[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a już same pyski, ten wyraz! Cała głupia ohyda ich smętnego żywota wymalowana
esencjonalnie na gębach. Zaczyna mnie mdlić.
Ale oto już Anna. Mieszka teraz na parterze, bo miała AKCYDENT, po ichniemu wypadek
samochodowy. Trzy miesiące temu. Teraz ma sztywną nogę. Nie może chodzić po schodach.
Ale to jej na dobre wyszło - więcej zarabia. Nie dlatego, że parter, tylko dlatego, że sztywna
noga. Dziwny gust majÄ… Niemcy!
Anna jest stara i gruba. W jej pokoju jest podwyższenie, na które wchodzi się po kilku
stopniach. Taki ołtarz, pokryty purpurowym dywanem, zajmujący połowę pokoju. Na tym
ołtarzu stoi ogromnych rozmiarów telewizor, większy niż nasze największe. Na telewizorze
równie ogromne radio. Na radiu magnetofon. Po co to wszystko? Widać Anna kocha muzykę.
Wzrusza ramionami. Nie, nie kocha. Ona kocha spokój. Ale kupiła te graty, bo co miała robić.
Każdy kupuje, to i ona. Tyle, że ona ma największe i wszystkie jej zazdroszczą. Ale jeszcze nie
słyszała, jak to gra, nie oglądała programu. Po co?
Anna jest znajomą naszą teraz, w tej roli występuje. Mamy zresztą do niej, jak się okazało,
całkiem konkretny interes.
- Zawołaj Małgorzatkę - mówi D.
- To daj pieniądze, ona inaczej nie przyjdzie, zrobiła się straszną materialistką. Jeszcze więcej
oszczędza niż Niemki.
To JA dałem te pięćdziesiąt marek. Warto, żeby zobaczyć Małgorzatkę. Ta dziewczyna
przecież jeszcze trzy lata temu mieszkała w Warszawie. Była studentką. Pojechała na
wycieczkę do Francji i została. Spodobał się jej Zachód. Poznała Niemca, przyjechała z nim do
Monachium. Myślała, że będzie panią, a została służącą. Bo facet miał żonę. Służyła, aż
poznała innego cwaniaka, zaczęła dla niego pracować. Załatwił jej dużym nakładem wysiłków
miejsce w Imex Hausie. ZresztÄ… ona jest Å‚adna, wszystkie konkurentki tutejsze bije jak chce. Za
parę lat będzie zamożna. Tylko kłopot z tym, że ten facet zabiera jej większą część forsy...
Kto to może być, ta dziewczyna - zastanawiam się. Może ją znałem? A to by była frajda!
Przykuśtykała z powrotem Anna.
- Małgorzatka nie przyjdzie. Jak się dowiedziała, że Polak, jeszcze do tego jakiś tam pisarz czy
dziennikarz, to się okropnie zdenerwowała i przestraszyła, i popłakała.
- Po coś powiedział tej starej cholerze, kto ja taki!? Wszystko popsułeś - mówię z wyrzutem do
kumpla.
I do tej grubej Anny:
- No to oddaj te pięćdziesiąt marek i żegnamy.
A ona:
- Jakie pięćdziesiąt marek, jakie pięćdziesiąt marek, to przecież było dla Małgorzatki i ona
wzięła!
Cholera mnie ruszyła. Krzyczę po polsku:
- Dajesz forsę, obladro wstrętna, czy nie? Co ty sobie wyobrażasz, że ja tu zabawiać się
z tobą przyszedłem?
Ona patrzy na mnie z przerażeniem, bo idę do niej, jakbym tłuc chciał - i wybiega na korytarz
z krzykiem.
W jednej sekundzie, nie wiadomo jak, znalazło się obok nas z dziesięciu alfonsów-wykidajłów.
Wykręcili nam ręce, dali ostro pod nery i wywalili na ciemną Hohenzollernstrasse. Hermanowi
zleciał kapelusz, przechodząca obok uliczna kurwa kopnęła go daleko. Znalazła się jej
koleżanka, i jak D. skoczył za kapeluszem, to kopnęła do pierwszej, tak sobie grały, paru
alfonsów w bramie śmiało się wesoło, a D. latał to w jedną stronę, to w drugą, bo chciał
koniecznie odebrać kapelusz. Nareszcie złapał. Wtedy jedna z tych kurw, zła, że im przerwał
zabawę, strzeliła go w mordę pięścią, aż się zakołował. Podskoczyłem, żeby go bronić, ale
z bramy ruszyli alfonsy. Więc Herman krzyknął:
- Gazu!
