[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kontrolę nad Elizabeth.
- Z tego, co wiem, wszyscy uważali Brada McAllistera za świetnego faceta.
Jajka były gotowe. Wyłożyła je na talerze i dodała grzanki.
- Był manipulantem i socjopatą - odparła. - Ale był taki przystojny, czarujący i
tak cholernie sprytny, że nikt się nie zorientował. Elizabeth jest pewna, że miał
romans, nie udało jej się jednak tego udowodnić.
- Był członkiem towarzystwa. Archer to sprawdził.
- Tak. Ale jestem pewna, że kłamał nie tylko na temat poziomu swoich
zdolności paranormalnych, ale i ich rodzaju. Prawdopodobnie ukrywał, że jest bardzo
silny. Może nawet blefował na testach towarzystwa.
- Jak myślisz, jakie miał zdolności?
- Nie byłabym zaskoczona, gdyby się okazało, że był hipnotyzerem albo kimś w
tym rodzaju. To by wyjaśniało, dlaczego udało mu się oszukać wszystkich, łącznie z
Archerem.
Jake usiadł przy kuchennym stole.
- Ale nie ciebie.
Wzruszyła ramionami.
- Jestem inna. A Elizabeth też dała się nabierać tylko do czasu. Nawet najlepszy
hipnotyzer nie jest w stanie utrzymywać nikogo w transie przez całą dobę siedem dni
w tygodniu.
- Więc jakim cudem udało mu się tak długo nad nią panować?
- Dzięki lekom. - Przekonał psychiatrę, że Elizabeth zaczyna tracić zmysły. Nie
byłabym zaskoczona, gdyby się okazało, że wykorzystał swój hipnotyzerski talent,
żeby go nakłonić do przepisania leków. A może wcale nie musiał się wysilać. Ten
bydlak miał niesamowitą charyzmę.
- Ale po co miałby Chcieć zrobić z Elizabeth wariatkę?
- %7łeby przejąć jej majątek. Liz odziedziczy część przedsiębiorstwa Glazebrook.
- Ale dopiero po śmierci Archera. A on cieszy się doskonałym zdrowiem.
Nalała sobie herbaty i usiadła. Cieszyła się, że Jake jej słucha. Może nie jest
przekonany, ale przynajmniej jej nie lekceważy.
- No właśnie - powiedziała. - Podejrzewamy z Elizabeth, że gdyby Brad żył,
Archer nie zabawiłby długo na tym świecie.
- Myślisz, że zamierzał zamordować Archera?
- Tak. Oczywiście byłby to wypadek.
- Brad musiałby jeszcze poradzić sobie z Mattem - zauważył Jake. - To on
przejmie władzę w firmie, jeśli Archerowi coś się stanie.
- Więc Matt także nie pożyłby długo. Jeśli nasza teoria jest słuszna, firma
trafiłaby w ręce Elizabeth i Myry. A Myrę bez trudu by przekonał, żeby przekazała
wszystko jemu. Uważała, że jest wspaniały. Zresztą wszyscy tak uważali.
- Chyba rozumiem, dlaczego nie poszłaś z tą teorią na policję - stwierdził Jake
neutralnie.
Westchnęła.
- Gliniarze by mnie wyśmiali. A jeśli chodzi o innych członków towarzystwa...
cóż, i tak uważają, że ludzie tacy jak ja nie są zrównoważeni psychicznie. Nie chcę ich
utwierdzać w tym przekonaniu.
Skinął głową bez słowa i dokończył śniadanie.
- Pyszne jajka - stwierdził w końcu, odkładając widelec.
- To dzięki ricotcie.
- Zapamiętam. - Sięgnął po herbatę. - Dobra, żeby coś tego zrozumieć,
zacznijmy inaczej. Podobno Brad był bogaty. Dlaczego miałby ryzykować
zamordowanie kilku osób tylko po to, żeby dostać firmę Glazebrooków?
Clare upiła łyk herbaty. To rzeczywiście był słaby punkt jej teorii.
- Niektórym nigdy dość - stwierdziła.
- Fakt. Ale musisz przyznać, że wersja, którą przedstawiłaś, jest dość
koszmarna.
- To prawda.
- Jak odnalazłaś Elizabeth?
- Mówiłam ci już, że nigdy nie zamierzałam pojawić się u Glazebrooków i
zburzyć ich rodzinnego spokoju. Ale śledziłam ich życie z daleka, zwłaszcza Elizabeth.
Nie mogłam się powstrzymać. Była siostrą, której nigdy nie miałam. Dosłownie.
- I co dalej?
- Reportaż z jej ślubu z Bradem McAllisterem ukazał się w Phoenix w jednym z
magazynów ilustrowanych. Był przepiękny. Elizabeth uroczo wyglądała w ślicznej
sukni i wszyscy sprawiali wrażenie szczęśliwych. Ale kiedy spojrzałam na zdjęcie
Brada wznoszącego toast, przebiegł mnie dreszcz.
Uniósł brwi.
- Potrafisz wyczuć na podstawie zdjęcia, że ktoś kłamie?
- Raczej nie. Przeraziło mnie to, jak na nią patrzył. Oczywiście reportaż
opublikowano jakiś czas po ślubie. Gdy wysłałam maila Elizabeth, była już w depresji.
Ale odpowiedziała mi. Napisała tylko jedno słowo.
- Jakie?
- Pomocy.
- I to wszystko?
- Tak. Natychmiast wysłałam do niej maila, że przylatuję do Phoenix z San
Francisco o wpół do czwartej. Odpisała, że będzie na mnie czekać w księgami w
pasażu handlowym. Brad spędzał to popołudnie ze swoją kochanką. Dowiedział się,
co się stało, dopiero gdy wrócił do domu. A wtedy Elizabeth i ja byłyśmy już na
pokładzie samolotu do San Francisco.
- Jak znalazłaś się w Stone Canyon tej nocy, kiedy zamordowano Brada?
- Elizabeth już uwolniła się od wpływu leków i znów była sobą. Zamieszkała z
Archerem i Myrą i postanowiła nie przebywać sam na sam z Bradem do czasu
zakończenia postępowania rozwodowego. Czuwałam nad wszystkim z San Francisco.
- Brad nie sprzeciwiał się rozwodowi?
- Próbował przekonywać wszystkich, że kocha Elizabeth i nie chce rozwodu, ale
chyba zdawał sobie sprawę, że nie ma szans na ocalenie tego małżeństwa.
Przynajmniej dopóki na przeszkodzie stoję ja. Na pewno wiedział, że jeśli sytuacja
choć trochę się zmieni, w mgnieniu oka przylecę do Arizony.
- Poznałaś go?
- Tak, kiedy poszłam z Elizabeth na spotkanie z Bradem w obecności ich
prawników. Chciała, żebym z nią była, na wypadek gdyby Brad próbował jakichś
gierek. Ale wszyscy byli grzeczni, mili i kulturalni. McAllister był zimny jak lód.
- Czy to wtedy poznałaś Archera?
- Nie, przyleciał do San Francisco, kiedy dowiedział się, że uwolniłam
Elizabeth.
- Próbował cię przekonać, żebyś nie namawiała jej do rozwodu?
- Właściwie nie. Elizabeth była pewna swojej decyzji. A Archer i ja odnosiliśmy
się wtedy do siebie z dużym dystansem.
- Opowiadaj dalej.
- Kilka tygodni pózniej Elizabeth zaprosiła mnie na długi weekend. Miałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]