[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odwrócił się, by powtórzyć swoją propozycję
akurat w chwili, gdy przyjaciel uchyliÅ‚ drzwi do sÄ…­
siedniego pokoju, zawahał się i wszedł do środka.
Fort nasłuchiwał chwilę oczekując krzyku.
Nic.
Jack wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ po chwili z pokoju z biaÅ‚o-czer­
wonymi pończochami i podwiązkami w ręku.
Na podwiązkach widniały ciemne plamy.
- Coś ty tu wyrabiał, przyjacielu?
Fort wyrwaÅ‚ mu podwiÄ…zki i zobaczyÅ‚, że sÄ… spla­
mione krwią. Odepchnął Jacka, wpadł do pokoju
i zobaczyÅ‚ dokÅ‚adnie to, czego siÄ™ spodziewaÅ‚. Pta­
szek wyfrunÄ…Å‚.
Popatrzył na prześcieradło. Krew. Przez chwilę
bał się, że Murray i jego ludzie dostali się do domu
i zamordowali dziewczynę. Odrzucił jednak tę
myÅ›l. Krwi byÅ‚o niewiele, poza tym Murray zosta­
wiłby trupa.
Co to niemądre dziecko sobie zrobiło?
- Sztylet... - mruknął i przypomniał sobie, że
nie jest sam.
Przeklinał siebie w duchu za to, że zapomniał
o broni Lisette.
101
Teraz, gdy siÄ™gnÄ…Å‚ pamiÄ™ciÄ… wstecz, widziaÅ‚ wy­
raznie, że stanowczo za bardzo interesuje się tą
dziewczyną, za dużo o niej myśli, niepotrzebnie tak
bardzo przeżywa jej nieoczekiwany atak paniki.
Jak dotÄ…d Å›wietnie to ukrywaÅ‚. Nie należaÅ‚o okazy­
wać tego rodzaju emocji. Ale te uczucia zawÅ‚adnÄ™­
ły nim całkowicie.
A on nie mógł sobie teraz na to pozwolić.
Popatrzył na wyraznie zaintrygowanego Jacka,
lecz zanim przyjaciel zaczÄ…Å‚ zadawać pytania, do po­
koju zapukał i wszedł niemal niezauważalnie lokaj.
Dingwall byÅ‚ chudym, surowym mężczyznÄ…, caÅ‚­
kowicie pozbawionym poczucia humoru. Zatrud­
niÅ‚ go przed laty ojciec Forta. Lokaj przeszedÅ‚ bez­
szelestnie przez pokój, postawiÅ‚ na toaletce dzba­
nek z wodÄ… i zastygÅ‚ w niemym, cierpliwym oczeki­
waniu.
Jack obserwował Dingwalla jak zafascynowany.
Wszyscy zresztÄ… zawsze siÄ™ tak na niego gapili.
Wszyscy pytali również, dlaczego Fort teraz,
po śmierci ojca, nie pozbędzie się tego dziwoląga.
Były powody, choć niezbyt przekonujące. Nawet
on o tym wiedziaÅ‚. Dokuczanie Dingwallowi obec­
nie, gdy ojciec nie mógł się już temu sprzeciwić,
byłoby żałosne. Zatrzymanie szpiega Pana Nie-
przekupnego wyÅ‚Ä…cznie z powodu wspomnieÅ„ i po­
czucia winy wydawało się głupie. Z drugiej strony
lokaj nie mógł już przecież donosić na niego ojcu,
chyba że miał konszachty z diabłem.
Fort podszedÅ‚ do toaletki z zamiarem dokucze­
nia Dingwallowi, choć było to małostkowe. Gdyby
tylko uczucia lokaja były bardziej czytelne. Ale
wówczas Dingwall okazywaÅ‚by z pewnoÅ›ciÄ… obrzy­
dzenie na widok nagich ciał. A na tej nieruchomej,
bladej twarzy nie gościły nigdy żadne uczucia.
102
Niech to diabli! Lokaj przyłapał go parę razy
w łóżku z dziwkÄ… i nie mrugnÄ…Å‚ nawet okiem. Kie­
dyÅ› nawet z dwiema naraz.
