym, powiedział: ijest w tym coś proroczego. Zapewne Francja
traci właśnie Italię". I tak właśnie było.
103
tajemniczy osobnicy, dzięki którym nić nie ulegała zerwaniu. To oni sprawiali, że Murad nie mógł
się rozpłynąć bez śladu w interiorze dorzeczy Nilu i że Desaix miał zawsze wiadomości o jego
posunięciach.
Dyrygował tymi szpiegami generał brygady Józef Zajączek, z rozkazu Bonapartego zarządca w
prowincjach Beni-Souef i Fayoum, a więc tam właśnie, gdzie bawili się w szkarłatnego berka
Desaix i Murad-bej. Zciągając podatki, uśmierzając bunty*, zdobywając miasteczka i wsie i
osadzając w nich załogi wojskowe, przez cały czas kontrolował Zajączek grę Murada za pomocą
dwóch nie znanych nam do dzisiaj agentów. W dziesiątkach listów do sztabu Desaixa przekazywał
ich raporty, pełne szczegółowych informacji o siłach, uzbrojeniu i ruchach mameluków. W miesiąc
po Sedimanie, 13 listopada 1798 roku, Zajączek donosił Desaixowi: Moi szpiedzy nie spuszczają
go (Murada W.A.) z oczu. Jest wściekły. Przeklina swoich mameluków, wyrzucając im podłość
i słabość".
Desaixowi udało się opanować sytuację dopiero wiosną 1799 roku. Dotarł do ruin Teb oraz do
ostatniej katarakty Nilu, a jego żołnierze wyryli na kamieniach świątyń Izydy na wyspie Philae swe
nazwiska obok nazwisk starożytnych wojowników fenickich i greckich. W ten sposób cały Górny
Egipt został zdobyty. Desak rządził nim tak umiejętnie, że tubylcy nazwali go Sułtanem
sprawiedliwym".
Murad-bej wycofał się do Nubii i tylko czasami nękał nieprzyjaciela nagłymi rajdami.
10
W lipcu 1799 roku turecka armia Mustafy-paszy, którą sułtan Selim III wysłał dla odbicia Egiptu,
została przez Napoleona zmasakrowana pod Abukirem i następnie zepchnięta w morze. Był to
straszliwy widok pisał jeden z Francuzów. Nad wodą unosiło się prawie 10 tysięcy turbanów,
których właściciele nadaremnie starali się dopłynąć do okrętów odległej o ponad pół mili floty
brytyjskiej." Turbanu Murada i turbanów jego mameluków nie było wśród tych 10 tysięcy.
Dążącego do Dolnego Egiptu, by połączyć się z Turkami, pokiereszował swą kawa-
* Pomagał mu w tym polski tłumacz, misjonarz i lekarz, ksiądz Prosper Burzyński, który
przebywał w Egipcie i Syrii od kilku lat. Burzyński natknął się na zabłąkany oddziaJ Zajączka i
wyprowadził go z pustyni, przestrzegając po drodze przed zatrutą studnią. Za to i za kazania,
którymi przychylał mu ciemne umysły tuziemców", zrewanżował się Burzyńskiemu Zajączek w
wiele lat pózniej, za czasów Królestwa Kongresowego, wyjednywując biskupstwo sandomierskie
(1820). Gdy znienawidzony przez naród namiestnik Zajączek umierał, biskup Burzyński zamknął
przyjacielowi oczy swą poczciwą dłonią.
104
lerią Joachim Murat, co dla Murada stało się nieszczęściem w efekcie dość szczęśliwym.
22 sierpnia Bonaparte, dowiedziawszy się, że otoczonej wrogami Francji grozi śmiertelne
niebezpieczeństwo, odpłynął do Europy, powierzając naczelne dowództwo armii Wschód
generałowi Kleberowi. We wrześniu Kleber odwołał Desabca do Kairu. Ośmielony tym Mu-rad-
bej wtargnął ponownie do Górnego Egiptu, sądząc, że nie napotka większego oporu. Srodze się
pomylił, za sprawą energicznego Zajączka. Oto fragment listu Polaka do generałów Frianta i
Dugua z 25 stycznia 1800 roku:
Dwudziestego piątego bieżącego miesiąca, o trzeciej nad ranem, zaskoczyliśmy Murad-beja w
jego obozie w Sedimanie. Zdobyliśmy jego namiot, wszystkie bagaże, bębny, siedemdziesiąt
wielbłądów i piętnaście koni. Wśród zabitych jest bej Manfouk, dwóch szejków i ośmiu
mameluków. Grenadier Simonet z 1 batalionu 88 półbrygady wdarł się do namiotu Murad-beja i
pózniej zapewniał mnie, że wpakował bagnet w brzuch uciekającemu przed nim korpulentnemu
brodaczowi. %7łyczyłbym sobie, żeby to był Murad-bej..." Trudno powiedzieć, czy życzenie
Zajączka się spełniło, w każdym razie jeden z jego szpiegów doniósł mu wkrótce, że wódz
mameluków jest ciężko ranny.
