[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odrobiną alkoholu. Zliczny wzór.
Nagle Mattie uświadomiła sobie, że jest naga, i szybko zakryła
piersi. Doktor zaśmiał się.
- Zrobiłem płukanie żołądka. Czujesz się lepiej?
- O, mój Boże - westchnęła. - Ale narobiłam kłopotu, co?
- Wcale nie - zapewniła ją Meriam. - To było bardzo zabawne.
Strona 108 z 143
RS
Wszyscy o tym mówią. Moja matka jest dumna, że cię poznała.
Jutro znowu z tobą porozmawia - tylko z tobą.
Nagle z tyłu dobiegł Mattie jakiś hałas - najpierw chrobotanie, a
potem czyjś głos.
- Co to jest? - zapytała, właściwie znając już odpowiedz.
- Telegraf w dżungli - odparł z chichotem doktor. Mattie
spojrzała mu przez ramię i zobaczyła mały nadajnik radiowy
zasilany na baterie, z nalepką firmy Panasonic.
- Teraz wracaj do swojego mężczyzny - poradził doktor. -
Odpocznij, prześpij się. Jutro może cię boleć głowa i trochę ramię.
Wez dwie aspiryny. %7ładnych wzruszeń!
Z pomocą Meriam zdołała zejść ze wzgórza i dojść do chaty,
którą przyznano jej mężczyznie Latimore.
Mattie powoli i ostrożnie otworzyła jedno oko. Leżała na wznak w
śpiworze. W chacie zebrało się wokół niej sześć albo siedem kobiet
w wieku od szesnastu do sześćdziesięciu lat. Chichotały. Odwróciła
głowę, żeby lepiej widzieć, i natychmiast pożałowała tego ruchu.
- Boli cię głowa, co? - zagadnął Ryan, który stał za nią.
Nauczona doświadczeniem, tym razem obniżała głowę
stopniowo, by w końcu opaść na poduszkę.
- Aspiryna -jęknęła. - O Boże, co ja...
- Podpiłaś sobie - zachichotał.
- Nie mów tak głośno. Aspiryna. Doktor dał mi trochę aspiryny.
Nie rozumiem...
- To było piwo z prosa - powiedział. - Połowa starszych kobiet
czuje się kiepsko. Miejmy nadzieję, że nabawiłaś się tylko kaca. W
tych okolicach nie pasteryzuje się piwa.
- Nie musisz się tak z tego cieszyć - powiedziała z wyrzutem. -
Co tutaj robią ci wszyscy ludzie?
- Przyszli żeby cię obejrzeć. Po obozie krąży pogłoska, że jesteś
zupełnie biała!
- O Boże - szepnęła. - Każ im się wynieść!
Ze złości zapomniała o swoim stanie i usiadła. Poczuła zawrót w
Strona 109 z 143
RS
głowie. Kobiety pisnęły z uciechy, ale Ryan wygonił je i przytrzymał
obiema rękami głowę Mattie.
- Wiesz, one mają rację - stwierdził. Próbował zachować
powagę, ale dusił się ze śmiechu. - Ty naprawdę jesteś biała na
całym ciele.
Mattie spojrzała na siebie i dopiero po chwili uświadomiła sobie,
że jej wdzięki są wystawione na widok publiczny! Opadła na
poduszkę i przykryła się kocem. Ból głowy sprawił, że się rozpłakała.
- Gdzie są, u diabła, moje ubrania? - mruknęła przez łzy.
Ryan podszedł do łóżka i przytulił ją do siebie.
- Wypłacz się, kochanie. Wiem, że nie powinienem tak ci
dogryzać. Złóż to na karb niedoświadczenia.
- Gdybym miała siłę - jęczała ze złością - to bym ci przyłożyła.
Kto mnie rozebrał?
- Uwierzyłabyś, że Meriam? - zapytał z niepokojem.
- Nie, nie uwierzyłabym.
- W takim razie nie będę musiał kłamać. Ja to zrobiłem. Zciąłem
tę wiśnię moim małym toporkiem.
- Ach, ty podły...
- Przestań, Mattie - ostrzegł. - Nie mów tak. Moja matka i ojciec
byli małżeństwem, kiedy się urodziłem.
- Przepraszam - mruknęła i przytuliła się do niego. Była
szczęśliwa, że może się na nim oprzeć. Aspiryna przyniosła
zbawienny skutek. Prawie że mogła logicznie myśleć. Prawie...
Dlaczego odczuwa takie zadowolenie, że tu jest? Dlaczego
sprawia jej to ból, a jednocześnie przyjemność? Dlaczego nie
przejmuje się tym, że rozebrał ją bez jej wiedzy? Bo go kocha -
podpowiadało sumienie. Ale nie chcę go kochać. Tak naprawdę nie
zna go. Aączą go jakieś diabelskie więzy z Virginią. A co właściwie
ich łączy? Parę pocałunków, zwariowana noc z pływaniem, osiem
spokojnych dni na wozie zaprzężonym w woły. Czy to wystarcza, by
mówić o romansie? Nawet ta prymitywna matka Meriam wie, do
czego on zmierza. Chce zdobyć udział w imperium Latimore'ów,
Strona 110 z 143
RS
czyż nie?
- Wiesz - powiedziała z wahaniem. - Nie mam żadnych własnych
pieniędzy z wyjątkiem pensji.
- Można byłoby przypuszczać, że jesteś warta kupę dolców. Nie
masz żadnych udziałów w firmie?
- Oczywiście, że tak. Wszyscy jesteśmy udziałowcami, ale pod
koniec roku moje zyski idą na cele dobroczynne. Nie mam wpływu
na wybór instytucji!
- Ach tak? - odrzekł. Wcale nie wydawał się tym
zainteresowany. Czy to dobry znak, czy może po prostu on
znakomicie gra rolę? - zastanowiła się.
- A kiedy mój brat Michael skończy dwadzieścia jeden lat,
przestanę pełnić funkcję wiceprezesa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]