[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wysłać kogoś do niego w ostatniej chwili, w tak rozpaczliwej sytuacji, w jakiej jest teraz. A
plotka stamtąd mówi - jak się zdaje - że Bourhier wiózł do niego jakiś skarb, raczej w
klejnotach niż w monetach. Może tak być, bo FitzCount musi płacić swoim ludziom. Mogą
być bezinteresownie lojalni, ale muszą żyć i jeść, a on już zbiedniał w jej służbie.
Mówiło się tej jesieni - powiedział Cadfael, marszcząc z namysłem brwi - że
biskup Winchestera, Henryk, usilnie stara się przeciągnąć Briana na stronę króla. Biskup
Henryk ma dość pieniędzy, żeby kupić każdego, kto jest na sprzedaż, ale wątpię, że nawet on
mógłby ofiarować aż tyle, by poruszyć FitzCounta. Przez cały ten czas okazywał się
nieprzekupny. Ona nie musiała kupować Briana, przebijając cenę swoich wrogów.
Nie musiała. Mogła jednak wpaść na myśl, kiedy wojsko króla ją otaczało, by
mu przesłać jakiś dowód swego uznania, póki droga była otwarta, a przynajmniej możliwa do
przebycia przez samotnego śmiałka. Takie przesłanie mogło się wydawać ostatnią szansą na
wymianę słów między nimi.
Cadfael przemyślał i uznał prawdziwość takiej argumentacji. Ze strony króla Stefana
nic nie groziło życiu jego kuzynki, mimo zaciętej rywalizacji między nimi. Gdyby jednak
została pojmana, musiałby trzymać ją pod strażą dla dobra swej korony. Nie wydawało się
też, żeby ona, nawet w więzieniu, wyrzekła się swych roszczeń i przyjęła warunki, które
dałyby jej wolność. Przyjaciele i sprzymierzeńcy mogli więc zostać rozdzieleni i zaprawdę
nigdy się już nie zobaczyć.
I samotny śmiałek mógłby tego spróbować - zastanawiał się rzeczowo. - A
jego konia znaleziono błąkającego się z pustymi jukami, zakrwawionym siodłem i
czaprakiem. Gdzie jest zatem Renaud Bourchier? Zamordowany dla zdobycia tego, co wiózł,
i pogrzebany gdzieś w lesie albo wrzucony do rzeki?
A co innego można myśleć? Nie znaleziono jeszcze jego ciała. Wokół
Oksfordu ludzie mają co innego do roboty tej jesieni niż przeszukiwanie lasów w
poszukiwaniu trupa. Jest tam dość trupów do grzebania po spaleniu i splądrowaniu miasta -
odrzekł Hugo z goryczą, prawie rezygnacją wobec przypadkowych rzezi w tej kapryśnej
wojnie domowej.
Zastanawiam się, ilu ludzi w zamku wiedziało o jego misji. Ona nie
rozgłaszała swego zamiaru, ale z pewnością ktoś go przejrzał.
Na to wygląda, i zrobił zły użytek z tego, co wiedział. - Hugo otrząsnął się,
zrzucając z ramion tamto oddalone zło spoza jego wpływów. - Dzięki Bogu nie jestem
szeryfem hrabstwa Oksfordu! Nasze kłopoty tu są dość łagodne; małe, rodzinne kłótnie
prowadzące czasem do bijatyki, trochę kradzieży, zwyczajowe kłusownictwo. Och i
oczywiście ten urok, który spadł na wasz las w Eyton. - Cadfael opowiedział mu wcześniej to,
czego opat nie uznał za godne wspominania, że pani Dionizja wciągnęła jakoś w kłótnię
swego pustelnika, i że ów mąż boży wziął na poważnie jej wcielenie pogrążonej w żalu babki
okrutnie pozbawionej towarzystwa jedynego wnuka.
I on się boi, że przyjdzie coś gorszego, czyż nie? Ciekawym, jaka będzie
następna wiadomość z Eyton.
Tak się składało, że wiadomość z Eyton właśnie śpieszyła ku nim wokół narożnika
wysokiego żywopłotu w osobie nowicjusza wysłanego przez przeora Roberta ze strażnicy
przy bramie. Biegł, powiewając połami habitu, i zatrzymał się, mając akurat tyle tchu, by
wygłosić swe posłanie, nie czekając, aż go zapytają.