Sądziłby zatem, że lokaj pozostaje wobec tego
obojętny, gdyby nie fakt, że Dingwall donosił
o wszystkim jego ojcu. Z najdrobniejszymi szcze­
gółami. I zawsze namawiaÅ‚ ojca Forta, by ten po­
skromił złe skłonności syna.
Fort wiedziaÅ‚ doskonale, czego dokÅ‚adnie Din­
gwall oczekuje od jego ojca, i nie byÅ‚o to z pewno­
ścią lanie, gdyż kiedy został zatrudniony, Fort był
już za duży na klapsy.
Teraz Fort pomachał Dingwallowi przed nosem
poplamionymi częściami garderoby.
- Wyrzuć to.
No, wreszcie! Twarz lokaja drgnęła - wyraznie
się zawahał.
- Natychmiast, panie?
- Natychmiast.
Dingwall wyszedł bezszelestnie z pokoju.
- NaprawdÄ™ powinieneÅ›..
- .. .go zwolnić - dokończył Fort. - Ale może on
mnie bawi?
- Chyba masz specyficzne poczucie humoru.
Czuję się przy nim jak przy własnym grobie. - Jack
opadÅ‚ leniwie na krzesÅ‚o. - A teraz mów! Kogo ka­
załeś związać? I dlaczego ona tak bardzo chciała
uciec? Tracisz chyba wyczucie, przyjacielu?
Fort zmoczył gąbkę i zaczął się myć.
- To była po prostu dziewica, która w ostatniej
chwili stchórzyła. Zabrałbym ją do domu, ale bałem
siÄ™, że mi gdzieÅ› ucieknie, a nie przeżyÅ‚aby sama no­
cy na londyńskiej ulicy. - Ponownie namydlił gąbkę
i zmarszczyÅ‚ brwi. - Nie sÄ…dziÅ‚em, że jest na tyle zde­
sperowana. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało.
103
Jack popatrzył mu prosto w twarz.
- Nie, nie będziesz jej szukał cały ranek. Jesteś
umówiony.
Fort znieruchomiał na chwilę i w końcu wzruszył
ramionami. I tak nie wiedziałbym gdzie. Idz na dół
- dodał, widząc, że w pokoju znów zjawił się Din-
gwall. - Ja na pewno nie ucieknÄ™.
Godzinę pózniej jechał obok Jacka, odczuwając
silną pokusę, by jednak jakoś się od niego uwolnić
i rozpocząć poszukiwania Lisette, choć wiedział, że
jest skazany na klęskę. Fakt, że dziewczyna zabrała
jego pistolety, zÅ‚oÅ›ciÅ‚ go, a jednoczeÅ›nie byÅ‚ pocie­
szeniem. NaprawdÄ™ bardzo nie chciaÅ‚, by dziewczy­
na wpadła w szpony Murraya i jego wspólników.
Widział jednak inne jeszcze aspekty tej dziwnej
sprawy.
Niewinne młode damy - zarówno Francuzki, jak
i Angielki nie włóczyły się wieczorami z nożami
za paskiem w mrocznych alejkach Vauxhall.
Niewinne młode damy nigdy nie uwolniłyby się
z więzów kosztem ran na ciele. A jeszcze mniej
prawdopodobne byÅ‚o to, że uzbroiÅ‚yby siÄ™ w pisto­
lety i ruszyły ciemnymi uliczkami Londynu.
Dlatego, mimo że wszystko na to wskazywało,
Lisette nie mogła być niewinną młodą damą.
Co narzucało kolejne ważne pytania.
Dla kogo pracowała?
I dlaczego nie została jego kochanką, choć
nadarzyła się jej ku temu okazja?
Teraz, gdy było już jasno, Kenny i Mack musieli
oddalić się nieco od Walgrave House, ale bystre
oko Kenny'ego i tak wypatrzyło hrabiego, który
104
oddalał się właśnie konno w towarzystwie swojego
przyjaciela.
Poszedł szukać Macka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.htw.pl
  •  
     
    >