[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ze względu na złożony przeze mnie ślub, że całą drogę będę szedł boso.
Dzisiaj byłem tylko na mszy. I w tym tutaj kościele, w wielkim tłoku
wiernych, jakiś łajdak pogwałcił wszelkie prawa i odciął mój pierścień.
No cóż, pomyślał Cadfael, bacznym okiem spoglądając na
zaciekawione twarze, w takim ścisku nietrudno znalezć sznurki
przywiązane do schowanego pierścienia, wyciągnąć go z ukrycia,
odciąć sznurki i niepostrzeżenie zniknąć z nim wśród stłoczonych
ludzi, nie będąc przez nikogo dostrzeżonym, i to tak ostrożnie, że
nawet ofiara tego nie poczuła. Dobra robota, wykonana do tego stopnia
fachowo i ukradkiem, że nawet Mateusz, który tak troskliwie
opiekował się swym przyjacielem, nie zauważył tej bezczelnej
grabieży. Teraz Mateusz stał jak wryty, najwyrazniej zdumiony,
niepewny, jak zareagować. Twarz miał nieprzeniknioną spokojną
zmrużył oczy, przenosząc wzrok z twarzy na twarz, kiedy mówił
Ciaran albo opat. Cadfael zauważył, że Melangell ukradkiem
przesunęła się do przodu, żeby znalezć się blisko niego, i z wahaniem
wzięła go za rękaw. Nie odtrącił jej. Nieznacznym ruchem głowy i
otworzeniem szerzej oczu dał poznać, iż wie, kto go dotknął,
wyciągnął rękę i wziął jej dłoń, sprawiając przy tym wrażenie, że cała
jego uwaga skupiona jest na Ciaranie. GdzieÅ› niedaleko za nimi Rhun
stał oparty na swych kulach, a na jego twarzy malowało się zdumienie i
lęk. Tuż obok niego stała ciotka Alicja, płonąca ciekawością. Oto
jesteśmy tu wszyscy,
pomyślał Cadfael, i nikt z nas nie wie, co sądzi drugi. Nie znamy
winnego, nie wiemy, co z tego wyniknie dla tych wszyst-, kich, którzy
patrzÄ… na to i zastanawiajÄ… siÄ™ nad tym.
Czy każdy z nas potrafi powiedzieć podsunął przeor Robert,
przejęty i wzburzony kto podczas nabożeństwa stał obok niego?
Jeśli rzeczywiście jakiś podstępny człowiek ska- ; lał tę świętą ofiarę,
popełniając kradzież w trakcie mszy...
Proszę ojca, ja byłem wpatrzony w ołtarz odparł Ciaran,
potrząsając w podnieceniu zawartością ograbionej sakiewki i
trzymając ją otwartą żeby wszyscy, zobaczyli jej skromną zawartość.
Byliśmy bardzo ściśnięci, tylu ludzi napierało... jak zwykle w takiej
świątyni... Mateusz był tuż za mną tak jak zawsze. Skąd mogę
wiedzieć, kto był blisko mnie? Wszyscy tłoczyliśmy się i ciągle
ocierali o siebie.
To prawda potwierdził przeor Robert, rad, że ma tak duże
audytorium. Ojcze, brama jest teraz zamknięta, są tu wszyscy,
którzy byli obecni podczas mszy. I z pewnością pragną oni, aby
sprawiedliwości stało się zadość.
Jak przypuszczam, wszyscy z wyjątkiem jednego człowieka
stwierdził oschle Radulfus który przyszedł tu z nożem lub sztyletem
na tyle ostrym, żeby sprawnie przeciąć te mocne sznurki. Z jakimi
zamiarami tu przyszedł, to już on sam musi się zastanowić i drżeć w
obawie o swą duszę. Robercie, ten pierścień musi się znalezć. Wszyscy
tu obecni ludzie dobrej woli pomogą nam i pokażą dobrowolnie, co
mają przy sobie. Tak jak zrobiłby to każdy, kto nie jest winny
kradzieży i świętokradztwa i kto nie ukrył pierścienia. Trzeba też
dopilnować, by przeprowadzono Å›ledztwo, czy nie zginęły inné cenne
przedmioty. Gdyż ta jedna kradzież świadczy o obecności złodzieja
tutaj, w kościele.
