[ Pobierz całość w formacie PDF ]
same w domu.
Z tyłu dochodzi trzask zamykanych drzwi samochodu i stukot obcasów na
chodniku. Cóż za wyczucie czasu&
To pewnie twoja mama mówię, nie odwracając się. Spytajmy ją, co, Ella?
Ciekawe, czy wie, że zgodnie z prawem nie wolno jej zostawiać na cały weekend
dzieci w wieku poniżej szesnastu lat. Potem możemy zadzwonić na policję i&
Nie! Ella zerka za niski żywopłot na niebieskie audi i wysoką, szczupłą
kobietę, która idzie w naszą stronę. Proszę tego nie robić.
Niby dlaczego?
Bo wtedy nie mogłabym już nigdzie wyjść.
Więc powiedz mi, gdzie byłyście wtedy z Charlotte.
Klik-klak, klik-klak, obcasy słychać coraz bliżej. Ella oblizuje nerwowo wargi.
Nie. Odsuwa się od drzwi, jakby chciała rzucić się do ucieczki. Powie pani
mamie.
Nie powiem.
Zabije mnie.
Nic nie zrobi, jeśli jej nie powiem. Twoja mama nie musi nic wiedzieć o tej
rozmowie.
Słyszę brzęk kluczy i zgrzyt otwieranej bramki. Kroki są coraz bliżej.
Powiedz mi syczę, robiąc krok w stronę Elli. Powiedz mi.
Poszłyśmy do nocnego klubu Grey s w Chelsea z Dannym i Keishą mówi
szybko. Charlotte poznała tam jakiegoś piłkarza, a ja musiałam sama wracać
ostatnim pociągiem do Brighton. To wszystko, koniec opowieści.
Zostawiłaś Charlotte w nocnym klubie z mężczyzną, którego dopiero co
poznała?
A ja musiałam w środku nocy podróżować sama przez Londyn, żeby złapać
ostatni pociąg do domu. Poza tym nie była tam sama. Zostali z nią Danny i Keisha.
Jak się nazywał ten piłkarz?
Nie wiem. Wysoki Murzyn z obcym akcentem. Ktoś mi mówił, że gra
w pierwszej lidze, ale kto wie, czy&
Milknie i patrzy na coś za moimi plecami, wystraszona.
Znowu ty! Czuję perfumy Chanel Numer 5, a sekundę potem staje obok mnie
Judy Porter we własnej osobie. Jeśli znów zawracasz głowę mojej córce,
zadzwonię po policję. To nękanie, Sue.
Spokojnie, mamo mówi Ella, zerkając na mnie z ukosa. Nie zrobiła mi nic
złego.
Więc czego chciała? Judy zaplata ręce na piersiach i wydyma usta, czekając
na odpowiedz.
Podziękować mi za podrzucenie komórki Charlotte.
Co? Spoglądam na nią ze zdumieniem. Więc to ona wrzuciła telefon do naszej
skrzynki?
Naprawdę?
Tak. Odwracam się do Judy. To było bardzo miłe ze strony Elli,
a ponieważ byłam akurat w okolicy, pomyślałam, że podziękuję jej osobiście.
Judy rozplata ręce, kołysze się na wysokich obcasach i mierzy mnie
spojrzeniem.
Więc teraz już pójdziesz?
Ella kiwa lekko głową. Błaga mnie, bym nie zadawała więcej pytań. Bym sobie
poszła.
Tak, już idę. Miło było was zobaczyć.
Sprawa komórki musi poczekać. Najpierw zajmę się czymś innym.
Piątek, 7 czerwca 1991
Jess, szef baru, zadzwonił do mnie w środę, żeby spytać, czy wydobrzałam już po
grypie , dał mi też do zrozumienia choć nie powiedział tego wprost że jeśli
najpózniej w czwartek nie pojawię się w pracy, będę musiała poszukać sobie innego
zajęcia.
Nie miałam wyjścia, musiałam pójść. Wydałam już wszystkie oszczędności,
a w przyszłym tygodniu muszę zapłacić czynsz.
Moja zmiana zaczęła się fatalnie upuściłam butelkę wina, urwałam dozownik
i rozlałam piwo na podłogę, gdy zmieniałam beczkę. Na szczęście dochodziło dopiero
wpół do siódmej, bar był pusty, a Jess poszedł dokończyć jakąś papierkową robotę,
więc nikt nie był świadkiem mojej niezdarności. Wciąż zerkałam na drzwi. James
przychodził tu tylko w niedzielę, a zdaniem Steve a w ogóle nie pojawiał się tutaj co
najmniej od miesiąca, nie wiem więc, dlaczego się bałam, że przyjdzie akurat tego
dnia.
Ale przyszedł.
Było wpół do dziewiątej. Przerwa skończyła się piętnaście minut wcześniej,
sprzątałam właśnie szklanki i popielniczki ze stołów. Początkowo James w ogóle
mnie nie zauważył, pogrążony w rozmowie z Maggie, szefową Abberley Players,
którą prowadził pod rękę. Kiedy jednak zbliżyli się do baru, podniósł wzrok, nasze
spojrzenia spotkały się z sobą. Pobladł nagle jak ściana, a Maggie, która gadała
dotąd jak najęta, umilkła nagle i również spojrzała w moją stronę, by zobaczyć, co
go tak wystraszyło. Na mój widok wyraznie sposępniała, stanęła na palcach i syknęła
mu coś do ucha. Mówiła bardzo cicho, ale dosłyszałam słowa pójść gdzie indziej .
James położył dłoń na jej ramieniu i przez sekundę wydawało się, że wyprowadzi ją
z baru, potem jednak poklepał ją po plecach i przeszedł wraz z nią do stolika po
drugiej stronie sali.
Pochyliłam się i zaczęłam przestawiać szklanki w zmywarce.
Cześć, Susan.
Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się.
Cześć, Maggie.
Dawno cię tu nie było.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]