[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzmaga radość każdego z nich z obecności Boga. Bo każda dusza widząc Go na swój sposób niewątpliwie
dzieli się tą jedyną w swoim rodzaju wizją z wszystkimi innymi. Dlatego to mówi pewien zapomniany
autor serafini w wizji Izajasza wołają jeden do drugiego: Zwięty, Zwięty, Zwięty! (Iz 6,3). Czym
bardziej będziemy się dzielić niebiańskim chlebem, tym więcej go będziemy mieli.
Owa teoria o homoseksualizmie nie wydaje mi się zatem nawet pozornie słuszna. Nie chcę przez to
powiedzieć, że przyjazń i anormalny erotyzm nie szły nigdy w parze. Niektóre formacje kulturowe w
niektórych okresach historii wykazywały skłonności do tej deformacji. Zwłaszcza w społeczeństwach
wojennych mogła się ona zakraść pomiędzy dojrzałego rycerza a jego młodego giermka czy pachołka.
Nieobecność kobiet podczas wypraw wojennych przyczyniała się też zapewne do tego. Przy rozstrzyganiu,
gdzie takie rzeczy się zdarzały, a gdzie nie, o ile w ogóle uważamy, że musimy i powinniśmy to rozstrzygać,
należy się opierać na dowodach (jeśli istnieją), a nie na z góry powziętych teoriach. Pocałunki, łzy, uściski
nie są same w sobie dowodem homoseksualizmu. Ten wniosek byłby zresztą zbyt zabawny. Hrothgar
ściskający Beowulfa21, Johnson ściskający Boswella22 (notorycznie heteroseksualna para), a u Tacyta
wszyscy ci obrośnięci, twardzi centurionowie, obejmujący się nawzajem i w momencie rozwiązania legionu
błagający o ostatni pocałunek, mieliby być& pederastami? Jeśli możesz w to uwierzyć, możesz uwierzyć we
wszystko. Z punktu widzenia szerokich historycznych perspektyw właśnie nie demonstracyjne odruchy
przyjazni naszych przodków, ale brak takich odruchów w naszym społeczeństwie wymaga specjalnych
objaśnień. Nie oni, a my nie dotrzymujemy kroku.
Powiedziałem, że przyjazń jest najmniej biologiczną z naszych miłości. I zarówno jednostka, jak i
społeczeństwo, mogą żyć bez niej. Ale istnieje coś, czego społeczeństwo potrzebuje, a co bierzemy często za
przyjazń, co nie będąc przyjaznią jest jej łożyskiem.
W dawnych społecznościach współdziałanie mężczyzn w walce i polowaniu było równie niezbędne jak
płodzenie i hodowanie dzieci. Plemię, które by nie polowało i nie walczyło, wyginęłoby równie niechybnie
jak plemię, które by nie płodziło i nie hodowało dzieci. Już w czasach prehistorycznych, my, mężczyzni,
zbieraliśmy się z dala od kobiet, żeby działać. Musieliśmy. A gdy się lubi pracę wykonywaną w ramach
obowiązków, to wtedy powstają wartości niezniszczalne. Nie tylko musieliśmy dokonywać tych rzeczy,
musieliśmy też o nich mówić. Musieliśmy zaplanować polowanie czy bitwę. Gdy minęły, musieliśmy
ustalać bilans post mortem i wyciągać wnioski na przyszłość. To lubiliśmy nade wszystko: ośmieszać albo
karać tchórzów i safandułów, chwalić tych, którzy najlepiej odegrali swoją rolę. Lubowaliśmy się w
technicznych szczegółach. ( Powinien był wiedzieć, że nie można podchodzić do zwierza z wiatrem&
Widzisz, ja miałem lżejszy grot, dlatego mi się udało& Zawsze powtarzam, że& Uderzyłem go tak,
rozumiesz? Właśnie w ten sposób, w jaki trzymam teraz kij& ) Czyli prowadziliśmy rozmowy zawodowe.
Z dala od kobiet i dzieci cieszyliśmy się własnym towarzystwem, my dzielni wojownicy, my myśliwi, my,
których łączyła wspólna umiejętność, wspólne niebezpieczeństwo i trudy oraz dowcipy zrozumiałe tylko dla
wtajemniczonych. Jakiś kpiarz powiedział, że mężczyzna paleolityczny miał albo nie miał maczugi w ręku,
ale z pewnoÅ›ciÄ… miaÅ‚ klub23. Ów klub byÅ‚ prawdopodobnie częściÄ… skÅ‚adowÄ… jego religii, podobnie jak w
książce Melville a24 Typee święty klub palaczy, w którym dzicy spędzali niezmiernie wygodnie wszystkie
wieczory.
20 Dante Alighieri: Boska komedia, Niebo, pieśń V, 103, przekład E. Porębowicza. (Przyp. tłum.)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]