[ Pobierz całość w formacie PDF ]
79
pewna. Nie chcę pana krępować swoją obecnością, ale z drugiej
strony...
Matt wyszczerzył zęby w uśmiechu na myśl wypróbowania jej
umiejętności jezdzieckich.
- Mógłbym trafić na jakąś zasadzkę. Może lepiej, żebyś pojechała ze
mną. W ostateczności wrócisz po pomoc.
- Nie ma pan nic przeciwko temu? - zapytała Annie, ignorując jego
ironię.
Spojrzenie Matta przesunęło się po niej z obojętnością, która
zupełnie maskowała jego prawdziwe uczucia.
- Skąd masz ten kapelusz?
- Od Victorii - odpowiedziała Annie. - Należy do jednej z pańskich
sióstr.
- Dobrze ci w nim - rzekł Matt, ukrywając wir szalejących w nim
emocji. - Jezdziłaś już kiedyś konno, czy też sądzisz, że możesz
wskoczyć na grzbiet konia i ruszać?
- Poradzę sobie - odparła krótko. - Jak dotąd niezle mi idzie. Ta
klacz nie osiodłała się sama.
Matt wzruszył ramionami, zdając sobie sprawę ze słuszności tej
uwagi. Jak zwykle kiedy Annie była w pobliżu, nie myślał zbyt jasno.
Zastanawiał się, gdzie nauczyła się siodłać konia... i dlaczego? Ale
wolał nie pytać.
- Jedzmy - rzekł w końcu. - Mam nadzieję, że dotrzymasz mi kroku.
Po kilku minutach uśmiechał się z niechętnym podziwem.
Dotrzymywać kroku? Annie wyglądała tak, jakby urodziła się w siodle.
- Okay - westchnął z rezygnacją po półgodzinnej jezdzie. Czy jest
coś czego ta kobieta nie potrafi robić?" -pomyślał. - Gdzie nauczyłaś się
tak jezdzić? A może bostońscy Brentwoodowie nie uczą się jezdzić,
tylko po prostu jeżdżą?
Annie roześmiała się uradowana. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz
była tak szczęśliwa. Wschód słońca był zapierającą dech grą
jasnokolorowych wstęg na horyzoncie, powietrze było orzezwiające,
klacz posłuszna.
I Matt - myślała, zapominając o swoim postanowieniu niepatrzenia
na niego. - Matt jest wspaniały. Ze swoją opalenizną, złocistymi
włosami i zielononiebieskimi oczyma jest częścią tego widowiskowego
RS
80
krajobrazu. Jest również wspaniałym jezdzcem, który kontroluje
dziarskiego ogiera, równocześnie poruszając się z idealną harmonią ze
zwierzęciem, tak jakby był jego częścią. Jest dziki jak ten krajobraz,
wielki, silny i absolutnie męski" - dumała.
- Nie zamierzasz mi odpowiedzieć? - zapytał, z trudem opanowując
pragnienie zaspokojenia pożądania w oczach Annie przez zwleczenie
jej z klaczy i usadowienie przed sobą w sposób, w jaki wyglądałoby, że
chciałaby zostać porwana.
Annie zagryzła dolną wargę i wzmocniła uchwyt na lejcach.
- Brałam lekcje - odparła poniewczasie. - Moi rodzice uważali, że
lekcje jazdy konnej są nieodzowną częścią edukacji młodej damy. Była
to jedyna część, którą lubiłam i w której byłam dobra. Jednak zdołałam
ich rozczarować, preferując styl zachodni zamiast angielskiego.
- Brzmi to tak, jakbyś specjalnie starała się o to, by rodzice cię nie
aprobowali - skomentował Matt leniwie, większość swej energii
koncentrując na zwalczeniu prymitywnych instynktów, jakie w nim
wzbudzała.
- Wcale się o to nie starałam - odparła. - Miałam wrodzone zdolności
do denerwowania ich. Tak samo jak mam talent do irytowania pana.
Gdyby tylko wiedziała - myślał Matt - do czego ma talent". Ale
sądził, że kiedy byli sami jak teraz, lepiej, by wierzyła, iż gra mu na
nerwach.
Przez długą chwilę milczeli. Potem Annie zobaczyła w dali stado
bydła i jej irytacja ustąpiła miejsca ciekawości.
- To pańskie? - zapytała. Matt skinął głową.
- Longhorny?
- Zgadza się - odparł Matt. - Jesteś pełna niespodzianek, panno
Brentwood. Co wiesz na temat teksańskich long-hornów?
- Ze odzyskują popularność. Czytałam o nich. Mają chude i bardzo
wartościowe mięso. Znane są z długowieczności, odporności na
choroby i dużego pogłowia cieląt I nie wiem, dlaczego zrobiło na panu
wrażenie to, że rozpoznałam tę rasę. - Uśmiechnęła się słodko. -
Longhorny mają długie rogi, panie Harper. Nawet mieszkaniec
Wschodu może to dostrzec. Kto zarządza ranczem podczas pańskiej
nieobecności?
- Mamy doskonałych pracowników i nadzorcę Joe'go Boba Vickersa,
RS
81
który jest z nami od czasów, kiedy byłem dzieckiem - odpowiedział
Matt z uśmiechem. Na Boga! - pomyślał - uwielbiam jej ciekawość!" -
Joe Bob pojechał akurat do Dallas, ale poznasz go, jeżeli w przyszłym
tygodniu nadal będziesz dla mnie pracować.
- Jeżeli będę nadal pracować? Matt uśmiechnął się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]