11
Murad wyleczył się z ran, lecz był już zmęczony grą. Najpierw w lutym 1800 roku zawarł z
Francuzami 8-dniowy rozejm, a w marcu... przeszedł na ich stronę! To zadziwiające coup de
theatre" nastąpiło po bitwie pod Heliopolis (20 III 1800), w której Kleber rozniósł kolejną turecką
armię odwetową, siedmiokrotnie silniejszą od francuskiej! W czasie bitwy Murad-bej stał z
sześcioma setkami swych wybornych jezdzców na prawym skrzydle wojsk wielkiego wezyra i nie
kiwnął palcem, gdy rżnięto rycerzy półksiężyca, chociaż formalnie był z nimi sprzymierzony
przeciw niewiernym. Po bitwie zawrócił ku pustyni i zniknął. Odbyło się to dokładnie według
scenariusza ułożonego uprzednio... z Kleberem*.
Murad szedł na wezwanie wielkiego wezyra niezbyt chętnie, coraz bardziej bowiem utwierdzał się
w przekonaniu, że Turcy po ewentualnym wypędzeniu z Egiptu Francuzów, dobiorą się z rozpędu
do skóry mamelukom i zapłacą im za wieki niesubordynacji. Gdy wszedł do na-
* Charyzmatu Klebera nie sposób, w świetle przekazów historycznych, kwestionować. Napoleon
nie wywarł na wodzu mameluków żadnego wrażenia, Kleber olbrzymie. Murad powiedział o nim:
To najpiękniejszy giaur, jakiego widziałem w swym życiu.
105
miotu wezyra, wystarczyła jedna minuta, by podjął decyzję. Turecki dostojnik był na tyle
nierozważny, że przywitał mameluka słowami:
No i cóż? Ci Francuzi, przed którymi umykałeś, teraz umykają przede mną!*
Murad zacisnął zęby z wściekłości i warknął:
Paszo, dziękuj Prorokowi, że Francuzi się cofnęli, bo gdyby poszli naprzód, ty i twoi żołnierze
zhiknęlibyście jak proch zmieciony wichrem.
Po czym opuścił namiot wezyra i jeszcze tej samej nocy nawiązał kontakt z Kleberem. W kilka dni
pózniej Kleber poszedł naprzód" i Turków spotkał los wyprorokowany przez mameluka.
Antyturecki układ, zawarty między Kleberem a Muradem w dwa tygodnie po bitwie, zaczynał się
od słów: W imieniu Boga Wszechmogącego. Wielce szanowny i najświetniejszy między
książętami Murad-bej Mohammed, poświadczając chęć współżycia w pokoju z armią francuską,
oraz generał Kleber, chcąc dowieść, jak wielkim szacunkiem napawa Francuzów odwaga i
charakter księcia, ustalają, co następuje (...)", kończył się zaś podpisami pełnomocników obu stron
i datą: W Kairze 15 germinala roku VIII Republiki Francuskiej, czyli 10 księżyca Doul Quadek
roku hegiry 1214" (5 IV 1800). Między dwoma przytoczonymi akapitami znajdowało się 10
paragrafów, na mocy których Murad-bej miał pełnić z ramienia Francji obowiązki księcia
gubernatora" Górnego Egiptu.
Pełnił je niezwykle sumiennie, tak iż w roku 1800 oraz początkach 1801, gdy sytuacja Francuzów
w Egipcie była już bardzo zła, gdy szerzyły się bunty wzniecane przez Anglików i Turków
jedynie Górny Egipt zażywał spokoju pod mocną ręką Murad-beja. Najdzielniejszy z wrogów"
przeistoczył się w najwierniejszego ze sprzymierzeńców i pozostał takim do końca. Kiedy w roku
1801 podniesiono kolejny rokosz w Kairze, podjął się roli mediatora. W drodze do miasta dopadła
go czarna śmierć".
12
Przez długi czas po wyprawie egipskiej agenci tureccy na Wschodzie kolportowali wieść o
boskim imamie", który po zawarciu przez Murada układu z Francuzami miał pojawić się w
namiocie wodza mameluków i wykrzyknąć:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]