[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skończy się dobrze.
- No cóż - westchnęła Mel, zastanawiajÄ…c siÄ™, czy kie­
dykolwiek zdoła zaakceptować tajemnicze umiejętności
Sebastiana. - W tym przypadku to co innego.
- W tym przypadku - mruknÄ…Å‚ Sebastian, wodzÄ…c usta­
mi po jej kręgosłupie. - A teraz, czy nie mogłabyś o tym na
chwilę zapomnieć i skoncentrować się na mnie?
Mel odstawiÅ‚a brandy na stojÄ…cÄ… w nogach łóżka skrzy­
nię, chwyciła go za ręce i nachyliła się tak, że niemal
stykali siÄ™ nosami.
- Dobrze. - PocaÅ‚owaÅ‚a go w koniuszek nosa, w poli­
czek, brodÄ™, a wreszcie w usta. - Brandy smakuje znacz­
nie lepiej na tobie, niż w kieliszku.
- Spróbuj jeszcze raz, żebyś miała pewność.
NachyliÅ‚a siÄ™ i obdarzyÅ‚a go dÅ‚ugim, gÅ‚Ä™bokim pocaÅ‚un­
kiem.
- Pyszne. Lubię twój smak, Donovan. - Zcisnęła go
mocno za ręce, zadowolona, że nie próbował przerwać
kontaktu, kiedy zaczęła całować jego szyję.
DrażniÅ‚a go, igrajÄ…c z jego podnieceniem, a także swo­
im własnym. Poznawała ciało Sebastiana - jego kształt,
zapach i smak. Podziwiała szerokie ramiona, muskularny
tors, płaski brzuch.
Patrzyła z przyjemnością na swoją białą dłoń na jego
smagłej skórze. Kiedy pocierała go policzkiem, czuła nie
tylko namiętność, ale i głębokie uczucie, upajające jak
wino i zaćmiewające zmysły.
Z westchnieniem przytknęła usta do jego ust.
To ona była tej nocy czarownicą, pomyślał Sebastian.
To z nią była moc. Zabrała mu serce, duszę, pragnienia,
przyszłość - i delikatnie wzięła je w swoje ręce.
204 URZECZONA
Zaczął wyznawać jej szeptem miłość, ale jego mową
był język celtycki, więc Mel go nie zrozumiała.
Poruszali siÄ™ zÅ‚Ä…czeni w uÅ›cisku, unoszÄ…c siÄ™ nad łóż­
kiem, jakby to było zaczarowane jezioro. A kiedy księżyc
zaczął zachodzić i noc zbliżyła się do dnia, zatracili się
w sobie, spowici magiÄ…, którÄ… sobie nawzajem ofiarowy­
wali.
Kiedy uniosła się nad nim z oczyma pociemniałymi
z rozkoszy, a jej ciaÅ‚o poÅ‚yskiwaÅ‚o w Å›wietle lampy, wyda­
ła mu się piękna jak nigdy dotąd. I nigdy dotąd tak bardzo
do niego nie należała.
Wyciągnął ręce. Odpowiedziała na jego wołanie. Ich
ciała się połączyły. Była to słodka, a zarazem szalona
chwila.
A kiedy Sebastian nie mógł już iść dalej, kiedy oddał jej
wszystko, co miał, a ich ciała osłabły, opadła na niego
i ukryła mu twarz na piersi. Zadrżała, kiedy objęły ją jego
ramiona.
- Nie odchodz - mruknęła. Oczy miaÅ‚a wilgotne. - Zo­
stań ze mną przez całą noc.
- ZostanÄ™.
Trzymał ją w objęciach, podczas gdy jej serce walczyło
ze świadomością, że tak mocno i rozpaczliwie kocha.
ROZDZIAA JEDENASTY
Przejrzenie książki klientów w gabinecie kosmetycz­
nym i klubie odnowy w Silver Palace nie nastręczyło Mel
większych trudności. Od dawna wiedziała, że za stosowny
napiwek i miły uśmiech można dostać wszystko. A przy
nieco większym napiwku udało jej się nawet umówić na te
same godziny, co Linda Glass.
To była ta łatwiejsza część planu. Znacznie trudniejsza
okazaÅ‚a siÄ™ perspektywa spÄ™dzenia caÅ‚ego dnia w pstroka­
tym stroju gimnastycznym z lycry.
Kiedy Mel zajęła miejsce w klasie aerobiku, pośród
tuzina innych kobiet, uśmiechnęła się przyjaznie do Lindy.
- Widzę, że pani się jednak zdecydowała. - Linda
szybko sprawdziła, czy jej ruda grzywka dobrze się układa
pod kolorowÄ… opaskÄ….
- Mam na imię Mary Ellen. Mówmy sobie po imieniu.
Jestem ci taka wdzięczna za poradę - powiedziała Mel. -
Z powodu przeprowadzki przepadÅ‚ mi ponad tydzieÅ„ ćwi­
czeń. Niewiele trzeba, żeby stracić kondycję.
- Tego nie wiem. Kiedy podróżuję... - przerwała, bo
instruktorka wÅ‚Ä…czyÅ‚a magnetofon. Z taÅ›my buchnęła ryt­
miczna rockowa ballada.
- Pora trochę się rozciągnąć, moje panie. - Umięśniona
instruktorka, cała w uśmiechach, stanęła naprzeciw lustra,
na przodzie grupy. - Zaczynamy! - powiedziaÅ‚a energicz­
nym tonem, demonstrując nowe ćwiczenie..
206 URZECZONA
Mel przeszÅ‚a od rozgrzewki do bardziej wyczerpujÄ…­
cych ćwiczeÅ„. Choć zawsze uważaÅ‚a, że ma dobrÄ… kondy­
cjÄ™, szybko zrozumiaÅ‚a, że trafiÅ‚a do grupy zaawansowa­
nej, której uczestniczki zaskoczyÅ‚y jÄ… swojÄ… wytrzymaÅ‚o­
ścią.
Nie minęła poÅ‚owa zajęć, a ona już zdążyÅ‚a znienawi­
dzić energicznÄ… instruktorkÄ™ z jej zalotnym koczkiem i ra­
dosnym głosem.
- Jeszcze raz noga do góry i spadam stąd - mruknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •