[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ech, ten pan Romisz, osobista klęska panny Dominiki. . . ! Justyna pożałowała
jej szczerze. Poza wszystkim, urodą od młodości musiała nie grzeszyć, bo nawet
rządca na nią nie poleciał, a w końcu niejedna piękna dziewczyna, mimo ubóstwa,
wychodziła za mąż. Ciekawe też, dlaczego babcia prababci ledwie sto rubli zapi-
sała zaufanej damie do towarzystwa, gospodyni, klucznicy, czy jak ją tam nazwać,
w dodatku dalekiej krewnej. . . Gdyby więcej, byłby to przecież jakiś posag?
Coraz potężniej zaintrygowana historycznymi zagadkami Justyna zastanowiła
się, czyby pamiętnika prababci po prostu nie przepisać. Przepisywany tekst bada
się wnikliwiej. Dobre światło, szkło powiększające. . . Zanim jej się drugie dziec-
ko urodzi, ma jeszcze trochę czasu, może zdąży uporządkować bodaj fragmenty
tekstu.
Odsunęła na bok resztę twórczości panny Dominiki i usiadła do roboty.
Córeczce, która urodziła się wczesną jesienią, dano na imię Maria Serafina.
Do Serafiny przez całe pózniejsze życie usiłowała się nie przyznawać, Marię zaś
od razu przerobiono na Marynkę, z której wyszła Maryna. Posturę od niemowlęc-
twa miała imponującą i ta Maryna doskonale do niej pasowała.
Pawełek poszedł do szkoły, od czego nikomu czasu nie przybyło, bo należa-
ło go odprowadzać i przyprowadzać, przynajmniej przez ten pierwszy rok. Nie
była to daleka droga, ale dwa razy musiał przechodzić przez ulicę, co wyklucza-
ło samotne spacery siedmioletniego dziecka. Przyzwyczajona do służby rodzina
sensowną pomocą nie służyła, wszak Dorota w swoich młodych latach nie wy-
chodziła na ulicę inaczej jak z lokajem, a co najmniej z pokojówką. Powojennie
samodzielna Anielka chodziła już do gimnazjum, ale gdzie indziej i w innych
godzinach, Barbara całkowicie odpadała, zajęta swoimi towarzyskimi interesami,
a na Marcelinę nie można było zwalać wszystkiego, no owszem, rano szła po za-
kupy i przy okazji podrzucała Pawełka, ale odbierać go musiała Justyna osobiście.
Wykorzystywała ten przymus na spacer z dzieckiem.
Nie były to jeszcze żadne wielkie udręki. W porównaniu z kobietami pracu-
jącymi zawodowo wiodła egzystencję zgoła królewską, szczególnie że karmiła
dziecko własną piersią i użeranie się z krupkowatym mlekiem w proszku nie za-
truwało jej życia. Ale pralki elektryczne nie zdążyły się jeszcze w zrujnowanym
43
kraju zalęgnąć, w przeciwieństwie do ogonów po najprostsze zakupy, i aczkol-
wiek Kośmin dostarczał jednych produktów, Barbara zaś drugich, to jednak życie
codzienne potykało się o kłopoty na każdym kroku, a pieniędzy zaczynało brako-
wać.
Justyna, mimo koniecznych oszczędności, uparcie starała się trzymać dom na
wysokim poziomie, pamiętnik Matyldy zatem mocno kulał.
W szesnastym roku życia rozpoczęty, od razu rozkwitł bujnie, prababcia bo-
wiem wcześnie weszła w świat i wielkie powodzenie stało się jej udziałem. Upoj-
ny kulig opisany został na samym wstępie, ze szczególnym uwzględnieniem fu-
terek przy salopce, bucików na zmianę, falban i wstążek przy sukni, loków, co
się na mrozie i wietrze przygnębiająco rozkręciły, i, rzecz oczywista, pózniejsze-
go mazura, którym się skromny balik rozpoczął. Jakiś pan Anzelm już wcześniej
tego mazura zamówił i w trzecią parę stanęli, chociaż panna Salomea niekontenta
była, boć starsza i już trzecią zimę baluje, a tu ją, Matyldę, taki honor spotkał. . .
Dość długo Justyna nie mogła się doczytać, gdzie też się ten bal po kuligu
odbywał, aż wreszcie odcyfrowała nazwy miejscowości. Na drugi dzień z Bor-
ków do Kręglewa wrócili, no tak, prababcia była przecież Kręglewska z domu,
czy te Borki przypadkiem nie należały do pradziadka. . . ? Nie, pradziadek miał
Głuchów. . .
Przebrnąwszy przez kulig, Justyna już chciała ominąć dalsze szczegóły odzie-
żowe, ale zdjął ją żal. Ten upiorny zielony atrament mógł wyblaknąć jeszcze bar-
dziej, cały tekst stałby się do reszty nieczytelny i przeurocze drobiazgi ze środka
wieku przepadłyby w niepamięci. Szkoda ich. No, co tam, niech będzie, nikt jej
przecież nie goni!
W ten sposób nie tylko zadecydowała o całym swoim życiu, ale też własnej
wnuczce dostarczyła wiedzy praktycznej. Rychło bowiem w gorseciki, koronki,
wachlarze i dworskie salony wplątały się sprawy wielce dramatyczne.
. . . Zosieńka, przyjaciółka moja najlepsza, biedna, najbiedniejsza  pisała
prababcia  już sama myślałam, że z panem Wacławem szczęśliwy finał będzie,
a tu o taką rzecz wstrętną wszystko się rozbija! Rodzice zgody nie dają, chyba że
cały klucz łętowski na nią się przepisze, bo z nędzarką pan Przeclawski żenić się
nie będzie. Nędzarką, moją Zosię nędzarką zwać przy jej pół sta posagu, we łzach
mi to rzekła, co od służby usłyszała, boć jej Petronela z ich lokajem jest zmówiona,
on zaś podsłuchał, jak pana Wacława judzili. Jeszczem wiary nie dawała, ona też
w nadziei trwała, że przecież pan Wacław dla paru folwarków serca nie odmie-
ni, aż tu, samom widziała, zimny przybył niczym lodowa góra, co podobnież na
morzach je widują i chłód od nich straszny wieje. Wiał i od niego. Oczy od Zosi
obracał w inną stronę, samych ich zostawiłam specjalnie i cóż wyszło z tego? Ja-
koby obcy i sztywny, pień całkiem, zaraz się pożegnał, o wyjezdzie bredząc, i Zosię
44
jakby półżywą zostawił. O! Co za szczęście, że po babci scheda cała ma być dla
mnie i nikt mnie nędzarką nie nazwie!
A oto widzę, że więcej szczęścia Petronela zazna i w niskich warstwach nie
pieniądz rządzi, jeno uczucie. . .
Aadne parę tygodni minęło, nim Justyna stwierdziła, iż szczęście Petrone-
li również okazało się problematyczne, bo lokaj pana Wacława przeniósł swoje
afekta na jakąś Teodorę, pannę służącą starościny Mszczonowskiej, która uprzej-
mie zmarła i, nie lubiąc swojego siostrzeńca, jedynego krewnego, w testamencie
ogromne legaty przeznaczyła służbie, żeby mu na złość zrobić. Oważ Teodora ca-
ły tysiąc rubli otrzymała, po czym natychmiast Petronela poszła w kąt, a wielka
miłość połączyła Teodorę z lokajem.
Nowe łzy popłynęły, z czego Matylda, jednostka niewątpliwie inteligentna,
wyciągnęła własne wnioski.
. . . a tak myślę, żeby majątek ukryć. Pereł z diamentowym zapięciem nie włożę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •