[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niespokojnie i usłyszałam, jak ktoś przewraca się na drugi bok.
Wszystko w porządku?
Usiadłam.
Mama?
Rebecca.
Opadłam na materac, łóżko zaskrzypiało. Wpatrzona w smugę światła wpadającą przez szparę między drzwiami a podłogą,
czekałam na odgłos jej kroków i klucza. Ty także czekałaś, wiedziałam o tym.
Czasami się spóznia.
Czy jest szczęśliwa?
Tak, śmieje się: ha, ha, ha.
Ja też lubię sobie czasem wyobrażać różne rzeczy powiedziałaś. Zaczęłaś opowiadać, że jest inny rok, a ty i mama nadal
chodzicie do liceum. Siedziałyście w tym samym pokoju i słuchałyście muzyki. Mama leżała na moim miejscu, a ty na rozkładanym
łóżku. Mama zasypiała, a ty wyglądałaś przez okno i widziałaś dokładnie ten sam kawałek nieba. Tęsknię za nią wyznałaś.
Musisz nasłuchiwać klucza w zamku przypomniałam.
Dobrze.
Pamiętam, że wyglądałam przez okno i zaczynałam się czuć nieciekawie. Pociągnęłam za kołnierz piżamy, koc zsunął się na
podłogę. Mama nadal nie przychodziła. Wiedziałam, jak bardzo chcesz ją zobaczyć i jak mocno się starasz. Uwierzyłaś mi. Kiedy
zadawałaś mi pytania o mamę, czułam się ważna. Miałam wrażenie, że uważasz mnie za starszą i mądrzejszą od wszystkich, których
w życiu spotkałaś. Moje odpowiedzi były dla ciebie ważne,czułam to. Ale mama nie przyszła i poczułam się nieswojo, jak zawsze
wtedy, kiedy kłamałam albo próbowałam kogoś podejść. Chciałam cię wyrzucić ze swojego pokoju, jakby to była twoja wina, że
mama nie przyszła. Włączyłam lampkę nocną.
Co się stało? Zamrugałaś.
Ona nie przyjdzie.
Och, kochanie. Przez chwilę ciężko oddychałaś, potem przemówiłaś zduszonym głosem: Może odwiedzi nas w snach, a rano
opowiemy sobie nawzajem, co mówiła.
Już wtedy, w wieku pięciu lat, zdałam sobie sprawę, że nie mogę spełnić twoich oczekiwań. Chciałaś, żebyśmy kłamały i udawały.
Zrozumiałam, że oszukiwałam sama siebie mama nie przyjdzie. Nigdy jej tu nie było. Zmierć to koniec wszystkiego, mama umarła
i nie wróci. Długo nie wyłączałam światła, a ty nie zwracałaś mi uwagi. Obiecałam sobie nigdy więcej nie oszukiwać siebie ani
nikogo innego.
Zmieniłam zdanie w ubiegłe święta, kiedy dostałam wiadomość od Robyn.
Od: R.Doblak@2sparkon.com
Do: C.Mckenzie@chronomail.com
Temat: Re:Re: Zpisz?
Data: Niedziela, 28 grudnia 2008, 23:18:02
Nie wychodziłam z łóżka od osiemnastu godzin. Moja mama: CO ROBISZ? SUFIT CI TAK ZAFASCYNOWAA? A ja na to:
PODDAJ SI!!! NIE MAM SIAY MIERZY SI ZE ZWIATEM!!! Przypomniałam sobie Twoją historię o keczupie, poprawiła
mi trochę humor. Ludzie rzeczywiście zachowują się, jakby nas znali, jakby jeszcze przed spotkaniem mieli dostęp do wszystkich
naszych sekretów. Bleee (zwymiotowała). Bieeedna Robyn. Wolałabym być Demonem, jak Ty, albo pitbullem. Wszystko byłoby
lepsze niż ten żałosny stan, w którym jestem teraz. Jestem żałosna.
Powiedziałam mamie, że gdybym miała psa, nie czułabym się tak beznadziejnie, a ona na to: Robyn, wiesz chyba, że tata wtedy
żartował? . Wiedziałam, ale mimo wszystko& Mój tata miał plan. Gdy był już bardzo chory, postanowił, że znajdzie sposób, żeby
wrócić. Chciał się odrodzić w psim ciele albo wstąpić w jakiegoś psa, wszystko jedno. Powiedział, że mamy po niego pojechać do
sklepu zoologicznego, nazywać Tatuś , karmić stekami i pozwolić oglądać mecze Metsów w telewizji. Miał leżeć w domu przez cały
dzień i nas pilnować. Chociaż wtedy żartował, ja przysięg łam, że to zrobię.
xoRobyn
5
12 września 2009
W dziewiątą rocznicę śmierci Joyce, która w tym roku wypadała w sobotę, zapakowałam do bagażnika
różany krzew, hiacyntowe bulwy i małą łopatę, po czym wróciłam do domu, żeby usmażyć francuskie
tosty.
Nasze ulubione śniadanie przyrządzałam na maśle, tak jak nauczyła mnie Joyce. Pachniały cynamonem
i leniwym niedzielnym popołudniem. Joyce stała przy kuchence ubrana w domowy podkoszulek i kroiła
na małe kawałki chleb dla Callie. Nadal wolałam tani, sztuczny syrop klonowy od prawdziwego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]