Bracie Cadfaelu, jesteś pilnie wzywany. Chłopiec pustelnika wrócił, żeby
powiedzieć, iż jesteś potrzebny przy karczowisku Eilmunda, a ojciec opat mówi, abyś brał
konia, jechał szybko i przywiózł mu wiadomość, jak się czuje leśnik. Było tam nowe
osuwisko i jakieś drzewo zwaliło się na niego. Ma złamaną nogę.
Proponowali Hiacyntowi odpoczynek i dobry posiłek za jego starania, ale nie chciał
zostać. Jak długo mógł dotrzymać kroku, trzymał się skórzanego strzemienia Cadfaela, a
nawet kiedy musiał zwolnić i pozwolić Cadfaelowi jechać przodem z większąpręd - kością,
truchtał uparcie i wytrwale za nim. Wyglądało na to, że jest zdecydowany wrócić raczej do
domku w lesie niż do celi swego pana. Cadfael pomyślał, że ten dobry przyjaciel Eilmunda
może się spodziewać wysmagania słowem lub rózgą kiedy wreszcie wróci do swoich
obowiązków. Po namyśle nie mógł jednak wyobrazić sobie tej niebezpiecznej dzikiej istoty
poddającej się pokornie naganie, a tym bardziej karze.
Z godzinę przed nieszporami Cadfael zsiadł z konia za niskim ogrodzeniem ogrodu
Eilmunda, a dziewczyna wybiegła mu na spotkanie z otwartych na oścież drzwi.
Bracie, nie spodziewałam się ciebie tak szybko! Chłopiec Cuthreda musiał
gnać jak wiatr przez całą drogę. I to po tym, jak przemókł do suchej nitki w strumieniu,
ratując mojego ojca! Mamy dziś powody do radości z niego i z jego mistrza, bo nikt inny nie
zjawiłby się tam przez wiele godzin.
Jak on się czuje? - spytał Cadfael, wyciągając swe przybory i ruszając do
domu.
Ma złamaną nogę pod kolanem. Kazałam mu leżeć i opatrzyłam ją najlepiej,
jak umiałam, ale potrzeba twojej ręki, by ją nastawić. A że leżał do połowy w strumyku,
zanim go ten młody człowiek znalazł, boję się, że się przeziębił.
Eilmund leżał ciepło okryty i zdążył już pogodzić się ze swą bezsilnością. Oddał się ze
stoicyzmem w ręce Cadfaela, a potem zacisnął zęby i nie wydał jęku, gdy prostowano mu
nogę i zestawiano końce złamanej kości.
Mogłeś wyjść gorzej - powiedział z ulgą Cadfael. - Aadne, czyste złamanie i
niewielkie u - szkodzenie ciała, chociaż szkoda, że musieli cię ruszać.
Inaczej bym utonął - burknął Eilmund. - Strumień przybierał. A ty lepiej
powiedz opatowi, żeby wysłał ludzi do usunięcia drzewa, zanim będziemy tu mieli jezioro.
Powiem, powiem! A teraz trzymaj się mocno! Nie chcę cię zostawić z jedną
nogą krótszą od drugiej. - Za piętę i podbicie ciągnął wytrwale złamaną nogę, żeby zrównała
się z towarzyszką. - A teraz, Aneto, przyłóż ręce tu, gdzie są moje, i tak trzymaj.
Dziewczyna nie traciła czasu podczas tych zabiegów, ale wyszukała w składzie
Eilmunda proste, drewniane paliki i przygotowała wełnę na wyściółkę oraz zwinięte w rolkę
płótno na opatrunek. Razem dokończyli zgrabnie robotę, a Eilmund leżał na wznak,
oddychając ciężko. Jego twarz, zawsze ogorzała, miała niezależnie od tego gorączkowe
rumieńce nad kośćmi policzkowymi. Cadfael, widząc to, nie był całkiem spokojny.
Byłoby dobrze, gdybyś mógł teraz odpocząć i zasnąć. Mnie zostaw opata,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]