[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pustki zapełnić. Obudził w jej sercu tęsknotę za stałym związkiem z ukochanym
mężczyzną. Dlatego była tak rozczarowana, gdy zaproponował jedynie wspólne
zamieszkanie. Tym razem to ona okazała się zachłanna i zaborcza.
Za jego sprawą całe jej życie stanęło na głowie, pomyślała. Jeszcze tydzień temu ani
jej było w głowie myśleć o stałym związku, nie mówiąc już o małżeństwie.
Prosząc, aby z nim zamieszkała, Torr dał wystarczający dowód zaangażowania. Nie
składałby takiej propozycji, gdyby nie był przekonany, że chce dotrzymać
niepisanej umowy. Ma za sobą katastrofalne małżeństwo, toteż nie można się
dziwić, że zachowuje daleko idącą ostrożność.
Więc po co jeszcze się waha? - zadała sobie pytanie. Z obawy, że stały związek
odbierze jej wolność? Co za głupota! Kocha go i dla niego gotowa jest podjąć
największe ryzyko. Licząc na to, że z czasem Torr odwzajemni jej miłość i
naprawdę ją pokocha.
Przewróciła się na bok i delikatnie potrząsnęła go za ramię.
- Co do... ? - mruknął sennie. Popatrzył na nią spod półprzymkniętych powiek. - O
co chodzi, kwiatuszku? Chcesz, żebym cię na nowo ułożył w bukiet?
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że się namyśliłam i po powrocie do Portland jestem
gotowa z tobą zamieszkać.
Torr przez chwilę nic nie mówił, lecz jego milczenie było uważne i skupione. Abby
czuła, że mimo nadal półprzymkniętych oczu jest już całkowicie obudzony. A co
więcej, że jest to rozbudzenie nie tylko umysłowe, ale i czysto fizyczne.
Na swoje oświadczenie nie doczekała się słownej odpowiedzi. Nim jednak zdążyła
zdać sobie w pełni sprawę, na co się zanosi, leżała na plecach przytłoczona słodkim,
upragnionym ciężarem jego masywnego ciała.
ROZDZIAA DZIESITY
Ku zdziwieniu i pewnemu rozbawieniu Abby jej ukochany był od samego rana
niezwykłe zgodny i ustępliwy. Kiedy powiedziała, że przeniesienie jej
witaminowego przedsiębiorstwa w inne miejsce musi trochę potrwać, zgodził się,
by na początek zamieszkali u niej. Potem grzecznie zabrał ją przed wyjazdem na
lunch do portu, a na koniec nie zaprotestował, gdy poprosiła, aby pozwolił jej
poprowadzić swoje bmw.
- Dlaczego tak ci na tym zależy? - zapytał.
- Bo jeszcze nigdy nie prowadziłam zagranicznego auta.
- Aha. - Abby czuła jednak, że siedzi jak na rozżarzonych węglach, zwłaszcza
dopóki nie wyjechali z miasta na autostradę.
- Dlaczego tak się uśmiechasz? - zagadnął jakieś pół godziny pózniej.
- Bo nie mogę się nadziwić, że jesteś taki ustępliwy.
- Zadowolony mężczyzna zawsze bywa skłonny do ustępstw.
- Naprawdę jesteś zadowolony?
- No, prawie.
- Czy to znaczy, że nie będziesz w pełni zadowolony, dopóki nie przeprowadzę się
do
ciebie?
- Ach nie, to, gdzie będziemy mieszkać, nie ma większego znaczenia. Zresztą
chętnie pomieszkam u ciebie przez jakiś czas. Lubię twoje mieszkanie.
- Naprawdę? Czemu?
- Bo jest wypisz wymaluj takie jak ty sama.
- A, już wiem. Bałaganiarskie, bezładne, niezorganizowane...
- A także sympatyczne, ciepłe i ciekawe - dokończył Torr. - Przepraszam, wiem, że
jestem nudny, ale muszę przypomnieć, że w tym stanie obowiązuje ograniczenie
prędkości.
- Doprawdy?
- Tak. Jedziesz trochę za szybko - odparł uprzejmie.
- Nie lubisz silnych wrażeń?
- Nie bardzo - mruknął sucho. - Zatrzymaj się. Dalej ja poprowadzę.
- No tak, łagodność się skończyła - jęknęła Abby, zjeżdżając na pobocze.
Do Portland dotarli póznym popołudniem, w porze największego natężenia ruchu.
Zamiast przebijać się do centrum miasta, Torr wjechał na parking kwiaciarni i
zniknął w jej środku. Ciekawe, jakie tym razem wybierze kwiaty, pomyślała Abby,
odprowadzając go
wzrokiem.
Po paru minutach wyłonił się ze sklepu z bukietem wetkniętym do niewielkiego
ceramicznego wazonu o zielonej barwie nefrytu.
- Znając twoje upodobanie do rozbuchanych kompozycji, pomyślałem, że nie
będziesz miała w domu odpowiedniego naczynia dla tak skromnej wiązanki -
wyjaśnił z uśmiechem.
Chwilę pózniej zatrzymali się ponownie przed supermarketem. Wspólne zakupy
zaczynają wchodzić nam w zwyczaj, pomyślała. Niemal jakbyśmy byli starą parą
małżeńską.
W trakcie robienia zakupów uliczne korki się rozładowały i bez trudu dojechali do
domu Abby.
- Nie wiem, jak ty to robisz - zauważyła, gdy Torr swoim zwyczajem znalazł
ostatnie wolne miejsce na parkingu. - Prawdopodobieństwo zaparkowania
samochodu w tej okolicy o tej porze jest normalnie bliskie zera.
- Jak ja to robię? Chyba mam nosa. Wspólnie dotaszczyli walizki i zakupy do windy,
a następnie pod drzwi jej mieszkania. Abby już z daleka zobaczyła plik wetkniętych
za klamkę kwitów dostawczych.
- Mam nadzieję, że wszystkie dostawy zostały odebrane - zaniepokoiła się, sięgając
pospiesznie do torby po klucz i otwierając drzwi.
Z trudem przecisnęli się przez zastawiony kartonami przedpokój. Oprócz pak z
witaminami na właścicielkę mieszkania czekało kilka notatek od szefowej
zaopatrzenia.
- Często musisz odbierać nowe dostawy? - zapytał Torr.
- Co parę dni. Zapotrzebowanie na witaminy jest ogromne.
- Myślę, że można by to jakoś lepiej zorganizować - mruknął, rozglądając się po
zagraconym mieszkaniu.
- Co mogłoby być lepszego niż przyjmowanie dostaw bezpośrednio w domu?
-zdziwiła się Abby.
- W moim mieszkaniu jest przynajmniej wolny pokój, w którym będzie można
zmagazynować te wszystkie paki. - Odsunąwszy nogą stojący na podłodze stos
kartonów, ruszył z zakupami do kuchni.
- Nie powinnam była wyjeżdżać na tak długo.
- Abby niespokojnie zmarszczyła czoło, przeglądając wiadomości zostawione przez
swą tymczasową zastępczynię. - Wygląda na to, że podczas mojej nieobecności było
trochę problemów.
- Ty miałaś o wiele poważniejszy problem. Który zresztą nie został jeszcze
ostatecznie rozwiązany - przypomniał jej Torr, wykładając zakupy na kuchenny
stół.
Abby z przestrachem podniosła na niego oczy.
- Ale przecież detektyw załatwi sprawę?
- Mam nadzieję. Albo szantażysta sam skapituluje, kiedy się zorientuje, że
wytrąciliśmy mu broń z ręki.
- Chciałabym jednak wiedzieć, kto mnie szantażował. Nie wierzę, żeby to była
sprawka Flynna - oświadczyła, po czym skierowała się do sypialni, aby się przebrać.
Torr wprawdzie nie zareagował na to oświadczenie, lecz czuła, że ma na ten temat
swoje zdanie. Osobiście uważała, że jego podejrzenia wobec Flynna oparte są w
dużej mierze na niechęci do człowieka, który zle ją w przeszłości potraktował.
Miały bardziej emocjonalny niż racjonalny charakter.
Zdejmując kremową suknię, w której odbyła podróż, i wkładając domowe dżinsy i
luzną koszulę, usłyszała z kuchni szum wody. Czyżby Torr zabrał się do
przyrządzania kolacji? Wsunąwszy stopy w pantofle, powędrowała do kuchni.
Torr stał tyłem do niej, zajęty układaniem kwiatów w zielonym wazonie. Nie
odwrócił się, słysząc jej kroki. Abby zatrzymała się w progu, przyglądając mu się z
figlarnym uśmiechem. Wyglądał dokładnie tak samo jak miesiąc temu, kiedy ujrzała
go po raz pierwszy na kursie ikebany.
- Zawsze musisz coś urządzać albo układać? - zapytała.
- Wstawiam kwiaty do wody, żeby nie zwiędły, bo muszę skoczyć do domu po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •