[ Pobierz całość w formacie PDF ]
\yciu, została mu zabrana. Scudder i Hope zapewnili mu wcześniejszą
emeryturę. Wkrótce potem przeniósł się na Florydę.
A co z twoją matką?
Odeszła od niego wyjaśniła spokojnie Kelly.
Myślę, \e po prostu nie mogła znieść tej hańby.
A ty zrezygnowałaś z uczelni?
Czy miałam inne wyjście? Nie było ju\ pieniędzy, a wszyscy
wiedzieli, kim jestem. Wytykano mnie palcami w całym kampusie. Nie
śmiałam pokazać się w dyskotece ani nawet w czytelni. Wtedy
postanowiłam rzucić Princeton i znalezć sobie pracę.
Pamiętała, jak chciała się zaszyć w lasach i na pustkowiu, tak by
nikt jej nie rozpoznał. Woodbury okazało się idealnym miejscem, choć
musiała zrezygnować z wielu rzeczy i zmienić się pod wieloma
względami. Có\, wszystko ma swoją cenę. I to zbyt wysoką. Zaczęła
mieć dosyć. Ta rozmowa była zbyt bolesna.
Wiesz, lepiej ju\ sobie pójdę powiedziała z westchnieniem.
Zostań poprosił zgnębiony. Nie chcę, \ebyś odchodziła.
Kelly nie odpowiedziała. Odsunęła się od niego tak, by nie mógł
ju\ jej dotykać. Oddzieliła ich warstwa chłodnego, nocnego powietrza.
Nie mogę.
Eric patrzył bezsilnie, jak znika za rogiem domu.
Kelly? zawołał jeszcze raz, przera\ony wizją, w której
odchodziła na zawsze z jego \ycia. Kelly?
Wiedziała, \e nie powinna się zatrzymywać, ale nakaz uczuć był
silniejszy ni\ głos rozsądku. Zawahała się i przystanęła. Za chwilę
znalazł się przy niej.
Bardzo mi przykro, Kelly.
Teraz popatrzyła na niego i ze zdumieniem dostrzegła zgarbione
ramiona i przygnębiony wyraz jego twarzy.
Nie musisz cierpieć za przewinienia mojego ojca powiedziała.
Popełniłem ogromny błąd, wtrącając się w twoje prywatne
sprawy. Przepraszam powiedział pokornie, obserwując z niepokojem
grę uczuć na jej twarzy.
Po raz pierwszy w \yciu czuł się a\ tak bezradny. Sytuacja
wymykała mu się spod kontroli. Miał poczucie, \e zrobił ju\ wszystko co
w jego mocy. Teraz ostateczna decyzja nale\ała do niej.
Kelly odwróciła się i odeszła, czując narastające dławienie w
gardle. Jej ostatnie słowa, wymówione cicho i łagodnie, popłynęły ku
niemu przez mrok.
Ja te\ przepraszam...
To niemo\liwe, wmawiała sobie Kelly, \e mały domek,
zamieszkany przez dobermankę, koty, gwarka i zwariowanego
rottweilera mo\e się wydawać pusty. A jednak w ciągu kilku następnych
dni uświadomiła sobie, \e tak jest naprawdę.
Wiedziała, kogo jej brakuje Erica Devane a i jego o\ywczej,
uzdrawiającej obecności, która wniosła nową jakość do jej zastałego,
prowincjonalnego \ycia. Bezcelowe okazało się wmawianie sobie, \e
wreszcie poznała się na tym człowieku i przejrzała jego podstępne
zamiary. Było ju\ za pózno, o wiele za pózno.
Był zakłamany, arogancki, fałszywy. Z rozmysłem poderwał ją i
węszył za jej plecami. A ona pokochała go, nie zwa\ając na nic.
To nie miało sensu. Jak mogła pokochać człowieka, który
świadomie ją wykorzystywał? Jak mógł się jej podobać mę\czyzna,
któremu nie mogła ufać? Jak mogło dojść do tego, \e nawet teraz,
głęboko ura\ona i zła, marzyła o cieple jego czułych objęć?
Przez dwa dni Kelly usiłowała znalezć odpowiedzi na dręczące
pytania. Trzeciego dnia musiała przyznać, \e nie znajduje \adnych.
Postępowanie Erica było nie do przyjęcia i miała absolutne prawo, by
pozbyć się go.
Ta perspektywa wprawiała ją w rozpacz.
Niektóre kobiety jedzą, kiedy są w depresji, a inne śpią. Kelly
szukała zapomnienia w szaleńczej pracy. Wieczorami krą\yła po domu
jak pantera w klatce. Kiedy kładła się do łó\ka, długo jeszcze nie mogła
zasnąć i przewracała się na poduszce.
Trzeciego wieczoru, choć o pierwszej w nocy nie spała jeszcze, nie
od razu usłyszała, \e dzwoni telefon. Kiedy wreszcie skojarzyła, o co
chodzi, zdenerwowana wyskoczyła z łó\ka. Musiało się coś stać, inaczej
nikt nie telefonowałby o tak póznej godzinie. Szybko pobiegła do
przedpokoju.
Halo? powiedziała, mocno ściskając słuchawkę.
Przepraszam, \e niepokoję cię w środku nocy. Zadr\ała,
poznawszy głos Erica.
Nie szkodzi. Powiedz, co się stało?
Eric usłyszał troskę w jej głosie i serce zabiło mu \ywiej. Przez
ostatnie trzy dni wmawiał sobie bezustannie, \e wszystko się jakoś uło\y.
W tej chwili skłonny był nawet w to uwierzyć.
Właściwie sam nie wiem przyznał. I w tym cały problem. Od
dwudziestu minut oba dobermany są w szale. Biegają po domu, warcząc
groznie jak dwa tygrysy.
Co je mogło zdenerwować?
Nie mam pojęcia. Byłem ju\ w łó\ku, kiedy się to wszystko
zaczęło. Wstałem i zapaliłem światła, równie\ te na zewnątrz, ale
niczego nie zauwa\yłem. A jednak psy nie dają się uspokoić.
Obraz Erica le\ącego w łó\ku na moment zajął myśli Kelly, ale
szybko odpędziła je od siebie. Będzie mogła pomarzyć o tym pózniej.
Teak jest jeszcze młody zaczęła mówić, myśląc głośno ale
Thor ma ogromne doświadczenie. Nie podniósłby takiego alarmu bez
wa\nego powodu.
Ja te\ tak myślałem. Zachowywały się zawsze bardzo cicho, tak
jakby ich nie było.
Mo\e powinieneś wezwać policję zasugerowała Kelly.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]