Dopilnujemy tego, ojcze powiedział z-zapałem Robert.
%7ładen uczciwy pobożny pielgrzym nie sprzeciwi się temu. Któż
chciałby dzielić pomieszczenie ze złodziejem?
Rozległ się szmer wyrażający zgodę i poparcie wszyst-
kich, może nieco spózniony, gdyż każdy z obecnych, czy to
mężczyzna, czy kobieta, najpierw spojrzał na sąsiada, a potem szybko
starał się odezwać pierwszy. Ci wszyscy ludzie, pochodzący z różnych
stron, dotąd się nie znali. Dopiero teraz, pod wpływem uroczystego
nastroju święta, zaczęli nawiązywać przyjaznie. Skąd jednak mogli
wiedzieć, kto w tej wielkiej trzodzie jest bez winy, a kto jest
podejrzany?
Ojcze odezwał się błagalnie Ciaran, spocony i drżący z
przejęcia pragnę wszystkim tutaj pokazać, co przyniosłem do
opactwa. Sprawdzcie to, a przekonacie się, że naprawdę zostałem
obrabowany. Przyszedłem tutaj nawet bez butów na nogach, wszystko,
co posiadam, macie przed sobą A mój towarzysz, Mateusz, otworzy tak
samo swoją sakwę, żeby dać przykład tym wszystkim, którzy chcieliby
dowieść, że są niewinni. Niech nikt nie odrzuca tego, co proponujemy.
Mateusz słysząc to, gwałtownie wyciągnął rękę z dłoni Melangell.
Sakwę z niebielonego płótna, podobną do sakwy Ciarana, przesunął na
udo. Skromne podróżne wyposażenie Ciarana leżało w rękach przeora.
Robert wsunął je z powrotem do sakwy i spojrzał w kierunku, gdzie z
wielkim smutkiem patrzył Ciaran.
W ręce ojca dobrowolnie przekazuję moją sakwę powiedział
Mateusz, rozpinajÄ…c jej sprzÄ…czki i podajÄ…c przeorowi.
Słysząc to, Robert przyzwalająco skinął głową i otworzył sakwę z
wielką powagą następnie powoli sprawdzał jej zawartość. Większości
tego, co tam było, nie pokazał, ale uważnie obejrzał. Zapasowa
koszula, lniane spodnie, wygniecione, co było oczywiste, gdyż prano je
w drodze zapewne więcej niż jeden raz. Poza tym znajdowały się tam
przybory do skromnej toalety człowieka szlachetnego pochodzenia:
brzytwa, kawałek mydła ługowego, oprawiony w skórę brewiarz,
chuda portmonetka, złożona hartowana wstążka. Robert wyciągał na
widok publiczny tylko to, co jak sądził musiał pokazać
wszystkim, mianowicie sztylet w pochwie, dłuższy
nieco niż dłoń mężczyzny, taki jak każdy szlachcic powinien nosić na
prawym biodrze.
Tak, należy do mnie odparł Mateusz, patrząc opatowi prosto w
oczy. Lecz nie przeciął tych sznurków. Cały ten czas, ojcze, od
kiedy znalazłem się w opactwie, znajdował się w sakwie.
Radulfus spojrzał znad sztyletu na jego właściciela i skinął głową.
Doskonale rozumiem, że młodzieniec w dzisiejszych czasach nie
wyrusza w drogę bez możliwości obrony. Szczególnie wtedy, kiedy
idzie z towarzyszem, który nie posiada żadnej broni. I dobrze
rozumiem twoją sytuację, mój synu. Jednak w tych murach nie
powinieneś nosić żadnej broni.
Co więc miałem zrobić? spytał Mateusz, sztywniejąc, z
pewnym wyzwaniem w głosie.
To, co musisz zrobić teraz odparł stanowczo Radulfus.
Oddaj sztylet pod opiekÄ™ brata furtiana w wartowni, tak jak zrobili inni
posiadacze swej broni. Kiedy będziesz stąd odchodzić, bez kłopotu go
odbierzesz.
Nie pozostało nic innego, jak tylko skłonić głowę i odejść z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]