[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ujął jej rękę, uniósł do ust i pocałował palce.
Ale ze mnie idiota szepnął. Stary idiota.
Zamrugała powiekami.
Nie taki znowu stary powiedziała zmienionym ze
wzruszenia głosem.
Czy bardzo cię uraziłem?
Czuła, że dławią ją łzy. Nie uraził jej, wcale jej
nie uraził. Nawet nie zrobił jej przykrości. To nie
było to.
Od samego przyjazdu do Wirildy marzyła tylko
o tym, żeby znowu z nim być. Robiła wszystko, co
mogła, by tak się stało. Dawała do zrozumienia i mówiła
wprost. Liam nie podejmował gry. Raz był serdeczny
i otwarty, innym razem posępny i zamknięty w sobie.
Znała go i wiedziała, jak bardzo jest ostrożny w podob-
ZWITA NA ANTYPODACH 145
nych sprawach. Miał powody. Nie był synem bogatego
ojca, który w razie niewłaściwego wyboru zrobiłby
wszystko, by go wyciągnąć z tarapatów.
Słyszała, jak wzdycha, a potem mówi spokojnym
głosem:
Od ostatnich dwudziestu czterech godzin mam
wrażenie, jakbym się zderzył z ogromną skałą.
Rozumiała wagę wyznania i dlatego zapytała:
Czy to coś zmieniło?
Zapadła cisza, ale nie na długo.
Na to pytanie odpowiem ci w domu.
Nikki zamknęła oczy i otworzyła je dopiero, kiedy
wjechali na podjazd i Liam zahamował.
Trochę to trwało zauważyła słabym głosem.
Przepraszam. Nerwowo przeczesał włosy. Ale
muszę ci najpierw coś powiedzieć.
Gdy weszli do domu, wielki rudy kot poszedł wślad
za nimi.
Daj mi ręce.
Zrobiła, o co prosił. Zaczął je gwałtownie rozcierać.
Liam, daj spokój. Cofnęła dłonie. Nie jest mi
zimno.
Robił wrażenie kompletnie zagubionego.
Nie wiem, co robię, to dlatego.
Poczuła przyśpieszone bicie serca.
Może na początek byśmy się objęli powiedziała
miękko i przytulili się do siebie.
Skinął głową, przymknął oczy, a kiedy je otworzył,
ujrzała w nich pożądanie.
Kocham cię powiedział.
Nawet nie śmiała marzyć o podobnym wyznaniu.
Wtulili się w siebie, jakby się odnalezli po długich,
146 LEAH MARTYN
bardzo długich poszukiwaniach. Słyszała jego urywany
oddech i niespokojne bicie własnego serca.
Ja też cię kocham szepnęła, wdychając znajomy
zapach i rozkoszując się odnajdywaniem znajomych
gestów.
Wyznała mu miłość po raz drugi w życiu. Już raz
wymówiła te słowa: wtedy, kiedy kochali się po raz
pierwszy.
Nikki... Jego głos drżał, łamał się. Zupełnie nie
mogłem sobie poradzić z tymi uczuciami... z tym
wszystkim... nie byłem przygotowany na taką burzę...
A teraz? zapytała, szukając jego wzroku.
Teraz marzę, żebyś została ze mną na zawsze. Jeśli
zechcesz.
Gorąca fala objęła jej ciało.
Oczywiście, że zechcę powiedziała. Jak mo-
żesz mieć wątpliwości, głuptasie.
Odpowiedział jej pocałunkami tak namiętnymi, jak-
by całe życie czekał na chwilę, kiedy wreszcie wezmie
ją w ramiona.
Nie zostawiaj mnie samego dzisiaj w nocy po-
prosił szeptem.
Całował jej szyję, oczy, włosy...
A co powie kot? roześmiała się zmysłowo.
Lekko odsunął nogą łaszące się zwierzę.
On nic nie ma do gadania.
Wzięła go za rękę i pociągnęła do sypialni.
Chodz... szepnęła kusząco.
Dokąd? zapytał, jakby jeszcze nie wierzył.
Do łóżka zaśmiała się. Nie bój się, już można.
W sypialni wziął ją w ramiona i jeszcze raz zapytał:
Czy jesteś pewna, że tego chcesz?
ZWITA NA ANTYPODACH 147
Skinęłagłową, niezdolna wymówić słowa. Patrzył na
nią przez bardzo długą chwilę.
Tak o tym marzyłem. Wyobrażałem to sobie tyle
razy.
Zapaliła świecę. Usłyszała jego głos:
Czy to naprawdę ty? Czy może to sen?
O tym, że jest rzeczywista i prawdziwa, przekonała
go bez trudu. Kochali się tak jak dawniej, idealnie
dopasowani, oddani sobie bez reszty. Kiedy skończyli,
Nikki uniosła ku Liamowi zalaną łzami twarz.
Przyrzeknij, że już nigdy mnie nie zostawisz.
Przyrzekam odparł.
W przeddzień Wigilii przebywali w kuchni, gawę-
dząc o wydarzeniach mijającego dnia.
Nikki zmywała naczynia.
Zajrzałam dzisiaj do ratusza powiedziała w pew-
nej chwili.
Jak tam wygląda? zapytał Liam, nie spuszczając
wzroku z kalendarza.
Uśmiechnęła się.
Przygotowania w całej pełni, ale już zaczyna być
bardzo uroczyście odparła.
Słuchał jej niezbyt uważnie.
To dobrze odparł nieobecnym głosem. Tak
sobie pomyślałem, że jak znajdziemy kogoś na zastępst-
wo, wyjedziemy gdzieś na dwa tygodnie w styczniu.
Nikki zwróciła się ku niemu.
A dokąd?
Do jakiegoś bardzo pięknego miejsca. Zarezer-
wowałem już coś przez Internet. Chodzi o Wielką Rafę
Koralową. Mają tam apartament z obrotowym łóżkiem.
148 LEAH MARTYN
Roześmiała się.
Cudownie! Nigdy czegoś takiego nie próbowałam.
A ty?
Ja też nie. Myślisz, że mogę potwierdzić rezerwa-
cję i jak głupi mieć nadzieję, że znajdzie się zastępstwo?
Podeszła do niego.
Spróbuj powiedziała i mocno się do niego
przytuliła.
Uniosła głowę tylko po to, żeby wyczytać w jego
oczach miłość.
Dobrze nam razem, prawda? szepnęła.
Przytaknął i w tej samej chwili zadzwonił telefon.
Twój czy mój? zapytał Liam, tuląc ją do siebie.
Przylgnęła do niego policzkiem.
Twój, ale to bez znaczenia. Pojadę z tobą, jeśli
mnie potrzebujesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]