[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Piktów, w obozie Sokołów, jak oglądał taniec przemiany \mii!
Valerian usłyszał mnie i obrócił się błyskawicznie, blady jak ściana. Oczy zabłysły mu
niczym ślepia pantery. Hakon te\ zerwał się na równe nogi.
Co mówisz? zawołał. Lord Valerian przysiągł&
Nie zwa\am na to! krzyknąłem z wściekłością, ruszając ku wysokiemu szlachcicowi.
Widziałem go ukryty w gąszczu modrzewi. Poznaję tę orlą twarz. Mówię wam, \e był tam,
nagi i pomalowany jak Pikt&
Kłamiesz, przeklęty! wrzasnął Valerian i odrzucając poły płaszcza, złapał za
rękojeść miecza. Jednak zanim zdołał go wydobyć, doskoczyłem do niego i powaliłem na
podłogę; złapał mnie oburącz za gardło, klnąc wściekle. Usłyszałem tupot nóg i widzowie
rozdzielili nas, mocno przytrzymując panka, który stał blady i zdyszany, nadal ściskając
chustę, zdartą z mojej szyi w czasie walki.
Puśćcie mnie, psy! szalał. Zabierzcie ode mnie wasze brudne ręce! Rozpłatam łeb
temu kłamcy!
To nie kłamstwo powiedziałem nieco spokojniej. Zeszłej nocy le\ałem wśród
modrzewi i patrzyłem, jak stary Teyanoga wyrwał duszę z ciała wodza Kruków i przeniósł ją
do cielska nadrzewnej \mii. To moja strzała zabiła szamana. I widziałem tam ciebie
Hyboryjczyka nagiego, pomalowanego i traktowanego jak członka plemienia.
Jeśli to prawda& zaczął Hakon.
To prawda i tu macie dowód! wykrzyknąłem. Spójrzcie tu! Na jego pierś!
Spod kubraka i koszuli, które rozdarły się podczas szamotaniny, na odsłoniętej piersi
szlachcica widać było słaby ślad białej czaszki, malowanej przez Piktów tylko wtedy, gdy
zamierzają wyruszyć przeciw Hyboryjczykom. Usiłował zmyć malunek, lecz piktyjskie farby
nie schodzą tak łatwo.
Rozbroić go rozkazał blady jak płótno Hakon.
Oddaj mi moją chustę za\ądałem, lecz jego lordowska mość splunął na mnie i
wepchnął sobie ją za pazuchę.
Dostaniesz ją z powrotem jako powróz na szyję, buntowniku warknął.
Hakon stał niezdecydowany.
Zabierzmy go do fortu powiedziałem. Oddamy go w ręce dowódcy. Jego udział w
tańcu \mii z pewnością nie zwiastuje nic dobrego. Ci Piktowie byli pomalowani w barwy
Strona 50
Howard Robert E - Conan uzurpator
wojenne. Ten symbol na jego piersi oznacza, \e zamierzał wziąć udział w walce, do jakiej się
szykowali.
Na Mitrę, to niewiarygodne! zakrzyknął Hakon. Hyboryjczyk napuszczający tych
dzikusów na swoich sąsiadów i przyjaciół?
Valerian nie odezwał się słowem. Stał pobladły między trzymającymi go za ramiona
stra\nikami; a jego cienkie, ściągnięte w wilczym grymasie wargi odsłaniały wyszczerzone
zęby, a oczy pałały piekielnym blaskiem, w którym dostrzegłem błyski szaleństwa.
Jednak Hakon nadal nie mógł się zdecydować. Nie odwa\ył się wypuścić Valeriana, lecz
obawiał się, jakie wra\enie zrobi na ludziach widok ich pana prowadzonego jako więznia do
fortu.
Będą chcieli znać powód argumentował. A kiedy dowiedzą się, \e spiskował z
Piktami pomalowanymi w barwy wojenne, mo\e wybuchnąć panika. Zamknijmy go w
areszcie i sprowadzmy Dirka, \eby go przesłuchał.
W takich sytuacjach jak ta wszelkie wahania są niebezpieczne odparłem śmiało.
Jednak decyzja nale\y do ciebie. Ty tu dowodzisz.
Tak więc wyprowadziliśmy lorda ukradkiem tylnymi drzwiami. Było ju\ ciemno, więc
dotarliśmy do aresztu, nie zwracając uwagi ludzi, którzy przewa\nie siedzieli ju\ w swoich
domach. Areszt, stojący nieco na uboczu mały barak z bali, składał się z czterech cel, przy
czym tylko jedna była zajęta przez tłustego łotrzyka zamkniętego na noc za pijaństwo i
bijatykę na ulicy. Wytrzeszczył oczy na widok naszego więznia.
Lord Valerian nie odezwał się ani słowem, gdy Hakon zamykał za nim kratę i wyznaczał
jednego ze swych ludzi, aby stał na stra\y. Jednak w czarnych oczach lorda palił się piekielny
błysk, jakby za maską swej bladej twarzy śmiał się z nas w demonicznym triumfie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]