I daliśmy w długą, aż się kurzyło. Parę ulic dalej stajemy, ocieramy pot, śmiejemy się głośno. Ale
mnie czegoś szkoda. - Cholera - mówię - powinienem kogoś kropnąć w michę. Głupio tak
dostać i nie oddać...
- Nie żałuj - mówi Herman, ssąc pękniętą wargę. - Uszkodziłbyś alfonsiaka, a zamknęliby cię za
politykÄ™!
Przyznałem mu świętą rację i zaczęliśmy gadać o literaturze.
X. HOFBRÄUHAUS
Jak wygląda łóżeczko dziecinne mordercy? W jakiej piaskownicy się bawił? W którym punkcie
mrocznej topografii dzieciństwa zakiełkowała w nim myśl, żeby lalce oderwać głowę,
a scyzorykiem rozpruć brzuch pluszowego misia? W jakiej pogodzie to było, w jakim kolorze
ścian, pod jakim sufitem?
Są takie miejsca, -w których się WSZYSTKO zaczyna. Dobre i złe. Człowiek. Tylko trudno
złapać taki punkt, on mignie i przepadnie, i nie wiadomo zupełnie, od KIEDY stałeś się
zegarmistrzem, pisarzem, mordercą. Bo przecież musiało to stać się w konkretnym, JEDNYM
punkcie życia. W dzień? W nocy? O której godzinie? Czy byłeś wtedy głodny, czy najedzony?
Co mówiłeś, jakie wykonywałeś gesty, które przykryły szczelnie to NAJWA%7łNIEJSZE?
Mnie to cholernie fascynuje. Ci generałowie w lampasach, z orderami, z ogromnie grozną
twarzą - jak wyglądali kilkadziesiąt lat temu? Jakież to były chłopaczki: zasmarkańce, ciamajdy,
zgrywusy, bystrzaki, cwaniaki? Czy w wieku lat dwóch albo czterech mogliby komuś
rozkazywać, albo do kogoś strzelać? A za kilkanaście następnych lat, kiedy starość usztywni
ich jak szron, kiedy sklerotyczne główeńki drżeć będą na byle skwareczkę w zupce - czy będą
mogli komuś rozkazywać albo do kogoś strzelać? O WIELKA UMOWNOZCI CZASU! O wielkie
szczęście NIEMO%7łNOZCI początkowej i końcowej!
Tylko... ta MOC ZRODKOWA. Kiedy siÄ™ ona zaczyna w takiej, a nie innej formie? Jak to
właściwie jest z dziećmi, że potem stają się mordercami? Jak to jest właściwie, do diabła, z tym
HITLEREM? Przecież biegał kiedyś w krótkich majtkach jak jego rówieśnicy na całym świecie!
Przecież nikt wtedy nie wiedział o jego istnieniu! A w nim już WTEDY szykowała się ICH
przedwczesna, okrutna śmierć! Więc on sam był tylko śmiercią, ogromną śmiercią świata! A
ktoś go karmił piersią, ktoś mu dawał bułki z masłem, jabłka i klapsy na tyłek, ktoś go całował w
BUZI, mówił: MEIN GOLDSCHATZ, mój skarbie, moje synuśki kochane...
Rany Boskie, ile lat minęło od tamtej chwili do Oświęcimia? Czy tak strasznie dużo?
Mądrale, którzy zapomnieli własne dzieciństwo, którzy są tak na serio, jakby się urodzili
w krawatach i okularach, powiedzą, że jestem prymityw naiwny, że tak myślę, że nad takimi
GAUPSTWAMI siÄ™ zastanawiam. POLITYKA - powiedzÄ… z mÄ…drymi, wytrawionymi kawÄ…
i koniakiem minami.
Ba, polityka - ja wiem, ona ludzi określa i kształtuje. Ale i ludzie kształtują politykę! I to PRZEDE
WSZYSTKIM! A więc mądrale, którzy godzą się być OKREZLANI, to są malutkie narzędzia,
owszem, niezwykle pożyteczne, ale nie mogą się LICZY. I w celu podwyższenia kwalifikacji
należy ich natychmiast wysłać na krótki kurs politycznej PSYCHOLOGII. Gdzie? Do
Monachium. Do Królewskiego Browaru, gdzie siÄ™ piwo pije litrami. Do tego Hofbräuhausu, gdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]