[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy było to tylko złudzenie?
- Jest z rodzicami - odparła kobieta.
- Nie chcę go widzieć. Tylko rodziców.
- Dobrze. - Pielęgniarka obróciła stolik przy łóżku
i podała jej lustro, szczotkę i kosmetyczkę.
- Szkoda czasu - stwierdziła Cassie, niemniej
spojrzała na siebie i przyczesała włosy. Lekko roz
czochrane sprawiały, że wyglądała zmysłowo, co
poprawiło jej nastrój. Do diabła! Każdy drobiazg się
liczył, gdy nos był cały w plastrach.
- Może odrobinę szminki? - zasugerowała pielęg
niarka.
- To nierozsądne dodawać czerwień do czerni
i fioletu. Moja twarz przypomina malarskÄ… paletÄ™.
- Ale piękną paletę. Tu jest poczta dla pani - dodała
pielęgniarka. - 1 długa lista wiadomości telefonicznych.
- Proszę, nie dzisiaj. Może jutro.
Pielęgniarka wyszła, a Cassie przywołała na twarz
uśmiech, by powitać rodziców.
- Co masz zamiar zrobić z Milesem? - spytał
otwarcie ojciec. - Matka jest przekonana, że go
kochasz, ale nie chcesz tego okazać. A ja wiem, że ten
biedny chłopak szaleje za tobą.
Cassie zamyśliła się. Duma nie pozwalała wyznać
rodzicom, jak okrutnie postąpił z nią Miles. Ale
choćby ze względu na ostatnie parę dni winna im
była wyjaśnienie.
- Zachował się wobec mnie bardzo brzydko - wy
szeptała. - Nie wobec wydawnictwa, ale wobec mnie.
Wiedział, że mi się podoba, że go kocham, i udawał,
że czuje to samo. Dopóki my... dopóki... - przerwała
i oblizała suche wargi. - To było bardzo sprytne
uwiedzenie.
W pokoju zapadła cisza. Przerwało ją westchnienie
Luthera. Pochylił się nad dziewczyną, którą traktował
jak najukochańszą córkę.
- Miles nie jest pierwszym mężczyzną, który
udaje miłość, by zaciągnąć kobietę do łóżka. To
stary chwyt.
- To go nie tłumaczy!
- Zgadzam się. To podłe. Każdy mężczyzna, który
tak postępuje, jest draniem.
- Więc nie ma o czym mówić - stwierdziła prędko.
- Prócz tego, że to nie dotyczy Milesa.
- Bronisz go? - Cassie spojrzała groznie.
- Posłuchaj. I to głową, nie sercem. Bez względu
na to, co ci wtedy powiedział, nie kłamał. Jedynym
kłamstwem było twierdzenie, że cię nie kocha. Za
stanów się. Nie przestał cię kochać, skoro jest
tutaj. Chłopak zupełnie oszalał. Jeśli chciał cię
przekonać, że mu na tobie nie zależy, musiał mieć
ważne powody i przypuszczam, że wiesz o tym
lepiej ode mnie.
Wszystko to miało sens; prawdę mówiąc, była
zdziwiona, że nie uświadomiła sobie tego już wcześniej.
- Dlaczego tak długo czekał, zanim mi powiedział,
co czuje? Jeśli to, co mówi, jest prawdą, pozwolił,
byśmy oboje cierpieli miesiącami.
- Nie masz praw wyłączności na dumę, kochanie.
Przypuszczam, te czekał, aż jego nowa firma przyniesie
dochody. Wtedy mógł rozmawiać na równych warun
kach.
- Ale ja proponowałam mu pełne partnerstwo
i szansę wykupienia moich udziałów.
- Niczego od ciebie nie chciał. Wolał być panem
siebie. Przede wszystkim po to, żebyś nie pomyślała,
że to Barlow Publishing jest częścią twego uroku.
Azy napłynęły do jej oczu.
- Nie płacz, kochanie. - Matka przytuliła ją czule.
- Wszystko dobrze się ułoży.
- Im prędzej, tym lepiej - dodał Luther, podnosząc
się z krzesła. - Pozwólmy naszej tępej córce wytrzeć
łzy, przypudrować poobijany nos i wyciągnijmy Milesa
z niedoli.
Cassie wolała nie przyjmować Milesa w łóżku, więc
7 pomocą pielęgniarki włożyła szlafrok i usiadła
w fotelu z wysokim oparciem.
Gdy wszedł, jeszcze pospiesznie układała fałdy
szlafroka. Dostrzegła, że wynędzniały mężczyzna sprzed
paru dni zniknął, a wrócił dawny Miles.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że to powiem, ale
cieszę się, że nie jesteś w łóżku, Cassie.
- Z takim wyglądem czułabym się bezpiecznie nawet
w łóżku z tobą.
- Mylisz się. - Teraz nie żartował; był poważny
i zdecydowany. - Nie pokochałem cię tylko za
wygląd. Kocham cię całą. Twoje wspaniałe ciało
i piękną twarz, twój umysł i bardzo cięty język,
twoje zdolności kierownicze i brak zdolności ku
linarnych. I to dlatego ożenię się z tobą, gdy
tylko będziesz na tyle zdrowa, by o własnych siłach
podejść do ołtarza.
- Zbyt wiele sobie obiecujesz - powiedziała z biją
cym sercem.
- NaprawdÄ™? - PrzykucnÄ…Å‚ obok niej. - Nie igraj
ze mnÄ…, Cassie. Bez ciebie wszystko traci sens.
- Nie to mówiłeś w San Diego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]