[ Pobierz całość w formacie PDF ]

salonie płonął ogień, światła były wygaszone. Tisha stanęła przy
wejściu na schody. Zauważyła chłodzącą się butelkę szampana i dwa
wysmukłe kieliszki.
- Skąd to się tu wzięło?
- Wygląda na ślubny prezent od twojego ojca. To miło, że chciał
uświetnić naszą noc poślubną. Nie ma sensu, żeby się zmarnowało.
Zajmij się tym, dobrze? Ja tymczasem zaniosę twoje rzeczy do
pokoju. - Wyszedł, nie czekając na odpowiedz.
153
R S
Tisha sztywno zeszła na dół, patrząc ze złością na butelkę i
kieliszki. Oczami wyobrazni ujrzała scenę, jaka powinna mieć tu
miejsce. Ona i on na kanapie przed kominkiem, przytuleni do siebie,
pijący weselnego szampana... Ciągle patrzyła na butelkę, gdy jej mąż
wrócił do pokoju.
- Nie otworzyłaś? - zapytał od niechcenia.
- Nie znam się na tym - powiedziała nerwowo i zamiast na
kanapie usiadła na krześle.
Roarke fachowo odkorkował szampana i spojrzał na Tishę
pytającym wzrokiem.
- Nie będę piła - odpowiedziała krótko.
- Jak sobie życzysz. - Wzruszył ramionami i napełnił swój
kieliszek.
Zanim usiadł na kanapie, zdjął marynarkę i rozluznił krawat.
Następnie sięgnął po gazetę i zaczął ją przeglądać! Tisha nie
wiedziała, czy Roarke ignoruje ją celowo, czy też jej obecność
rzeczywiście wcale go nie obchodzi. Ta ostatnia możliwość była dla
niej nie do przyjęcia.
- Jak możesz tak siedzieć i czytać?! - wykrzyknęła w
rozdrażnieniu. - Nie masz nic do roboty?
- Na przykład co? - Złożył jedną stronę gazety tak, by widzieć
swoją żonę.
- Na przykład pomyśleć, jak zakończyć to absurdalne
małżeństwo.
154
R S
- Na to jest chyba nieco za wcześnie. - Znowu zasłonił twarz
gazetą.
- Dlaczego? - nalegała.
- Oboje wiemy, że twój ojciec nigdy nie zgodzi się na tak szybką
separację.
- W takim razie, jak długo będziemy musieli czekać? - Z
pobladłą twarzą czekała na jego odpowiedz.
- Kilka miesięcy, jak sądzę.
- A co będziemy robić do tego czasu? - zapytała zduszonym
głosem.
Złożył gazetę i spojrzał na Tishę z zaciekawieniem.
- Nie jestem pewien, co masz na myśli.
- Nno... Na przykład chciałabym wiedzieć, gdzie każde z nas
będzie mieszkać. - Nerwowo splatała i rozplatała palce, z czego
zupełnie nie zdawała sobie sprawy.
- Będzie nam wygodnie tutaj - stwierdził takim tonem, jakby się
dziwił, że Tisha nie dostrzega tak oczywistej rzeczy.
- W tym domu? - Zerwała się z miejsca. - To niemożliwe!
- Dlaczego?
Wykonała bezradny gest dłonią.
- Jest za mały. Będziemy deptać sobie po piętach.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - mruknął Roarke.
- Rozumiesz doskonale - rzuciła oskarżycielsko.
- Boisz się, że to osłabi twoje postanowienie, by nasze
małżeństwo było - skrzywił się nieznacznie - czystą formalnością?
155
R S
- Biorąc pod uwagę cały ten bałagan, to jedyne logiczne wyjście.
Będzie to bezsporną podstawą do dania nam rozwodu. Uzgodniliśmy
to już! - powiedziała zdesperowana Tisha.
- Wiem, że o tym mówiłaś, ale nie przypominam sobie, żebym
wyraził zgodę.
Ta odpowiedz zmroziła ją na moment. Tylko się z nią drażni, to
wszystko, uspokajała się w myślach.
- Czy możesz przestać kpić ze mnie? - spytała cicho i odwróciła
się do płonącego ognia.
- Jesteś zbyt spięta - stwierdził. - Może jednak zmienisz zdanie i
napijesz się czegoś?
Usłyszała, że Roarke napełnia kieliszki. Chwilę pózniej stanął
obok i podał jej jeden z nich.
- Może wypijemy toast za zdrowie państwa młodych? -
zaproponował ironicznie.
W jej oczach błysnęła złość. Jego rozbawienie irytowało ją
bardziej niż poprzednia obojętność.
- Wolałabym raczej wznieść toast za szybką separację -
powiedziała drżącym głosem.
Dla potwierdzenia swoich słów wypiła duszkiem niemal całą
zawartość kieliszka, a jej dłoń zacisnęła się na szkle tak mocno, że
kruche naczynie omal nie pękło.
- To szlachetny trunek, powinno się go smakować, a nie pić jak
wodę - powiedział karcąco.
156
R S
Tisha w odpowiedzi szybko wychyliła resztę i miała wielką
ochotę cisnąć pusty kieliszek do płonącego kominka, co miałoby
ostatecznie dowieść jej determinacji.
- Tylko nie wrzucaj tego do ognia - powiedział cicho, bezbłędnie
wyczuwając jej intencje. - Wybranie z dywanu wszystkich odłamków
może zabrać ci całą wieczność.
- Dlaczego miałabym to robić? - zapytała buntowniczo.
- Jesteś teraz panią tego domu. Utrzymywanie porządku jest
podstawowym obowiązkiem żony. - Wzruszył ramionami.
- Wszystko jasne - parsknęła pogardliwie. - Po prostu chcesz
mieć przez kilka miesięcy służącą i kucharkę za darmo.
- Wcale nie za darmo. Prawdopodobnie będzie mnie to dużo
kosztowało.
- Nieprawda! Niczego od ciebie nie chcę - krzyknęła Tisha z
wściekłością. - Ani twojego nazwiska, ani twoich pieniędzy.
- Tak? W takim razie, czego chcesz? - spytał cicho i zmrużył
oczy, patrząc na nią.
Zcisnęło ją w gardle. Nie, nigdy się nie przyzna, że chce jego
miłości. Wyprostowała się dumnie.
- Chcę zostać sama. - Ruszyła w kierunku wiodącego do sypialni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •