[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Luke chichocze, a ja razem z nim, gdy przypominam sobie zapiski
z naszej pierwszej randki. Luke przeczytał je, a także wiele innych
wcześniej tego wieczoru.
 Hmm, chwila moment  mówi, sięgając po moją komórkę na
szafeczce.
Wysuwa spode mnie drugą rękę i szybko wklepuje i wysyła
SMS-a. Chwilę pózniej mój telefon brzęczy, dając znać, że dostałam
nową wiadomość.
 Co mi napisałeś?  pytam, kiedy Luke odkłada komórkę z
powrotem na blat szafeczki.
  Gość w twojej garderobie jest twoim chłopakiem. Kocha cię i
opowie ci wszystko o wczorajszym wieczorze .
 Urocze  mówię, czując, jak ciążą mi powieki.  Nie zapomnij
opisać mi dokładnie ostatniej godziny.
 Odtworzę ją dla ciebie jutro  odpowiada, przytulając się
mocniej, aż czuję jego oddech we włosach.  Wiesz, że to prawda, nie?
 Co?  pytam przez sen.
 Naprawdę cię kocham, London.
 A ja ciebie, Luke.
32
SMS w komórce ostrzegł mnie, że w garderobie jest chłopak, ale
znalazłam tam tylko list.
Kochana London,
Chrapiesz.
Słyszałem, jak Twoja mama wychodzi, więc uciekłem. Wrócę za
jakiś czas z kawą i oficjalnie oznajmię swoje przybycie. Jeżeli Twoja
mama wróci, byłoby dobrze, gdybyś uprzedziła ją, że między nami znowu
jest dobrze.
Poczytaj notatki  wszystkie są pod twoim łóżkiem.
Wczoraj wieczorem byłaś za bardzo zmęczona, żeby napisać nową,
ale w głównych punktach sprawy wyglądają następująco (ze
szczegółami zapoznam Cię pózniej):
 Błagałem Cię o wybaczenie (przeczytasz dlaczego).
 Na szczęście mi wybaczyłaś.
 Spędziliśmy całe godziny na czytaniu Twoich notatek 
powiedziałaś, że to świetny sposób, żebym poznał Cię taką, jaką jesteś.
 Jak wspomniałem, chrapiesz... i gadasz przez sen.
 Obiecałem odtworzyć dla Ciebie pewne... inne rzeczy.
Wczorajszy wieczór był super. Aha. PS  całujesz najlepiej na
świecie.
Kocham Cię,
Luke
 Ale mamy dzisiaj dobry humorek  zauważa mama, kiedy wraca
ze sklepu i widzi, że uśmiecham się jak kot z Cheshire.
Wpycham do ust kęs bajgla, ale to nie pomaga, więc tylko
wzruszam w odpowiedzi ramionami.
 Czy mogę zapytać czemu?
Nalewa sobie kawy i z kubkiem w dłoni opiera się o blat,
wpatrując się we mnie.
 Pogodziłam się z Lukiem  odpowiadam rzeczowym tonem po
połknięciu niewyobrażalnie dużego kawałka bułki.
 Ach tak, rozumiem  mówi z uśmiechem.
 Wpadnie do mnie dzisiaj rano  dodaję, wskazując na swój strój.
W każdą sobotę siedzę co najmniej do południa w piżamie.  Spędzimy
razem dzień.
Wydaje mi się, że dostrzegam smutek w jej oczach, ale po chwili
już go nie ma.
 To świetnie, London.  Prostuje się i dopija kawę.  W takim
razie może podskoczę do biura i podgonię robotę.
 Okej  odpowiadam zadowolona, że przez jakiś czas możemy
być z Lukiem w domu sami.
Notatki, które przeczytałam, odmalowały obraz chłopaka tak
pociągającego, że uważam nadzór rodzicielski za niepożądany.
Oczywiście oprócz tego, że mnie okłamał, ale w swoim liście napisał, że
się pogodziliśmy. Liczę na to, że opowie mi, co się działo wczoraj
wieczorem minuta po minucie.
Jakby na zawołanie rozlega się dzwonek i praktycznie biegnę do
przedpokoju. Kiedy otwieram drzwi, kolana o mało się pode mną nie
uginają na widok chłopaka stojącego w słońcu. Jasne, oglądałam
zdjęcia, ale żadne nie oddawało mu sprawiedliwości. Luke trzyma dwa
kubeczki kawy, lecz zamiast wejść, stoi na ganku.
 Chodzmy  mówi.
 Dokąd?
 Zobaczysz.
Szybko biegnę do mamy i mówię jej, że jedziemy do galerii
handlowej  może to nawet prawda  a pózniej biorę kurtkę, komórkę i
portmonetkę. Kiedy wracam, Luke patrzy w głąb ulicy. Gdy słyszy moje
kroki, odwraca się i spogląda na mnie pięknymi lśniącymi oczyma.
 Gotowa?
 No  mówię, tanecznym krokiem wychodząc z domu i biorąc od
niego kubek kawy.
Luke daje mi buziaka w policzek i szepcze:
 Znalazłaś mój list?
 Tak  mówię tonem bardziej intymnym, niż zamierzałam, ale
teraz wcale się tego nie wstydzę.
 Dobrze  odpowiada w taki sposób, że aż przebiega mnie
dreszczyk.
Wsiadamy do samochodu, zapinamy pasy i ruszamy w drogę nie
wiadomo dokąd.
I szczerze mówiąc, nic mnie to nie obchodzi. Z kawą w dłoni,
wstęgą autostrady przed oczami i przystojniakiem obok dzień musi być
udany.
33
Osiem godzin pózniej w zachodzącym słońcu stoję przed bramą
cmentarza i zastanawiam się, jak do tego doszło. Mrozny dreszcz, który
przebiega mi po grzbiecie, sprawia, że wycofuję się z postanowienia,
żeby wejść tutaj samotnie. Daję znak Luke owi, który natychmiast gasi
silnik, wyskakuje z samochodu i zjawia się przy moim boku. Biorę go za
rękę i dopiero teraz mam dość siły, żeby się ruszyć.
Roztaczający się przede mną krajobraz za bardzo przypomina
pogrzeb z moich notatek, wizję, która stała się teraz boleśnie
niezrozumiała.
To urocze ze strony Luke a, że mnie tu przywiózł, do Domu
Spokojnej Starości Lingering Pines. Przeczytał o nim wczoraj w moich
zapiskach i wyjaśnił mi podczas jazdy, że osobiste spotkanie z babcią
będzie najlepszym rozwiązaniem. Wydrukował mapkę z Internetu i po
wyjściu z mojego domu kupił prowiant na podróż. %7łeby nie martwić
rodziców, wrócił też do siebie, gdzie się wykąpał i zmienił ubranie.
Podczas jazdy opowiedział mi o wszystkich śmiesznych, ciepłych i
podniecających szczegółach ostatniej nocy. Czasami miałam ochotę
poprosić, żeby zjechał na pobocze, żebym mogła przeskoczyć na jego
fotel i niecnie go wykorzystać.
Mówił mi o mnie: o wszystkich notatkach, jakie przeczytał, i o
swoich wyobrażeniach mojego życia. Gadaliśmy i popijaliśmy latte,
pogryzaliśmy M&M sy i krakersy z masłem orzechowym, a ja byłam
spokojna, szczęśliwa i zakochana. Ale potem dotarliśmy na miejsce.
Z Lingering Pines zobaczyłam głównie recepcję, gdzie gruba
młoda pielęgniarka sprawdziła coś w komputerze i zadzwoniła do
przełożonej, po czym odciągnęła mnie na stronę i chuchając mi
śmierdzącym cebulą oddechem prosto w twarz, oznajmiła ściszonym
głosem, że Jo Lane rzeczywiście mieszkała tu przez pięć lat aż do
momentu, gdy udała się w dalszą podróż.
 Dokąd się przeprowadziła?  zapytałam niewinnie, nie czając, o
co chodzi.
 Tak mi przykro, że muszę to pani powiedzieć, ale Jo odeszła
poprzedniej zimy  powiedziała pielęgniarka.  Umarła  dodała,
prawdopodobnie z powodu mojej zdumionej miny.
Mniej więcej w tym momencie poczułam się tak, jakbym
wystartowała kolejką górską, którą wcale nie chciałam jechać. Po
wyciśnięciu od pielęgniarki tylu informacji, ile się tylko dało, Luke
zaprowadził mnie oszołomioną z powrotem do samochodu i wywiózł z
Lingering Pines, nie naciskając zbyt mocno, ale dając do zrozumienia,
że mogę na niego liczyć.
 Tak mi przykro, London  powiedział.
 Nie znałam jej  odrzekłam z mętlikiem w głowie.
Pędziliśmy autostradą w stronę domu, a ja wracałam z tej podróży
nie tylko z pustymi rękami, ale też kompletnie zagubiona. Jak to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •